Czechy - katastrofa kolejowa. Nie żyje jedna osoba
Po północy ratownicy dotarli do ciała maszynisty pociągu osobowego, który we wtorek wieczorem najechał na skład pocztowy przed miejscowością Czeski Brod w środkowych Czechach.
W katastrofie, do której doszło na najbardziej uczęszczanym odcinku w czeskim systemie kolejowym, ciężko rannych zostało czterech pasażerów. Dwóch z nich śmigłowcami przetransportowano do szpitali w Pradze. Pozostali z około 30 rannych mają średnie lub lekkie obrażenia. Wszyscy trafili już do szpitali. W pociągu osobowym jechało około 200 pasażerów.
Na miejsce tragedii przyjechał wicepremier i minister transportu Karel Havliczek. Jak powiedział dziennikarzom, 34-letni maszynista pociągu osobowego był doświadczonym kolejarzem. Był wypoczęty, niedawno wrócił z urlopu.
Katastrofa kolejowa w Brodzie
Linia łącząca Pragę z Kolinem, na której doszło do katastrofy, jest nie tylko najbardziej uczęszczaną, ale także najlepiej technicznie zabezpieczona przed zdarzeniami nadzwyczajnymi.
Minister transportu Karel Havliczek stwierdził, że nie chce zbyt wcześnie wyciągać wniosków na temat przyczyny katastrofy. Inspekcja transportu kolejowego nie wyklucza pierwszych, wstępnych raportów w środę po południu.
Do katastrofy doszło na głównej trasie kolejowej z Pragi do Kolina. Piętrowy pociąg osobowy, jadący z Pragi do Rzeczan nad Łabą, najechał na ekspresowy skład pocztowy, który w godzinach późnowieczornych i nocnych kursuje między Pragą a Ostrawą. Pociąg pocztowy czekał na zgodę na wjazd na stację w Czeskim Brodzie.
To kolejny taki wypadek w ostatnim czasie. We wtorek (7 lipca) w pobliżu czeskiej miejscowości Pernink doszło do czołowego zderzenia dwóch pociągów pasażerskich. W wypadku zginęły dwie osoby, a wiele zostało rannych. Trwa śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy. Obejrzyj materiał:
Zobacz też:
Shinkansen - najszybszy i najbardziej punktualny pociąg na świecie
Maszynista zaczyna pracę 2 godziny przed kursem
Widzimy się w Dzień Dobry Wakacje! Na program zapraszamy w każdą sobotę i niedzielę od 9:00.
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: PAP