Monika pomaga Pigmejom
Monika Jamer z wykształcenia jest fizjoterapeutką. Już po raz trzeci jako świecka misjonarka pojechała do Afryki. Wcześniej odbyła dwa krótkie staże w Kenii, a tym razem do Mongoumbie w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie spędzi 2,5 roku wśród Pigmejów.
- Zajmuję się tutaj pracą w ośrodku zdrowia, gdzie razem z moim pracownikiem chodzimy do dżungli, żeby nieść pierwszą pomoc Pigmejczykom. Przede wszystkim, by wyleczyć ich rany, np. po ugryzieniu węża, przypaleniu od ogniska, czy od maczety, którą ścinają drzewa - oznajmiła świecka misjonarka.
- Jedna z naszych wypraw była związana z pandemia koronawirusa. Pokazywaliśmy, jak na rękach możemy przenosić wirusy. Malowałam farbą rękawiczkę i przekazywałam uścisk dłoni. Na 10 rękawiczkach została farba. I w ten sposób wytłumaczyliśmy, jak ważne jest częste mycie rąk – dodała.
Monika wyjechała na misję, ponieważ z domu wyniosła pragnienie pomagania innym.
– Tutaj nie ma, kto pomagać najbiedniejszym. Pigmeje traktowani są jak taki podgatunek człowieka, tania siła robocza – odparła wprost.
Oprócz niesienia pomocy nadzoruje też remont ośrodka zdrowia.
– Dość trudne do położenia były płytki, bo na tutejsze warunki ciężko było znaleźć specjalistę – oznajmiła. Na szczęście mogła liczyć na tatę. Zadzwoniła do niego, by m.in. dowiedzieć się, czy potrzebne są fugi. – Cieszę się, że jakiś mały wkład mam w ten remont - oświadczył Janusz Jamer.
Rodzice misjonarki są dumni z działalności córki. Choć nie ukrywali, że na początku byli zdziwieni, że chce lecieć do Afryki. Janusz Jamer myślał, że córka żartuje, a jego żona Barbara dopytywała z niedowierzaniem: "Gdzie? Monika do Afryki?".
– Jak dziecko jest szczęśliwe, a ja widzę, że jest szczęśliwe, bo robi coś dobrego , to i ja jestem szczęśliwa – podkreśliła Barbara Jamer.
Misjonarka przyznała, że specjalnie nie tęskni za Polską. Ona po prostu codziennie wstaje i wykonuje swoje obowiązki.
– Są ciężkie, ale jestem w stanie je pokonać i kładę się z myślą, że dałam radę – przyznała.
Marcelina o misji
Natomiast Marcelina niesie pomoc ponad 100 km dalej od Moniki. Ona trafiła do Bangi. I jak sama przyznała, nie przez przypadek.
- Wiem, że jestem tutaj na zaproszenie pana Boga . On chciał, żebym tutaj była i będzie mi pokazywał te płaszczyzny, w których będzie potrzebne moje działanie - wyznała świecka misjonarka.
Marcelina poznała już tamtejsze zwyczaje. Codziennie uczy się jak funkcjonować w Republice Środkowoafrykańskiej.
- Jedną z rzeczy, których się nauczyłam, jest to, że zawsze trzeba mieć przy sobie latarkę, ponieważ można nadepnąć na jadowitego węża czy pająka lub mrówki, których później ciężko jest się pozbyć - zaznaczyła.
Ruch Świeckich Misjonarzy Kombonianów (ŚMK) rozpoczął swoją działalność w Polsce 10 października 2010 roku.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz też:
Siedmioletni Sebastian walczy o zdrowie i samodzielność. "To, co go spotkało, jest wielką traumą"
Apel Tatiany Okupnik o pomoc dla chorych dzieci: "To są konkretne tragedie"
Autor: Dominika Czerniszewska
Reporter: Agnieszka Reczek-Bogacka