Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.
Olga Kozierowska - bizneswoman, dziennikarka, trenerka biznesu, mówczyni motywacyjna, ekspertka od życiowych zmian, prezeska prokobiecej Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką i pomysłodawczyni konkursu Bizneswoman Roku.
Zobacz wideo: Praca i finanse
Praca i finanse
Twórczyni i działaczka społeczna
Dominika Czerniszewska: Olgo, od lat działasz na rzecz kobiet. Pamiętasz moment, kiedy postanowiłaś porzucić swoje dotychczasowe zajęcie, by założyć Sukces Pisany Szminką?
Olga Kozierowska: To był 2007 rok. Byłam wtedy u szczytu kariery korporacyjnej i zorientowałam się, że to wcale nie jest "mój wierzchołek". Jestem osobą, która uwielbia tworzyć, a wówczas miałam pod sobą 14 krajów, więc stałam się bardziej kontrolerką niż kreatorką. Zarządzałam marketingiem i komunikacją w międzynarodowej korporacji. Doszłam do wniosku, że nie tędy droga. Poczułam, że moim przeznaczeniem jest być w jednej połowie społecznicą, a w drugiej – artystką. W tamtej chwili nie byłam ani jedną, ani drugą. To był mój zew wewnętrzny, a zewnętrzny to po prostu obserwacja kobiet. Wiele przychodziło do mnie po pomoc i wsparcie - zarówno koleżeńsko, jak i zawodowo. Zaczęłam więc szerzej przyglądać się sytuacji kobiet w biznesie. Kupowałam biznesowe magazyny i zobaczyłam, że nas tam nie ma. Na próżno było szukać wypowiedzi specjalistek w ważnych tematach. Ponadto dotarło do mnie, że kobiecy sukces jest inaczej oceniany. O mężczyznach głośno się mówiło, a o nas… przy okazji. Taki stereotyp funkcjonował wtedy na rynku.
I Ty postanowiłaś go przełamać.
Tak! Jako że jestem PR-ówką i marketerką z wykształcenia oraz doświadczenia, wiedziałam, że muszę się dostać do mediów, żeby mieć wpływ i móc mówić publicznie o osiągnięciach i wyzwaniach kobiet w biznesie. Zdawałam sobie sprawę, że "z ulicy" będzie trudno, ale byłam zawzięta i zdeterminowana. Czytałam wiele zagranicznych artykułów dotyczących równości, stereotypów i siły nabywczej kobiet. To wyposażyło mnie w odpowiednie dane i wiedzę. Cel osiągnęłam.
Nie bałaś się postawić wszystko na jedną kartę?
Oczywiście, że się bałam. Tylko pytanie, co jest większe: czy lęk, czy motywacja? Byłam podwójnie zmotywowana. Po pierwsze, bo chciałam zmienić kawałek świata, a po drugie coraz więcej kobiet, z którymi rozmawiałam, wierzyła w to, że mi się uda. Czasem wystarczą trzy osoby, które powiedzą: "Wierzę w ciebie, idź". No więc idziesz i próbujesz. Ponadto mam pewną cechę, która mi bardzo pomaga. To dziecinne podejście do życia.
Jak ono się przejawia?
Nie patrzę w kategorii odwaga, a ciekawość. Odwaga od razu nas zamraża. Kojarzy się z krwią, walką, poświęceniem. A ciekawość? Brzmi zupełnie inaczej. Ma w sobie słońce, radość. Dziecinność przejawia się też tym, że się łatwo nie zrażam. Gdy dziecko uczy się chodzić, przewróci się, próbuje wstać i iść dalej. Natomiast, kiedy dorosły potknie się, np. zakładając nowy biznes, często rezygnuje.
Czyli morał płynie z tego taki, że nie powinniśmy "zabijać" tego przysłowiowego dziecka w sobie?
I dodatkowo powinniśmy je "odżywiać". Przecież dziecko nie powie sobie: "Do niczego się nie nadaję", tylko próbuje do skutku, aż nauczy się chodzić. I ja tak mam. Poza tym nie przejmuję się też opinią innych. Mam głęboko wkopane w głowę i serce, że to, co mówią do mnie inni, to jest historia o nich. Jeśli rodzic powie ci: "Córciu, jak to rzucisz korporację, dobrą pensję dla jakiejś fanaberii? By pomagać kobietom?". To jest historia o mojej mamie, która bałaby się tak zrobić. Przerzuca swój lęk na mnie. Jeśli przyjaciółka mówi: "Daj spokój, jest pandemia, a ty będziesz biznes zakładała?". To jest historia o niej, że sama teraz bałaby się założyć ten biznes.
