Reklamy z lat 90. oglądamy z łezką w oku i zarazem nutą zażenowania. Te krótkie filmiki są przecież najlepszym zwierciadłem całego społeczeństwa – jego aspiracji, możliwości i wyobrażeń luksusu. A te tuż po przemianie ustrojowej nie były zbyt wyrafinowane: fluorescencyjny pumeks, pachnący proszek do prania i kolorowe gumy do żucia. Oczywiście amerykańskie.
Krótka historia reklamy
Reklama towarzyszy ludzkości w zasadzie do momentu, w którym pojawiły się pieniądze i handel. Prawdziwą rewolucję przyniosło jej wynalezienie druku. Za pierwszą reklamę uważa się opublikowany w 1480 roku wielkanocny poradnik dla duszpasterzy. W 1612 roku w Paryżu pojawiło się pierwsze pismo ogłoszeniowe „Journal General d’Affiches”. Rozpędu branża nabrała w XIX wieku, wtedy pojawiły się pierwsze agencje informacyjne. Dziś rynek reklamowy w Polsce to 9,97 mld zł.
Jedną z pierwszych polskich reklam był film promujący Polskiego Fiata 508, który pojawił się w 1932 roku. Siedem lat wcześniej szeroko pojęta promocja stała przedmiotem akademickiej refleksji w Wyższej Szkole dla Handlu Zagranicznego we Lwowie. Rynek reklamy komercyjnej zaczął kiełkować w 1983 roku i prawdziwy rozkwit przypadł na czasy pachnącego dobrobytem wschodzącego kapitalizmu lat 90.
Pierwsze polskie reklamy
Prusakolep był jednym z pierwszych polskich produktów, które mogły się pochwalić nowoczesną reklamą telewizyjną. Środek na wszechobecne wówczas karaluchy promował film, którego stylistyki nie powstydziliby się twórcy najbardziej wyrafinowanych psychodelicznych horrorów. Marketingowy cel został osiągnięty, a reklamówka z 1989 roku do dziś uchodzi za kultową.
Nie inaczej jest w przypadku reklamy fluorescencyjnych pumeksów Purocolor. Filmik przedstawiający modelkę w wannie to swoista meta reklama. Producenci postanowili przedstawić proces twórczy, który doprowadził ich do rewolucyjnego – jak na tamte czasy - przedstawienia nagiej kobiety skąpanej w obłoczku kąpielowej piany. W warstwie słownej ta realizacja jest kwintesencją copywritingu tamtej dekady – pada nazwa produktu, firmy oraz zapewnienie, że jest najlepszy. Dziś ciężko uznać to za szczyt finezji, jednak ówcześnie był to prawdziwy szok.
Uśmiech wzbudza również promocja PKS, gdzie podróżnych wita w autobusie hostessa, której beżowa garsonka sprawia, że wsiadający na pokład mężczyźni są przekonani, iż właśnie zobaczyli anioła. Każdy, kto pamięta podróże autokarowe w latach 90., doskonale wie, że, jeśli pozostaniemy w tym porządku, to bliżej było im do piekła niż raju.
- Komunikaty reklamowe w latach 90-tych doskonale odzwierciedlały polski wolny rynek z tamtych czasów. Odwołania do kultury i tradycji mieszały się z żartami o różnym poziomie wyrafinowania oraz z epatowaniem kobiecymi wdziękami jak zapachy z barów na Stadionie Dziesięciolecia – mówi Maria Kurzyca, senior copywriter w BBDO WWA, jurorka VIII edycji konkursu Papaya Young Directors. - Branża raczkowała, standardy dopiero trzeba było wypracować, marki budowało się więc intuicyjnie, to w praktyce oznaczało „co się komu podoba”. Większość z nas doskonale pamięta Wojciecha Manna, który w roli dyrektora domu towarowego życzył sobie, aby reklama przyciągała, była kolorowa i „lągo żeby się obracało nasze”. Dziś mamy trochę mniejszy rozmach, ale wciąż pojawiają się rzeczy prowokujące do dyskusji – podsumowuje.
Zobacz także:
- "Potrafi inspirować dorosłych". Obraz małej Polki zachwycił samą królową Elżbietę II
- Gwiazdy na gali rozdania nagród Emmy. Zobaczcie najlepsze stylizacje
- Polacy nie chcą wracać do biur. "To ucieczka od rytuału biurokratycznego"
Autor: Adam Barabasz
Źródło zdjęcia głównego: vm / Getty Images