Drastyczne billboardy na ulicy
Franek jest dzieckiem niepełnosprawnym. Jak wyjaśniła jego mama, to co chłopiec widzi i co słyszy odbiera bardzo bezpośrednio.
Dlatego chciałabym i robimy wszystko jako rodzice, żeby zapewnić mu dobrostan emocjonalny, żeby mógł się rozwijać i wchodzić w dorosłość chociażby bez leków psychotropowych
- powiedziała Agnieszka Kossowska, mama chłopca.
Niestety pomimo ogromnych starań rodziców, są czynniki, które to uniemożliwiają. Jednym z nich są billboardy z drastycznymi treściami, których na ulicach jest pełno. Zdjęcia, które dla dorosłych są zbyt przerażające, ustawiane są przed placami zabaw i szkołami.
- Wpadliśmy na auto dostawcze oklejone drastycznymi zdjęciami zakrwawionych zwłok dziecięcych. Dla Franka to był szok, to było coś tak okropnego. On był kompletnie zamrożony. Zaczął się odwracać, nakładać czapkę na oczy. Był w tak ogromnym lęku – stwierdziła pani Agnieszka.
Chłopice przerażony pytał, kto i dlaczego zabija dzieci, chciał też dzwonić na policję. – Skutek był taki, że Franek odmówił wychodzenia z domu – powiedziała jego mama. Niestety sytuacja się powtórzyła, kiedy pani Agnieszka postanowiła zabrać synka na sanki za miasto. – Przy drodze dojazdowej do A4 stoi kolejny baner. Wyjeżdżamy na A4 - jeden baner z zakrwawionymi zwłokami, za chwilę drugi. Dlaczego ja jako rodzic nie mogę bez lęku wyjechać z moim dzieckiem na sanki? Gdyby równie wielkie zdjęcia pornograficzne zamieścić w centrum miasta, natychmiast doszłoby do zatrzymania przez policję – dodała.
Pani Agnieszka postanowiła zgłosić sprawę na policję. – Ruszyła petycja i zaczęła się zbiórka podpisów. Razem z tą zbiórką podpisów, zaczęły trafiać do mnie różne wiadomości. To są zaskakujące i trudne głosy. Jedna osoba napisała, że dziecko jej znajomej w pewnym momencie zabroniło mamie podchodzić do siebie. Po wyjeździe do babci powiedziało, że babcia może przytulać – powiedziała. Kobieta pociągnęła temat. Okazało się, że dziewczynka usłyszała, że matki w Polsce zabijają swoje dzieci i czekała, kiedy jej mama ją zabije. - Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka. Nie możemy tak brutalizować rzeczywistości wokół nas, że nikt nie będzie w stanie w tej brutalnej rzeczywistości funkcjonować – zauważyła Agnieszka Kossowska.
Drastyczne zdjęcia a psychika dzieci
Dr Joanna Ławicka, pedagog specjalna i autorka książek o rozwoju dzieci, zauważa, że sytuacja dotyczy większej grupy. Kiedy widzą tak drastyczne treści, są przerażone. - To jest temat, który dotyczy absolutnie wszystkich dzieci. Jedne będą bardziej przestraszone, inne będą nieco mniej przestraszone. Generalnie te emocje będą im towarzyszyły (…) Te treści są na tyle wyraźne, na tyle ekspansywne, nie da się ich wyłączyć, nie da się dzieciom oczu zasłonić, nie da się ich odwrócić od tego. Będą raniły – powiedziała.
Co rodzice mogą zrobić w takiej sytuacji? - Powinniśmy odpowiadać na emocje dziecka, nie zaprzeczać. Nie możemy dzieciom wmawiać, że nic się nie dzieje, kiedy się dzieje – wyjaśniła.
Przerażające billboardy a polskie prawo
Zdawać by się mogło, że twórcy billboardów, które mijamy na ulicy są bezkarni. - Pamiętajmy, że nasze otoczenie jest miejscem, gdzie ścierają się dwie sfery. Prawo do prywatności i wolności słowa. Przepisy powinny uwzględniać obie te wartości. Niestety żyjemy w świecie, w którym mamy taki nieustanny pomruk informacyjny i kampania społeczna, żeby się przebić do nas musi krzyczeć. Oczywiście ten krzyk nie może być drastyczny i nie może przekraczać naszych granic – wyjaśnił prof. Michał Jackowski, prawnik.
Są przepisy, które pozwalają nam na walkę. – Niewielu z nas wie, że Polska od 16 lat jest stroną Europejskiej Konwencji Krajobrazowej. W ogóle się o tym nie mówi. Niewielu wie, że od 5 lat każda gmina może uchwalić uchwałę reklamową, która może ograniczyć miejsce, w którym pojawi się reklama. Ile gmin zdecydowało się przyjąć takie uchwały? 30. Co setna gmina. Dlaczego tego nie robią? Może dlatego, żeby podczas kampanii wyborczej móc umieścić blisko szkoły, szpitala, placówki zdrowia – reklamę wyborczą? – stwierdził ekspert.
Inną opcją jest zgłoszenie sprawy na policję. – Przekaz drastyczny lub billboard niczym nie różni się od wybryku czy nieprzyzwoitego ogłoszenia, które umieścimy – wyjaśnił.
Co jeszcze można zrobić w tej sytuacji. Zobacz całą rozmowę:
Zobacz też:
Depresja - główna przyczyna samobójstw. Gdzie szukać pomocy w walce z tą chorobą?
Przez stres straciła słuch. "Może moja historia zmobilizuje innych i postanowią być szczęśliwi"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Anna Korytowska
Reporter: Bartek Bandoła