- Firma Victoria Cruises Line (VCL) oferuje luksusowe rejsy statkiem.
- Niestety żadna z wypraw się nie odbyła. Wielu klientów czuje się oszukanych.
- Poszkodowani klienci walczą o odzyskanie wpłaconych pieniędzy.
Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.
Oszukani przez organizatora luksusowych rejsów
Victoria Cruises Line to firma, która oferuje luksusowe rejsy w bardzo przystępnej cenie. Kabiny na trzyletnią podróż po 115 krajach kosztują zwykle 3840 dolarów (około 14 000 zł) miesięcznie.
BBC podało, że wiele osób wpłaciło zaliczki, ale nie doczekały się ani rejsu, ani zwrotu pieniędzy. Co więcej, okazało się, że VCL nie posiada ani reklamowanego statku, ani nie ma podpisanej umowy leasingu. Jedna z poszkodowanych osób podała, że pierwszy termin wypłynięcia zaplanowano na maj 2023 roku. Od tamtej pory firma wielokrotnie przesuwała datę startu, tłumacząc to niespełnieniem warunku 80-procentowego obłożenia, koniecznego do wyczarterowania statku.
Firma tłumaczy, że klienci byli o tym poinformowani. - Gdybyśmy podpisali umowę leasingu na początku 2024 roku, musielibyśmy zapłacić około 18 milionów dolarów za nic - napisali przedstawiciele firmy w odpowiedzi na pytania BBC.
Kolejną datę rozpoczęcia rejsu wyznaczono na 26 lipca 2025 roku. Jednak i tym razem podróż nie doszła do skutku. - Pomimo opóźnień, w ostatnich tygodniach zaobserwowaliśmy zaskakujący wzrost zainteresowania – to wyraźny sygnał, że nasze wspólne marzenie wciąż żyje - przekazano na stronie VCL.
Turyści mieli wypłynąć w luksusowy rejs. Teraz walczą o odzyskanie pieniędzy
Oszukani klienci starają się odzyskać pieniądze, jednak VCL konsekwentnie odmawia zwrotów wpłaconych środków. W konsekwencji wiele poszkodowanych osób wystąpiło na drogę prawną lub złożyło skargę do rządowych agencji ochrony konsumentów. Firma VCL przyznała, że odnotowała 132 anulacje i przeanalizowała 38 skarg, ale w jej ocenie są one bezpodstawne. Jako powody wstrzymania wypłat firma wskazuje kwestie administracyjne, błędne dane bankowe, nieprzesłanie w terminie umów rozwiązania lub kontrole związane z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy.
Graham Whittaker, były australijski dziennikarz, jest zdania, że VCL zebrało miliony dolarów od klientów. - Sprawa stała się nieprzyjemna, gdy odkryliśmy dziesiątki osób, które nie otrzymały zwrotu środków - wyjaśnił Whittaker. Gdy klienci zaczęli mówić o sprawie głośno i dzielić się swoimi historiami z mediami, otrzymywali od VCL groźby pozwów sądowych. Firma potwierdziła BBC, że "podejmie kroki prawne przeciwko każdemu, kto próbuje rozwiązywać swoje skargi w mediach społecznościowych".
Firma VCL zaprzecza i zapewnia, że nie ma mowy o oszustwie. Przedstawiciele firmy twierdzą, że to poszkodowani nie mogą pogodzić się z brakiem prawa do zwrotu. - Nasza firma nigdy nie zniknęła, odpowiadamy na każdy e-mail, więc nie jesteśmy firmą widmo - podkreśliło VCL.
Warto dodać, że klienci wielokrotnie prosili firmę Meta usunięcie reklam VCL, jednak te cały czas pojawiają się w mediach społecznościowych.
Więcej na ten temat można przeczytać na stronie tvn24.pl.
Zobacz także:
- Pacjentka zaatakowała pielęgniarkę. Miała uderzać jej głową o podłogę
- Wyjął niemowlę z inkubatora i rzucił nim o ziemię. Ojciec skazany na dożywocie
- "Kolejny łoś stracił życie na ogrodzeniu". Jest apel Kampinowskiego Parku Narodowego
Autor: BC/dap/Katarzyna Oleksik
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Walter Bibikow/Getty Images