Rzucił wszystko i maszeruje do Japonii. "Ta wędrówka ma zmienić moje życie"

Rzucił wszystko i maszeruje do Japonii
DD_20251013_Podroz_napisy
Mateusz Krzyżanowski od prawie roku jest na pieszej wyprawie, która prowadzi z Myśliszewic (k. Radomia) do Japonii. Ta podróż była jego marzeniem i nie jest tylko sportowym wyzwaniem, ale też duchową przemianą. Powodem decyzji był wypadek, któremu uległ, po którym postanowi realizować to, czego pragnie. Opowiedział o tym w Dzień Dobry TVN.

Mateusz Krzyżanowski i jego niezwykła podróż

W trakcie podróży Mateusz Krzyżanowski zdobył już Kazbek (5054 m n.p.m.) – jego pierwszy pięciotysięcznik i najwyższy punkt, na którym kiedykolwiek stanął. Przeżył też bezsenną noc w rumuńskich górach, otoczony przez niedźwiedzie brunatne. W jego wyprawie wspiera go żona, a nawet odwiedza go w niektórych krajach. Odważny podróżnik codziennie z nią rozmawia, a po przekroczeniu granicy kolejnego kraju pisze listy.

- Moim problemem było też uzależnienie i ta wędrówka jest po to, aby zmienić swoje życie. Na początku bardzo się obawiałem, lecz czym dalej od Europy, ludzie bardziej są otwarci. Zapraszają mnie na herbatę, posiłki, czasem zapraszają mnie do domów swoich, abym odpoczął u nich, więc bardzo mnie to zaskoczyło - zaznaczył w rozmowie z Dzień Dobry TVN.

Wędrówka dla dobra rodziny

Mateusz Krzyżanowski pokonuje trasę pieszo, jednak w niektórych momentach musiał skorzystać z transportu. - Na przykład z Baku do Aktau przepłynąłem promem i z Hongkongu doleciałem samolotem - mówił. Jak ludzie reagują, gdy przechodzi obok nich z ogromnym plecakiem?

- Na początku pytają się, gdzie idę. Jak mówię, że do Japonii, to się łapią za głowę, ale chciałbym zobaczyć kulturę i krajów, przez które przechodzę. Plecak waży 33 kilo, więc nie jest lekko, mam jedzenie, wodę, ciuchy, namiot - wyliczał podróżnik. A jak pomysł niezwykłej podróży odebrali jego bliscy?

- Na początku wszyscy myśleli, że żartuję, ale okres przygotowań do mojej wyprawy trwał dwa lata. No i po ostatnim czasie stwierdzili: o, chyba jednak pójdzie. Żona wspiera mnie w mojej wyprawie, wie, że to dla mojego dobra i w sumie dla naszego dobra, dla mnie i dla naszej rodziny - podsumował Mateusz.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości