W poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty
Wykonany z drogocennego kruszcu wystój pałacowego gabinetu został skradziony przez nazistowskie wojska w 1941 roku z Carskiego Sioła. Do dziś losy zabytku pozostają nieznane, a historia jego zaginięcia rozpala do czerwoności umysły badaczy z Rosji, Niemiec i Polski.
XVIII-wieczne dzieło to imponujących rozmiarów panele ścienne, kandelabry i kinkiety oraz inne elementy dekoracji wykonane z precyzyjnie dopasowanych do siebie bursztynów. Zachwyciło cara Piotra Wielkiego, który otrzymał je w podarunku od cesarza Fryderyka Wilhelma. W ten sposób Bursztynowa Komnata trafiła do Carskiego Sioła, skąd w 1941, w drewnianych skrzyniach, niemieckie wojska przewiozły ją do Królewca. Ostatnią pewną wiadomością na jej temat jest informacja o umieszczeniu kufrów w zamkowych piwnicach w 1994 roku.
Tajemnice wraku Karlsruhe
Ślad, który podjęli badacze, prowadzi na dno Bałtyku. W okolicach portu Ustka, na głębokości 90 metrów spoczywa wrak, który zdaniem naukowców jest pozostałością po okręcie SS Karlsruhe zatopionego przez Rosjan w ostatnich dniach wojny. Na zatopionym statku płetwonurkowie - prócz sprzętu wojskowego - znaleźli tajemnicze skrzynie. Okoliczności feralnego rejsu pozwalają sądzić, że na pokładzie mogą znajdować się skarby.
- Po pierwsze Karlsruhe wypłynął jako ostatni z Królewca, tuż przed zajęciem przez Rosjan, po drugie w silnej eskorcie, po trzecie było na nim 360 ton ładunku, co nie było normalne, bo Niemcy ewakuowali wtedy przede wszystkim ludzi - wyjaśnia Tomasz Stachura, fotograf i nurek wrakowy.
Celem podwodnej ekspedycji była przede wszystkim identyfikacja wraku. W miarę jak statek odsłaniał swoje tajemnice, nurkowie zaczęli podejrzewać, że skrzynie znajdujące się w ładowniach, mogą zawierać zrabowane kosztowności w tym obiekty muzealne. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia badaczy, istotną kwestią będzie fakt, czy wrak zostanie uznany za mogiłę wojenną - jeśli tak, wydobywanie z niego przedmiotów będzie niemożliwe.
- Będzie wielkie zamieszanie dyplomatyczne, ale to już nie będzie nasz problem, bo nasza działka się skończy, jak potwierdzi się, że jest tam coś cennego. Czy znajdzie się tam Bursztynowa Komnata czy inne skradzione przez Niemców rzeczy, to i tak trzeba będzie coś z tym zrobić - podsumował gość Dzień Dobry TVN.
Zobacz też:
Beata Kozidrak o sekretach, które zdradza w autobiografii. "To opowieść dziewczynki z kompleksami"
Martyna Wojciechowska rusza na podbój Internetu. "Praca w telewizji jest lamerska"
Autor: Adam Barabasz