Moda na sharenting, czyli nadmierne pokazywanie wizerunku swoich dzieci w internecie bez ich zgody, trwa nie od dziś, mimo że w przestrzeni publicznej nie brakuje informacji na temat szkodliwości takiego zachowania. Okazuje się jednak, że to zjawisko poszło o krok dalej i powstał "rodzicielski trolling", który zbadały naukowczynie z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na czym on polega? Jakie zagrożenia z niego wynikają?
Niestety pomimo wielu ostrzeżeń, rodzice dalej chętnie dzielą się życiem swoich, często malutkich, dzieci w mediach społecznościowych. W internecie nic nie ginie, dlatego może to prowadzić do nieprzyjemnych sytuacji w przyszłości. Badaczki z Uniwersytetu Jagiellońskiego zauważyły pewną odmianę sharentingu, którą nazwały "rodzicielski trolling".
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo.
Co to jest rodzicielski trolling?
Dr Zuzanna Sury z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Jagiellońskiego wyjaśniła, że chodzi o zjawisko, w którym rodzic nie tylko udostępnia wizerunek swojego dziecka w sieci, ale także pokazuje pociechę w sytuacji dla niego niekomfortowej lub ośmieszającej. Przykładem jest np. straszenie dzieci i publikowanie ich reakcji.
- Wydaje się, że niby nic się nie stało. Wygląda na to, że to nie jest przemoc fizyczna, ale zastanówmy się, czy to jednak nie jest pewna przemoc emocjonalna – wyjaśnia Zuzanna Sury.
W jakim celu rodzice uprawiają rodzicielski trolling?
Wielu twórców tego typu treści argumentuje to odczarowywaniem rodzicielstwa i podkreśla swoje pozytywne intencje. Natomiast wszystko wskazuje na to, że głównym celem jest zdobycie popularności dzięki dzieciom, a niestety takie wideo mają duży potencjał viralowy.
- To widać, że niektóre materiały są po prostu specjalnie inspirowane przez rodziców, żeby na przykład zostać bohaterem na popularnym profilu, który udostępni ten materiał dla innych – wskazała Magdalena Bigaj z Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.
Jakie zagrożenia wynikają z rodzicielskiego trollingu?
Wśród zagrożeń eksperci wymieniają, m.in. zwiększone prawdopodobieństwo przemocy rówieśniczej w przyszłości oraz ryzyko, że materiały trafią w niebezpieczne miejsca, np. do środowiska pedofilskiego.
Dr Konrad Ciesiołkiewicz z Uczelni Korczaka w Warszawie podkreślił także, że w ten sposób pozbawia się dziecko prawa do opowiedzenia historii życia w taki sposób, w jaki ono chce je opowiedzieć.
Jeśli coś trafi do internetu, może być poza czyjąkolwiek kontrolą. - Nawet połowa materiałów w tak zwanych środowiskach pedofilskich pochodzi bezpośrednio od rodziców, którzy nie wiedzą, co robią – zwrócił uwagę Ciesiołkiewicz.
Zuzanna Sury wskazała z kolei, że im więcej ośmieszających dzieci filmów powstaje, tym bardziej "staje się dla nas normalne, że dziecko jest dla dorosłych przedmiotem rozrywki".
Kliknij w poniższy link, aby zobaczyć materiał TVN24 na ten temat.
Co rodzice są gotowi zrobić dla lajków
Zobacz także:
- Czy dzieci mogą się malować? "Są rodzice niedojrzali, którzy sami potrzebują dorosłego, który im powie "stop"
- Chodzi nago przy czwórce swoich dzieci. Influencerka szokuje wyznaniem
- Czy zakaz smartfonów w szkole to dobry pomysł? Uczniowie komentują
Autor: Aleksandra Podedworna
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Canva