Myślisz, że to wynika z obawy, a nie z zazdrości?
Moim zdaniem tak, bo zazdrość sama w sobie nie jest zła. Ona motywuje. Myślisz sobie: "Ale ta Aśka się rozwinęła. Nauczyła się j. angielskiego w pół roku, to i mi się uda". Natomiast to obawa paraliżuje lub zawiść, która jest straszna, czyli "nie cierpię cię, bo wpadłaś pierwsza na ten pomysł i życzę ci porażki". To jest bardzo szkodliwe energetycznie – zarówno dla tych, co zawiszczą, jak i tych, którym się zawiści. Ona powoduje, że zatrzymuje nas w miejscu. W zawiści wciąż będziesz siedziała na kanapie, zażerała się chipsami, i obgadywała Aśkę, która nauczyła się j. angielskiego, zamiast ruszyć tyłek z kanapy i podjąć próbę.
Przedsiębiorcza Polka
Z jakimi jeszcze problemami musi się mierzyć przedsiębiorcza kobieta?
Problemami wewnętrznymi, które dzierżą w głowach i sercach. Szkolę kobiety zarówno na stanowiskach specjalistek, jak i wyższych. Cecha, która zazwyczaj je łączy to brak poczucia własnej wartości, które nie jest tożsame z poczuciem pewności siebie. Bo to, że widzimy pewną siebie prezeskę, nie oznacza, że ona w środku ma to poczucie, że należy jej się stanowisko, na którym się znalazła. Pewność siebie budujesz poprzez rzeczy, nazwijmy to "materialne", czyli różnego rodzaju certyfikaty, poziom wykształcenia, status społeczny, mieszkanie, samochód itd. Natomiast by sprawdzić status własnej wartości, należy sobie wyobrazić, że to wszystko zostało zabrane. Stoi się gołym na plaży i zadaje sobie pytanie: "Kim jesteś?". Poza tym my nie potrafimy przyjmować uznania i to niestety wynika z wychowania. Od dziewczynek wciąż wymaga się więcej. Cały czas funkcjonuje też kult urody. Pomimo nurtu ciałopozytywności nadal tylko szczupła dziewczyna jest nazywana: "Laską".
Bo wciąż jesteśmy ofiarami utartych schematów.
Mam nadzieję, że to się zmieni, ale niestety funkcjonuje stereotyp, że jak rodzi się dziecko, to wszystkie te obowiązki domowe i "dzieciowe" należą do kobiety. Matka nigdy nie doczeka się słów: "Jak super, że zajęłaś się dziećmi", bo przecież od niej się tego wymaga. Z kolei ojciec usłyszy, że jest bohaterem, bo opiekował się dziećmi przez trzy godziny. To są te podwójne standardy w rodzicielstwie. Cały czas żyjemy w kulturze patriarchalnej, która przenoszona jest zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Dzielnie nosimy ten wianuszek patriarchatu i krytykujemy inne kobiety. Jest grupa matek, która uważa, że minimum rok po urodzeniu należy być w domu z dzieckiem, bo inaczej jest się wyrodną matką. Na przeciwległym biegunie są kobiety, które szybciej wracają z macierzyńskiego i uważają, że te, które zostają w domu, nie mają ambicji. To pokazuje, że nadal nie pozwalamy innym kobietom dokonywać własnych wyborów, pozostawiając je bez oceny. Tu apeluję, dopóki my nie zaczniemy się szanować i wspierać, to nie wymagajmy tego od innych.
Kobieta kobiecie wilkiem…
To nie jest takie proste. I nie wynika ze złej woli. To znowu pokłosie historii, literatury, wychowania, stereotypów i kultury. Większość z nas nosi w sobie bolesne porównywanie się do innych. Zresztą badania pokazują, że Polki mają najniższe poczucie wartości wśród Europejek. Oceniają się 30. procent gorzej niż ocenia je świat zewnętrzny. Czasami potrafi to przekładać się na brak solidarności albo autosabotaż. To jest w naszych rękach, żeby zacząć akceptować inność i inne wybory naszych koleżanek.
Do tej listy dopisałabym jeszcze asertywność. Wiele z nas - zwłaszcza w pandemii - nie radzi sobie z nadmiarem obowiązków, a mimo to nie potrafimy powiedzieć: "nie" pracodawcy lub partnerowi.
