Szaleństwo "Małyszomanii"
W 2001 roku życie Adama Małysza wywróciło się do góry nogami. Wówczas, jako zaledwie 23-letni chłopak, wygrał Turniej Czterech Skoczni, zdobył Puchar Świata i triumfował w Mistrzostwach Świata. Ciężko uwierzyć w to, że kilka lat wcześniej chciał zakończyć karierę. W 1998 roku bowiem, po nieudanych igrzyskach w Nagano, chciał rzucić sport i zostać dekarzem. Niezwykłe wsparcie okazała mu wtedy żona, która nakłaniała go do zmiany decyzji, ale także rodzina i Apoloniusz Tajner. Choć skoczek był bardzo zniechęcony, udało się go przekonać.
Sezon 2000/2001 zmienił jego życie. Adam z dnia na dzień stał się wielką gwiazdą. To, co zaczęło dziać się w Polsce, można porównać do szaleństwa . Nie miał możliwości bycia samemu. Wspólne wyjście z żoną na zakupy zamieniało się w długie spotkanie z kibicami. Powstawały gry komputerowe o skokach narciarskich, cukiernicy tworzyli rzeźby o jego kształcie, a fani z całej Polski zjeżdżali do Wisły.
- Podstawowe pytanie to było: 'Gdzie mieszka Adam Małysz?'. Niektórych okłamywaliśmy, bo wiadomo, że tam się jakieś tłumy gromadziły, a my tutaj, jako współmieszkańcy solidarni z Adamem, no trochę oszukiwaliśmy - wyznał w naszym programie Maciej Manik, właściciel sklepu z pamiątkami w Wiśle.
Popularność Adama Małysza
Nagła popularność go nieco przytłoczyła i niekiedy była dla niego niezwykle męcząca.
- Najtrudniejsze na pewno było to, że jako Adam Małysz, ten "normalny" - czyli ten, który nie jest sportowcem, nie jest gdzieś tam uwielbiany przez kibiców - musiałem funkcjonować. Miałem rodzinę i z tą rodziną gdzieś się ciężko było w ogóle przemieszczać i pokazywać, dlatego że od razu byliśmy oblegani - wyznał były skoczek w naszym programie.
Ze względu na to nie mógł nawet w spokoju wyjechać na wakacje i odpocząć.
- Ja miałem tylko wolny kwiecień, gdzie mogłem pojechać gdzieś na urlop z rodziną. Musieliśmy jakieś egzotyczne kraje wybierać, ze względu na czas, żeby było ciepło, a po drugie - wybierać tak, żeby było mało Polaków, bo zdarzało się tak, że gdzieś pojechaliśmy, no i ludzie non stop podchodzili czy to na plaży, czy gdzieś tam w restauracjach, więc nie było to na pewno proste - wspominał Adam Małysz.
Duma byłego skoczka
W ostatnich latach Małysz odczuwa wielką satysfakcję z tego, że nie zmarnowaliśmy mody na skoki narciarskie i jego osiągnięcia są kontynuowane. Zdaje sobie sprawę, że przetarł szlaki innym sportowcom. Kiedy on zaczynał skakać, działali w prowizorycznych warunkach - bywało tak, że na wyjeździe stać ich było tylko na jeden pokój. Dzisiaj nie ma szans, żeby tak działając, osiągnąć jakieś sukcesy. O zwycięstwach decydują detale. Obecnie nie można sobie wyobrazić, że skoczkom każe się spać na ziemi - kiedyś Małysz po prostu cieszył się z tego, że może tam być.
- Ja jestem niezmiernie dumny z tego, że te skoki od tamtych czasów stały się tak popularne w Polsce i mamy tak wybitnych skoczków. Mam nadzieję, że to będzie kontynuowane. Od moich pierwszych sukcesów takich dużych to już jest 20 lat, więc jak popatrzymy to, można powiedzieć, staliśmy się taką potęgą w skokach narciarskich. Więc oczywiście - duma mnie rozpiera z tego powodu, że zaczęło się to za moich czasów - wyznał mistrz.
Mija 20 lat od wybuchu "małyszomanii". Jak wtedy wyglądało szaleństwo Polaków? Zobacz wideo:
Zobacz też:
- Mistrzyni MMA po ciężkiej kontuzji wraca na ring. "Czuję jeszcze większy głód walki"
- Pozbądź się napięcia dzięki łatwym ćwiczeniom. "Rozluźnienie to obecnie bardzo deficytowy stan"
- Otylia Jędrzejczak przeszła poważną operację. "Dzięki temu mogę funkcjonować". Jak się czuje pływaczka?
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Autor: Sabina Zięba
Reporter: Szymon Brózda