Drożyzna nad morzem to mit? Mielno rozpoczyna akcję "Odkłamujemy Bałtyk"

jedzenie nad morzem
creacart/Getty Images
Źródło: iStockphoto
Na początku sezonu wiosna-lato 2021 w sieci pojawiły się zdjęcia paragonów z lokali gastronomicznych nad Morzem Bałtyckim. Przedstawiały bardzo wysokie ceny za proste posiłki. Władze Mielna twierdzą, że to fake newsy i zamierzają je odkłamać w ramach specjalnej akcji. Jak naprawdę wyglądają ceny w nadmorskich kurortach?

Drożyzna nad Morzem Bałtyckim - prawda czy mit?

Od momentu poluzowania obostrzeń i pierwszych wiosenno-letnich temperatur Polacy zaczęli intensywniej jeździć po kraju. Branża turystyczna i cała gastronomia przez długi czas były zamrożone w związku z pandemią, co ograniczało lub całkowicie uniemożliwiało wielu firmom zarabianie pieniędzy. W związku z tym zaczęto się obawiać, że - aby nadrobić straty- ceny znacznie wzrosną i lato 2021 będzie wyjątkowo drogie. W sieci zaczęły pojawiać się liczne zdjęcia tzw. "paragonów grozy", głównie znad Morza Bałtyckiego, a na nich bardzo wysokie ceny za proste zestawy obiadowe. W ten sposób rachunki z nadmorskich kurortów znów rozpaliły emocje, a często wręcz oburzenie.

Władze Mielna twierdzą jednak, że zdjęcia te to tzw. fake newsy (nieprawdziwe informacje), które mają zniechęcić turystów do wypoczynku nad polskim morzem. Z kolei restauratorzy przyznają, że ceny są rynkowe. Czy zjedzenie ryby nad morzem rzeczywiście jest takim koszmarnym wydatkiem?

Ceny nad morzem na "paragonach grozy"

Do sieci trafiły liczne zdjęcia paragonów mających pokazywać nadmorską drożyznę, ale dwa z nich stały się wręcz hitem. Najczęściej komentowane i udostępniane były rachunki z obiadem dla czterech osób za 170 zł oraz 80 zł za rybę, frytki i zestaw surówek dla jednej osoby. Nie wiadomo jednak, z których restauracji miałyby pochodzić te paragony, a opinia o nadmorskiej drożyźnie szybko rozeszła się po całej Polsce. Tym faktem oburzone są samorządy na Wybrzeżu, w tym władze Mielna. Sprawę skomentowała m.in. Mirosława Diwyk-Koza, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Mielnie: – To są mity. W zeszłym roku pojawiła się wręcz fala fake newsów o sinicach, o mięsożernych bakteriach czy o drożyźnie w gastronomii. W tym roku temat cen i paragonów znowu powrócił - wyjaśnia.

Ewentualne zmiany w cenach względem poprzednich sezonów tłumaczy Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej: – Restaurator ma teraz okazję popracować do września, bo nikt nie daje gwarancji, że w październiku rząd znów nie będzie wszystkiego zamykał. W związku z tym te ceny są takie, jakie są – rynkowe. Jednak w wielu przypadkach są niskie. Poziom rozpiętości usług gastronomicznych jest tak duży, że nie każdy musi korzystać z tych najdroższych lokali. Ja sam podczas wypoczynku zawsze korzystam z małych lokali gastronomicznych, żeby nie płacić zbyt dużo - tłumaczy Sławomir Grzyb.

Mielno reaguje na informacje o nadmorskich cenach: "Odkłamujemy Bałtyk"

Mirosława Diwyk-Koza podkreśla, że ceny są zróżnicowane i zależą przede wszystkim od standardu i lokalizacji lokalu. – Kwoty są różne w zależności od tego, jaki lokal wybierzemy. Pamiętać też trzeba, że ceny ryby zazwyczaj podawane są za 100 gramów. A więc ryba taka nie kosztuje 6,50 zł czy 8,50 zł, bo filety są większe. Takich niuansów jest sporo. Są też przecież różne gatunki ryb. Halibut jest rybą droższą niż dorsz - wskazuje.

Zapewnia, że każdy znajdzie posiłek w swoim budżecie, a w samym Mielnie można zjeść obiad już za 10 zł.

Władze Mielna postanowiły rozpocząć akcję "Odkłamujemy Bałtyk" i w ten sposób walczyć z nieprawdziwymi informacjami, które mogą szkodzić nadmorskim gminom i przedsiębiorcom. Jednym z pierwszych działań w ramach akcji jest umieszczony w serwisie Youtube materiał filmowy pt. "Mielno przeciwko nagonce na Wybrzeże".

Ceny nad morzem wzrosły, ale nie drastycznie

Choć drożyzna, jaką straszyli internauci, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, to prawdą jest, że ceny nad morzem są nieco wyższe niż przed rokiem. Specjaliści przyznają jednak, że jest to związane z inflacją, a nie chęcią nieuczciwego zysku przedsiębiorców.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że mamy pięcioprocentową inflację. Inflacja rośnie w wyniku działań rządu. Jeśli więc chodzi o podwyżki cen w gastronomii, piłeczka jest po stronie rządu – zaznacza Sławomir Grzyb.

Ponadto, po wielu miesiącach gastronomicznego przestoju spowodowanego obostrzeniami pandemicznymi, obecnie jest duże zapotrzebowanie na pracowników, którym trzeba zapewnić odpowiednią pensję.

Anna Bańkowska, wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego i prezes Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej przyznaje, że przyczyną wzrostu cen jest głównie pandemia. – Podniosły się koszty uruchomienia i prowadzenia działalności po lockdownie, trudniej jest na niestabilnym rynku pracy utrzymać dotychczasowych pracowników lub pozyskać nowych. Sezon uległ drastycznemu skróceniu, co dla tak wrażliwego sektora, jakim jest gastronomia, jest dramatycznym utrudnieniem. Poza tym wzrosły ceny prądu, wody, paliw, a także – co najistotniejsze – znacznie wzrosły ceny żywności - wylicza.

Anna Bańkowska zachęca, by wszelkie informacje dokładnie sprawdzać, również te dotyczące cen w gastronomii. Punkty informacji turystycznej na Wybrzeżu są przygotowane udzielić wskazówek osobom poszukującym oferty gastronomicznej o odpowiedniej jakości i w różnorodnych przedziałach cenowych. Sami pracownicy gastronomii przestrzegają również przed nieuczciwymi działaniami w tej branży. Ostrzegają, by zwracać uwagę na ceny napojów i zamawiać rybę, w miarę możliwości, bez panierki.

Zobacz też:

Gadżety plażowe dla całej rodziny. Co warto zabrać nad polskie morze?

Już nie ma "dzikich plaż" nad Bałtykiem? To nieprawda. Oto one

Kolonie i obozy 2021. Gdzie można pojechać, na jakich zasadach i jakie są ceny?

Zobacz video: Wakacje w Polsce czy za granicą – gdzie będzie taniej?

Dzień Dobry TVN

Autor: Diana Ryściuk

Źródło: wyborcza.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości