Inflacja a Wielkanoc
- To będzie naprawdę smutna Wielkanoc – mówi Joanna, 37-letnia mama dwójki dzieci. - Od wielu lat, z wyjątkiem 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia, zapraszałam bliskich do siebie na świąteczne śniadanie. To była taka nasza tradycja, bo każdy ma wtedy wolne od pracy. W tym roku musiałam zrezygnować z rodzinnego spotkania, bo nie stać mnie, żeby przygotować jedzenie dla rodziców i mojego rodzeństwa, które ma już swoje drugie połówki i własne dzieci. Nawet gdyby wszyscy przynieśli jakieś potrawy, to i tak koszt organizacji byłby dla mnie zbyt wysoki - tłumaczy kobieta.
Joanna przyznaje, że "każdą złotówkę ogląda z dwóch stron". Od kiedy wzrosły raty jej kredytu i ceny w sklepach poszły do góry, musi z większą uwagą planować domowy budżet. Rodzinne uroczystości się w nim nie mieszczą.
- To dla mnie straszne, że znalazłam się w sytuacji, kiedy muszę wybierać, czy spotkam się z bliskimi, czy w majówkę pojadę z dziećmi na kilka dni nad jezioro. Przy mojej wieloosobowej rodzinie to są podobne koszty. Trudno jest się przyznać przed samą sobą, że nie stać mnie, żeby zaprosić ukochanych ludzi do siebie i ich ugościć - wyznaje 37-latka.
Wielkanoc w czasie wysokiej inflacji
Martyna, 24-letnia studentka, w ramach oszczędności zdecydowała, że nie pojedzie na święta do rodzinnego domu.
- Bilety w jedną i drugą stronę to koszt 200 zł i to najtańszym pociągiem. Upominki na tzw. zająca dla siostrzenicy i siostrzeńca to kolejne 300-400 zł. Jak jestem w domu, to zawsze dokładam się do zakupów. Kiedy policzyłam, ile mnie to wyniesie, to uznałam, że tym razem muszę odpuścić - opowiada.
Studentka nie będzie czuła się samotna, bo wiele koleżanek i kolegów z uczelni, tak jak ona, nie spędzi świąt z rodziną.
- I wszyscy podają ten sam powód, czyli pieniądze - stwierdza Martyna. - Zorganizujemy spotkanie, każdy coś przyniesie, to najtańsze rozwiązanie. Nawet, jeśli kupisz kilka produktów, żeby przygotować jedną lub dwie skromne potrawy, to ceny w sklepach są tak wysokie, że wydasz ponad 100 zł. Aż strach pomyśleć, ile na zakupy wydają duże rodziny albo samotni rodzice, którzy samodzielnie utrzymują cały dom. To muszą być horrendalne kwoty - mówi Martyna.
43-letnia Anita spędzi Wielkanoc z mamą, synem i jego dziewczyną. Jej święta będą skromne, inne niż w poprzednich latach.
- Na zakupy wydałam ponad 400 zł, a to tylko produkty na żurek, faszerowane jajka, sałatkę, ciasto, napoje. Ceny majonezu, jajek, kiełbasy, mięsa, masła, oleju są o kilka, a nawet kilkanaście złotych wyższe niż rok temu czy dwa. A co dopiero ceny warzyw i owoców, kawy czy chemii, typu płyn do prania, proszek, detergenty albo papier toaletowy czy ręcznik papierowy - wylicza kobieta.
Zarządzanie domowym budżetem spoczywa na barkach Anity, dlatego liczy każdy grosz, nawet w święta.
- Mama jest na emeryturze. Niewiele dostaje ze te kilkadziesiąt lat pracy, więc nie chcę jej obciążać wydatkami. Sama muszę dać radę. Wszystko jest tak drogie i to nie tylko jedzenie, ale też są wyższe rachunki, paliwo czy czynsz za mieszkanie. Niestety, pensja nie wzrasta proporcjonalnie do wzrostu inflacji. Naprawdę trudno się żyje, trzeba się trzymać za portfel, szukać promocji. Właściwie, jak na jakiś produkt nie ma zniżki, to go sobie odmawiam i nie kupuję. Nie pamiętam, kiedy było tak źle i tak biednie. Drożyzna mnie wykańcza – stwierdza 43-latka.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Wielkanoc w duchu zero waste. Jak zaplanować świąteczne zakupy, by uniknąć marnowania jedzenia?
- Zawartość koszyczka wielkanocnego zależy od miejsca zamieszkania. Co do niego włożyć?
- Bukszpan, bazie i jajeczka. Jak samodzielnie wykonać wielkanocny stroik?
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Jackyenjoyphotography/Getty Images