Uskarżał się na ból głowy. Ratownicy medyczni stwierdzili atak epilepsji
Paweł miał 32 lata, spełniał się jako szczęśliwy mąż i ojciec. Mieszkał z bliskimi w niewielkiej wsi Kozy położonej 7,5 km na wschód od Bielska-Białej. 29 listopada 2021 roku wyruszył do pracy pociągiem. W trakcie podróży dwukrotnie kontaktował się z żoną, uskarżając się na silny ból głowy. Okazało się, że był to jedynie wstęp do tragicznych wydarzeń.
Zdrowie
Po dotarciu do stacji docelowej mężczyzna poczuł się znacznie gorzej. Ochroniarze dworca wezwali pogotowie. Jak czytamy na tvn24.pl, o godz. 8:39 wykonano Pawłowi test antygenowy w kierunku SARS-CoV-2. Wynik był negatywny, a powtórne badanie jedynie go potwierdziło. W karcie czynności medycznych ujęto następujące objawy: drgawki, afazja, zasłabnięcie, skóra blada, temperatura w normie, źrenice prawidłowe, brak obrażeń. Ratownicy podali 32-latkowi relanium oraz clonazepamum, czyli lek stosowany u chorych na padaczkę, a następnie przetransportowali go do szpitala wojewódzkiego.
- Syn był bardzo pobudzony, próbował usiąść, wstać, machał rękami. Jak go głaskałam, to się trochę uspokajał. Miał otwarte oczy, ale wydaje mi się, że mnie nie poznał (...). Nie miał butów i skarpet, nie wiedziałam dlaczego. Był zmoczony, posikał się. Okrywał się kurtką, próbował naciągnąć ją na siebie, jakby się wstydził i chciał ukryć te mokre spodnie, a może marzł. To było takie nieludzkie. Zapytałam ratowników, czy może jest mu zimno. Podkręcili ogrzewanie - wspomina matka mężczyzny, która dotarła na miejsce po rozmowie z synową.
Bielsko-Biała. Sześć godzin w karetce, sześć dni na OIOM-ie
Paweł spędził w karetce sześć godzin. Jego matka poinformowała ratowników medycznych, że w dzieciństwie chorował na epilepsję i w napięciu oczekiwała na dalszy rozwój zdarzeń. Dlaczego przyjęcie na oddział nie mogło odbyć się szybciej?
- Trudno mi powiedzieć. Po kolejnej interwencji naszego zespołu lekarz z SOR powinien porozmawiać z lekarzem pogotowia. Nie było takiej chęci. Wszyscy skupili się na tym, że chory miał wywiad ocierający się o alkohol. Przecież my nie przywozimy do szpitala zdrowych, żeby ktoś miał więcej roboty. Pacjent został przyjęty dopiero po telefonie dyrektora pogotowia do kierownika SOR. To zaniedbanie. Absurdalna, niczym nieuzasadniona zwłoka - mówi lekarz Marek Frymorgen.
Po wielogodzinnym oczekiwaniu 32-latek został przyjęty na oddział neurochirurgiczny. Tam wykonano szereg badań. Lekarze postawili diagnozę: krwotok mózgowy do półkul, podkorowy.
- Z dokumentów wynika, że tomografia komputerowa wykazała olbrzymi tętniak. Nie znam się na tym. Tłumaczono nam, że mózg został bardzo zniszczony długotrwałym ciśnieniem i wyciekiem krwi, że jedynym plusem jest to, że to młody człowiek i dlatego ma szanse się wybronić. Operacja była bardzo ciężka, natychmiast respirator. W szóstej dobie na OIOM-ie - śmierć (...). Nie mam zastrzeżeń do opieki w szpitalu, zrobili, co mogli. Syn nie był zdrowy (...). Ale tak długo czekał na pomoc? Od godziny siódmej, kiedy poczuł się źle, do operacji minęło około 12 godzin. Nie widzieli, że leki nie działają? Przy przyjęciu do szpitala wpisali, że ma oczopląs i niedowład prawej ręki. Nie miał tego w karetce, gdy się z nim żegnałam, miał mocny uścisk - opowiada matka Pawła.
Sprawa trafiła do prokuratury
Sprawą Pawła zajęła się Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe. Jak czytamy na tvn24.pl, zabezpieczono oryginały dokumentacji medycznej dotyczącej przebiegu leczenia 32-latka. Przesłuchana została także matka mężczyzny.
- Podpisałam zgodę na zwolnienie wszystkich z tajemnicy lekarskiej, żeby każdy musiał mówić. Nie chcę usłyszeć, że zawiódł system. Ludzie zawiedli. W karcie zgonu Pawła, tam, gdzie trzeba wpisać miejsce, szpital nie wpisał miasta, tylko OIOM. Musiałam tam jechać jeszcze raz, żeby poprawili. Zawiozłam synowej, bo bez tego nie załatwiłaby pogrzebu, a ona mówi: "Mamo, tam jest błąd. Wpisali, że zmarł 4 grudnia". Pochowaliśmy Pawła z tą datą, nie wytrzymałabym psychicznie kolejnej wizyty w szpitalu. Kumulacja błędów - przyznaje pogrążona w żalu kobieta.
Historia Pawła została szczegółowo opisana na tvn24.pl. To jeden z najlepszych tekstów, jaki ukazał się w serwisie na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Chłopiec mógł stracić rodziców przez ich konflikt. "Dzieci, które są w takiej sytuacji, przeżywają traumę"
- Miejsce, w którym niechciane maluszki czują miłość. "To jest sposób na życie, a nie praca"
- Mieszkańcy bez ogrzewania i ciepłej wody zimą. "Śpię w dresach, w kapturze"
Autor: Małgorzata Goślińska/tvn24, Magdalena Brzezińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Joaquin Barbara/Getty Images