Nasze badania pokazują, że kobiety w pandemii pracowały średnio 11 godzin dziennie, czyli niektóre pracowały np. 16. Tu nie chodzi o pracę stricte zawodową, lecz i o obowiązki domowe. Wcześniej dziecko było w szkole, na zajęciach dodatkowych, więc matka miała szansę odetchnąć. W lockdownie nie było takiej możliwości. Została z tym wszystkim sama. Pandemia obnażyła to, że żyjemy w patriarchalnym świecie i nasi partnerzy nadal przypisują nam odpowiedzialność za dom i dzieci. Czasem pomagają, ale nie kwapią się, by dzielić obowiązki po równo. Nie mówię teraz w kategoriach Kozierowska-feministka, a ludzkiej sprawiedliwości. Czułości, która powinna przejawiać się podejściem - KOCHAM = DZIELĘ SIĘ OBOWIĄZKAMI. Z kolei inny raport pokazuje, że coraz więcej kobiet czynnych zawodowo choruje na nowotwory. Rozpoczęła się analiza, co za tym stoi. Okazało się, że zjada je kortyzol, czyli stres. Kobieta w pracy żyje w deadline'ach, w domu ma kolejne, bo trzeba ugotować obiad, zająć się dzieckiem, psem, uprać, posprzątać. Ona nie ma szansy odbudowania własnej energii i naładowania baterii, by obniżyć ten kortyzol.
Głośno jest o niewidzialnej pracy kobiet, a rozwiązania na próżno szukać…
Tak, bo utarł się stereotyp, że kobieta, która nie pracuje zawodowo, to siedzi w domu i nic nie robi. Gdy żona prosi męża, by ten wykąpał dziecko wieczorem, to słyszy: "Ja byłem w pracy, a ty co robiłaś przez cały dzień?". Pamiętam przypadek jednego z prezesów, który opowiadał, jak przenosił się z kraju do kraju. Gdy wraz z rodziną dotarł do nowego miejsca zamieszkania, jego córka miała wtedy 8 miesięcy, a żona od razu znalazła pracę. On wtedy stwierdził, że zrobi sobie półroczny urlop i zajmie się dzieckiem, i domem. Twierdził, że to przecież nic takiego, że będzie w tym czasie czytał książki, spacerował. Wyobrażał sobie, że to idylla. Ten mężczyzna już po tygodniu był tak wykończony, że nic nie ogarniał ani domu, ani siebie. Nie był w stanie się umyć, dopóki żona nie wróciła z pracy. W domu był bałagan, obiad nieugotowany, a dziecko było jako tako zadbane. Po tym doświadczeniu powiedział, że nigdy więcej nie nazwie tego "siedzeniem w domu". Przyznał, że to była najcięższa praca, jaką wykonywał i że nigdy nie był tak beznadziejnie zorganizowany. Kiedy to kobieta jest na macierzyńskim, to jest posprzątane, ugotowane, dziecko zadbane, a nadal słyszy się, że czym ona ma być zmęczona, przecież siedzi w domu.
Uważam, że każdy powinien poddać się takiemu eksperymentowi.
Każde doświadczenie przynosi zmianę, w kontekście zmian jest tysiąckroć mocniejsze niż słowa. Jednocześnie słowa, szczególnie wypowiedziane ze złą intencją, potrafią wpłynąć na nasze uczucia, odebrać nam poczucie wartości. I to też widać wśród wielu kobiet przebywających na macierzyńskim. To pokazują wyniki badań. Ich pewność siebie i poczucie wartości gaśnie. Boją się powrotu do pracy, wyjścia do ludzi. Nawet jeśli pracodawca czeka na nie, aż wrócą z urlopu, to one obawiają się, że są niewystarczająco dobre, bo zbyt często były krytykowane przez bliskich.
Myślisz, że Polki się zbuntują i postawią na swoim?
Już stawiają, ale jednocześnie jest to uzależnione od wielu czynników. Jeden z nich to osobiste przekonania Polek o ich świetności. Drugi to środowisko społeczne i biznesowe. Prawdziwe uznanie wolności wyboru, docenienie wiedzy i korzystanie z różnorodności. Jestem w tej "branży feministycznej" 13 lat i nadal mam bardzo dużo do zrobienia. Cały czas walczymy o mocny głos kobiet w debacie publicznej, gospodarczej, o uznanie ich eksperckości i zapraszanie na konferencje, na których nadal w miażdżącej większości wypowiadają się panowie.
Zauważam też, że głos kobiety nawołujący do równości jest uznawany jako subiektywny, a wiele prorównościowych działań panowie nazywają odwróconą dyskryminacją. Na przykład proponowanie przez firmę headhunterską 5 kandydatur mężczyzn na dane stanowisko uznawane jest jako sprawiedliwe, a wytyczne od pracodawcy, by wśród tych 5 kandydatur była kobieta, jest od razu nazywane dyskryminacją wobec mężczyzn. To jest paradoks.
Zauważyłam, że niektórzy przybierają narrację typu: "Udało jej się, bo jest kobietą". Nie są brane pod uwagę jej kompetencje, umiejętności…
To jest ważne, by mówić o tym głośno. Takie teksty są bardzo dobrym sposobem próby manipulacji. Podłapują to też kobiety i same zaczynają powtarzać: "Nie chcę parytetów, bo nie chcę, żeby ktoś mi powiedział, że jestem głupsza i dostałam pracę ze względu na płeć". Jeśli ktoś zaproponowałby ci wejście do zarządu, to powiedziałabyś, że nie, bo jesteś kobietą? Masz mieć poczucie, że posiadasz kompetencje i tobie to stanowisko się należy. Nie wierzmy w taką narrację. Bo ilu mężczyzn jest w zarządach, tyle kobiet byśmy znalazły, które by tam poszły i byłyby tak samo dobre, jak oni.
Zobacz wideo: Sonda dotycząca przedsiębiorczości Polek
XIII edycja konkursu Sukces Pisany Szminką Bizneswoman Roku
Jak zatem udaje wam się zachęcić kobiety do wzięcia udziału w konkursie Bizneswoman Roku, skoro tak niechętnie chwalimy się swoimi osiągnięciami i brak nam poczucia własnej wartości?
Rzeczywiście często słyszymy, zachęcając kobiety do wzięcia udziału w konkursie, że: "jeszcze niewiele dokonałam", "przecież nic takiego wielkiego nie zrobiłam". Choć z drugiej strony nominacji i zgłoszeń jest z roku na rok coraz więcej, co pokazuje, że ta narzucona nam za młodu nadskromność - jako wartość wysoka -wyparowuje. A konkurs pomaga, bo nagłaśnia dokonania kobiet. To przekłada się na zainteresowanie i mediów, i potencjalnych inwestorów, a także na ich poczucie odniesionego sukcesu.
Od kilku lat promujemy też równość i dokonania liderów, którzy działają na rzecz różnorodności i włączania. 13 lat temu, w pierwszej edycji konkursu była tylko jedna kategoria. Dziś jest ich 11.
Jakim kluczem się sugerujecie przy wyborze laureatek XIII edycji?
Mamy jasno opracowane kryteria pod każdą kategorię. Sztab ludzi pracuje nad tym przez kilka miesięcy. W tej 13. edycji doceniamy sukcesy Polek, które dopiero zaczynają, tych co prowadzą start-upy, dojrzałe firmy mające do 10 mln i powyżej 10 mln przychodów. Wybierzemy liderkę w nowych technologiach, firmę przyjazną rodzinom czy też organizację przeciwdziałającą wykluczeniu cyfrowemu odpowiadającą na szczególne potrzeby pracowników oraz dbająca o ekologię.
Jako kobieta-sukcesu, co poradziłabyś Polkom? Dziecięce podejście do świata?
Aby poznały dobrze siebie, swoje potrzeby, swoje granice, swoje ambicje. Wiedziały co lubią, a czego nie. Od tego zaczyna się droga do prawdziwego osobistego i zawodowego szczęścia. A dziecinne podejście stawiające ciekawość na pierwszym miejscu z pewnością pomoże nie oceniać, a próbować. Powiedziałbym jeszcze, w kontekście biznesowym, żeby nie iść jak koń w klapkach na oczach do swojego celu. Nawet jeśli opracowałyśmy strategię, plan, to warto się podczas drogi porozglądać. Jeśli idziemy w klapkach na oczach, to nie widzimy pojawiających się szans lub zagrożeń. Wtedy reagujemy za późno albo nie wykorzystujemy wspaniałych możliwości. A z własnego doświadczenia wiem, że warto.
Konkurs Sukces Pisany Szminką Bizneswoman Roku już od 13 lat nagradza odnoszące sukcesy Polki. Laureatki i finalistki poprzednich edycji zyskały nie tylko rozgłos, ale przede wszystkim możliwości rozwoju.
Zobacz też:
- Dramat dziewczynek w Dolinie Omo. "Cierpią od pokoleń i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić"
- Irena Wielocha - kobieta zawsze młoda. "Nie zgadzam się, żeby starość mnie dogoniła"
- Generacja Z na rynku pracy. "Są szybsi niż wszystkie dotychczasowe pokolenia"
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne/fot. Joanna Paxton