- Do dramatycznego wypadku doszło 26 lipca na jednym z festynów w Wielkiej Brytanii, chwilę przed godz. 23
- Z relacji lokalnych mediów wynika, że 18-latka bawiła się na karuzeli, gdy nagle poślizgnęła się i upadła, wskutek czego jej włosy wkręciły się w mechanizm
- Kobieta została natychmiast przewieziona do szpitala, a karuzela, na której doszło do wypadku, została wyłączona z użytku aż do końca festynu
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo:
Mrożący krew w żyłach wypadek na brytyjskim festynie
Do dramatu doszło 26 lipca na jednym z festynów w Wielkiej Brytanii, chwilę przed godz. 23. Z relacji lokalnych mediów wynika, że 18-latka bawiła się na karuzeli, gdy nagle poślizgnęła się i upadła, wskutek czego jej włosy wkręciły się w mechanizm.
Jak podaje magazyn "Daily Echo", niedaleko miejsca wypadku znajdowała się wówczas 51-letnia Emma Perry, która do wesołego miasteczka wybrała się ze swoją swoją 17-letnią córką. Jak się okazało, kobieta pracuje jako pielęgniarka na oddziale kardiologii w szpitalu Southampton General Hospital. Gdy tylko usłyszała wołanie o pomoc, od razu pobiegła w stronę 18-letniej poszkodowanej.
"Jej przyjaciółka zeszła z karuzeli i przekazała, że dziewczyna krwawi, więc zaoferowałam swoją pomoc. Gdy dotarłam na miejsce, zobaczyłam, że 18-latka ma zerwane trzy czwarte skóry głowy" - podkreśliła Emma Perry w rozmowie z "Daily Echo".
Pielęgniarka dodała również, że całe zdarzenie bardzo nią wstrząsnęło.
"Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby jej pomóc. Bardzo współczuję tej dziewczynie i jej rodzinie. Oni są teraz najważniejsi" - zaznaczyła.
Organizator imprezy zapewnił, że "nikt nie chciał nikogo skrzywdzić"
W rozmowie z "Daily Echo" pielęgniarka podkreśliła również, że na miejsce przybyła straż pożarna, która musiała wyciąć część karuzeli, by uwolnić z niej włosy 18-latki.
"Krzyczała i była bardzo zaniepokojona. To było bardzo traumatyczne" - zaznaczyła.
18-latka została natychmiast przewieziona do szpitala, a karuzela, na której doszło do wypadku, została wyłączona z użytku aż do końca festynu.
"Nikt nie chciał nikogo skrzywdzić. My jesteśmy firmą rodzinną. Ostatnia noc była bardzo trudna, zwłaszcza dla właściciela tej karuzeli. Bezpieczeństwo jest dla nas priorytetem i współczujemy poszkodowanej oraz jej rodzicom" - podkreślił w rozmowie z "Daily Echo" Charles Cole, organizator festynu.
Zobacz także:
- Dzieci próbowały dostać się na szczyt wiatraka. "Chciały nagrać filmik"
- Influencerka przez przypadek wykąpała się w ściekach. "Popełniłam fatalny błąd"
- Odnaleziono płonące szczątki samolotu pasażerskiego. Na pokładzie było niemal 50 osób
Autor: Aleksandra Kokot
Źródło: "Daily Echo"
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images/ Lugaaa