Stefan Ślęzak – podopieczny Our Future Foundation – studiuje na The Wharton School of the University of Pennsylvania, czyli najlepszej szkole finansowej na świecie i prowadzi własną firmę. Jak tego dokonał? Jaki jest jego przepis na sukces? Co poradziłby młodym? Na te pytania 21-latek opowiedział w rozmowie z dziendobry.tvn.pl.
Dalsza część tekstu pod wideo:
21-latek studiuje na uczelni, którą kończyli prezydenci i ma własną firmę
21-letni Stefan Ślęzak pochodzący z małej wioski k/Tarnowa (woj. małopolskie) już jako dziecko snuł plany na temat założenia własnej firmy.
- Zacząłem, o tym myśleć w wieku 4 lat. Wtedy wszystkim mówiłem, że chcę dużo zarabiać (śmiech). Kiedy miałem 16 lat - podczas pandemii - stworzyłem aplikację i miałem nadzieję, że odniesie ona sukces na miarę Instagrama. Cóż, może następnym razem się uda. Później jako 18-latek założyłem małą firmę, a w tzw. międzyczasie robiłem też parę innych rzeczy w Polsce. Wszystkie związane były z handlem – przyznał rozmówca Dzień Dobry TVN Online.
Obok prowadzenia własnego biznesu Stefan marzył o studiach za granicą.
- Pewnego dnia mama powiedziała mi o Our Future Foundation. Oglądała w telewizji wywiad z założycielami tej fundacji. Zaaplikowałem i zostałem zaproszony na pierwszą edycję Rejsu Mentoringowego na Mazurach. Było to wtedy dla mnie bardzo ciekawe przeżycie, które poszerzyło moją wiedzę na temat studiów za granicą. Największą wartością była możliwość poznania ciekawych osób w moim wieku. Robiły one mnóstwo interesujących rzeczy i bardzo mnie zainspirowały. Okazało się, że są możliwości, o których nie myślałem wcześniej, że mogłyby być dla mnie dostępne. Z wieloma z tych osób do dzisiaj utrzymuję kontakt. Spotykamy się czasem prywatnie, ale również przy okazji różnych wydarzeń organizowanych przez Fundację - zaznaczył student.
Stefan jako jeden z najmłodszych finalistów Olimpiady Przedsiębiorczości (kolejny etap przerwała pandemia - przyp. red.) miał zagwarantowane miejsce na studiach w Polsce na kilku uczelniach, m.in. w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, ale wybrał Stany Zjednoczone.
- Odkąd pamiętam, Stany mnie bardzo interesowały. Aplikowałem do kilku uczelni, m.in. na Harvard i Yale, ale moim priorytetem był The Wharton School of the University of Pennsylvania, czyli najlepsza szkoła finansowa na świecie. Tam studiowali "wielcy tego świata": prezydenci, osoby kierujące światowymi bankami, najwięksi i najbardziej znani biznesmeni, naukowcy... Moja aplikacja została zauważona i przyjęta. Z perspektywy czasu uważam, że to wynik mojej pasji i ciężkiej pracy od małego dziecka. Niektórzy przed aplikacją na studia zajmują się wieloma aktywnościami, żeby "lepiej wyglądało" w CV. Ja nie musiałem tego robić. Po prostu zajmowałem się tym, co lubiłem, czyli rozwijałem swoje pomysły biznesowe – wyjaśnił student.
Obecnie 21-latek prowadzi firmę zajmującą się handlem międzynarodowymi surowcami. Nie jest to jego pierwsze takie doświadczenie. Na pytanie, jak udaje mu się pogodzić pracę ze studiami, odpowiedział: - W ciągu roku są dwa semestry. Pierwszy od sierpnia do grudnia, a drugi - od stycznia do maja, więc w przerwie mam czas na rozwijanie firmy, a w trakcie nauki staram się to łączyć i - jak sądzę - skutecznie.
Jak podkreślił, w przyszłości chciałby rozwijać swój biznes zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Najlepsze uczelnie na świecie - aplikacja, czesne, stypendia
Stefan poradził uczniom szkół średnich szukającym swojej drogi, aby – podobnie jak on - skupili się na własnych zainteresowaniach.
- Uważam, że powinno się być skoncentrowanym na tym, co się naprawdę lubi i nie robić tego wyłącznie po to, by dostać się na uczelnię. Chodzi o to, żeby studiować w wyniku podążania za swoją pasją i zainteresowaniami. Nie musi to być biznes. Każdy znajdzie coś dla siebie. Pamiętam, jak mnie cieszyło, kiedy jako nastolatek zarobiłem parę złotych na handlu używanymi oponami. Poza tym potem miałem, o czym pisać w listach aplikacyjnych. Zaznaczę też, że zawsze warto mieć plan B, bo jednak szanse dostania się na najlepsze uczelnie na świecie nie są wysokie. Byłem wtedy jedyną osobą z Polski, która dostała się na Wharton School – powiedział Stefan.
Dodał także, że na najlepszych amerykańskich uczelniach jest wysokie czesne.
- Zazwyczaj to około 90 tysięcy dolarów za rok, więc to sporo, ale są też bardzo wysokie stypendia, które przyznają te najlepsze uczelnie z listy Ivy League. Jednak nie ma ich wiele, dlatego warto starać się o stypendia dla studentów z zagranicy i sprawdzać, które uniwersytety przyznają dodatkowe środki. Są też organizacje, które pokrywają koszt studiów. Natomiast najtrudniejsze jest dostanie się na studia. Jeśli nam się uda, to wszystko jest możliwe do pozyskania – zadeklarował młody przedsiębiorca.
Ambitnemu studentowi nieustannie kibicuje mama, która zatroszczyła się o jego edukację i cały czas wspiera jego rozwój.
- Mama zadbała o to, żebym już jako 4-latek rozpoczął naukę języków obcych oraz rozwijał swoje zainteresowania, które czasem zmieniały się jak w kalejdoskopie. Gdyby nie ona, to pewnie nigdy nie znalazłbym się w The Wharton School. Odkąd skończyłem 6-7 lat poświęciła wiele, by mnie dowozić na różne zajęcia do różnych szkół. Chodziłem zarówno do zwykłej podstawówki, jak i do szkoły muzycznej. Więc te godziny, które mama spędziła w samochodzie, czekając na mnie, to naprawdę liczone są w setkach dni. Jeśli miałbym kogoś określić jako swojego mentora, to byłaby to właśnie mama – podkreślił Stefan.
- Moje doświadczenia związane z aplikacją na studia na najlepsze i najdroższe uniwersytety na świecie oraz w konsekwencji zostanie studentem Wharton School of the University of Pennsylvania, świadczy o tym, że wszystko jest możliwe. Trzeba jednak mieć pasję, determinację i konsekwentnie dążyć do osiągnięcia celu - podsumował student.
Zobacz także:
- Polka o studiach za granicą. "To nie jest takie trudne, jak może się wydawać"
- Jak wyglądają studia na zagranicznych uczelniach? "Nas uczą nobliści"
- Studia za granicą na wyciągnięcie ręki. "Polski uczeń może studiować naprawdę wszędzie"
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne