Izabela z Pszczyny nie była jedyna. "Moja żona też zmarła. Kazali jej rodzić martwe dziecko"

Kobieta w szpitalu
Kobieta w szpitalu
Źródło: Image taken by Mayte Torres/Getty Images
13 i 14 czerwca 2021 roku w szpitalu "Latawiec" w Świdnicy w woj. dolnośląskim doszło do tragedii. Żonie pana Łukasza, Annie kazano rodzić martwe dziecko. Kobieta dostała sepsy i zmarła. Trwa śledztwo prokuratury w tej sprawie.
Aborcja w Polsce

Sytuacja wokół aborcji w Polsce z dnia na dzień jest coraz bardziej napięta. 22 września br. do Sejmu wpłynął obywatelski projekt ustawy "Stop Aborcji 2021" złożony przez Fundację "Pro - Prawo do życia". 28 października skierowano go do pierwszego czytania. Stało się to w dniu, kiedy w szpitalu w Pszczynie zmarła kobieta w 22. tygodniu ciąży. Izabela zgłosiła do placówki, ponieważ odeszły jej wody płodowe. Niestety lekarze nie chcieli usunąć jej ciąży zanim serce dziecka się nie zatrzyma. 30-latka dostała sepsy i zmarła.

Obywatelski projekt przede wszystkim zakłada zmianę w kodeksie karnym dotyczącą definicji istoty ludzkiej, obejmującą również okres prenatalny. Proponowany zapis brzmi:  "Dzieckiem jest człowiek w okresie od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. Dzieckiem poczętym jest dziecko w okresie do rozpoczęcia porodu".

Obecnie w Polsce obowiązują dwie przesłanki do aborcji: jeżeli zagrożone jest zdrowie i życie matki oraz jeżeli ciąża jest wynikiem przestępstwa, np. gwałtu. W myśl proponowanych przepisów w tych przypadkach także byłaby zakazana. Pod projektem ustawy podpisało się 130 tys. osób.

Śmierć 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie
Śmierć 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie
Źródło: Uwaga! TVN
Świdnica. Nie żyje kobieta, której kazano rodzić martwe dziecko

Izabela z Pszczyny nie była jedyną kobietą, która została potraktowania w nieodpowiedni sposób. W stosunku do pacjentki ze Świdnicy, także nie zareagowano na czas.

- Moja Ania też zmarła w 5. miesiącu ciąży w szpitalu. Też wstrząs septyczny. Leżała całą noc na oddziale i kazali jej rodzić martwe dziecko — mówił w rozmowie z Onetem pan Łukasz.

Wieść o tym, że ich dziecko nie żyje, była dla małżeństwa szokująca. Cztery dni wcześniej para była prywatnie u lekarza, który prowadził ciążę. Ten sam specjalista - jak dodaje pan Łukasz - jest też ordynatorem ginekologii w świdnickim szpitalu. Wówczas wyniki USG były dobre. Serce dziecka biło.

- W szpitalu stan Ani pogarszał się, miała 40 stopni gorączki. Było jasne, że wiąże się to z sepsą. Personel szpitala wiedział o tym, mimo wszystko kazali jej rodzić martwe dziecko. Podali leki na wywołanie porodu - opowiadał mężczyzna w rozmowie z portalem.

- Jak próbowano pomóc żonie? Zastosowano tylko rutynowe leki. Ania z rozwijającą się sepsą leżała tracąc zdrowie. Chcieli ją przetrzymać do rana, bo wtedy przychodził z urlopu jej lekarz prowadzący. Ale niestety organizm nie wytrzymał. Straciłem żonę i córkę - dodał pan Łukasz.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości