Michel Moran wspomina beztroskie lata w Andaluzji. "Robiliśmy chleb o trzeciej w nocy"

Michel Moran w Andaluzji
Hiszpańskie korzenie Michela Morana
Źródło: Dzień Dobry TVN
Michel Moran - znany ze swojego ciepła i francusko-polskiego temperamentu - zabrał nas w podróż do rodzinnej Kordoby. W rozmowie z Dzień Dobry TVN opowiedział o miejscach, które ukształtowały jego charakter, o smakach, zapachach i tradycjach, które do dziś nosi w sercu.
Kluczowe fakty:
  • Plaza de la Corredera w Kordobie jest dla Michela Morana miejscem pełnym wspomnień z dzieciństwa.
  • W dzieciństwie spędzał tam wiele czasu z rodziną - rodzicami, braćmi i kuzynami.
  • Choć od lat mieszka w Polsce i wcześniej przez trzy dekady żył we Francji, Michel Moran czuje się Hiszpanem.

Michel Moran wspomina beztroskie lata w Andaluzji

Plaza de la Corredera w Kordobie to dla Michela Morana nie tylko piękny plac, ale przede wszystkim miejsce pełne wspomnień. To tu, jak mówi, czuć zapach gorącej czekolady i słodkich churros, które jego babcia i prababcia przygotowywały według tej samej, niezmiennej receptury. W dzieciństwie spędzał tu długie godziny z rodzicami, braćmi i kuzynami, ucząc się, że szczęście nie wymaga wiele - wystarczy wspólny śmiech i domowe śniadanie.

Michel podkreślał, że w Kordobie tradycje są święte: nikt nie "kombinuje", a każdy smak ma swoją historię. Mimo że miasto się zmieniło, a dawne domy zyskały nowoczesny wygląd, duch Andaluzji pozostał ten sam.

- Mówimy głośno, dzieci na ulicy do późna w nocy i każdy musi mieć telewizję w kawiarni. Na wszelki wypadek, jeśli będzie mecz - powiedział nasz gość.

Michel zaprowadził nas w ciekawe miejsce, związane z pewnym zaskakującym wspomnieniem. Wszystko wydarzyło się, gdy miał 9-10 lat i bawił się z bratem i kuzynem. - Tutaj było takie horno, taka piekarnia. I strzelaliśmy z wiatrówki, Feliz, która się nazywała, ta właścicielka piekarni. Ona krzyczała, a myślałem, że ona wiedziała, że to my, wiesz, kto mógł inaczej, że miała dziury w prześcieradle i tak dalej. Tak się śmialiśmy z bratem, głupi byliśmy - wspominał kucharz.

Chłopcy nocami zakradali się także do piekarni, by "pomagać" przy wypieku chleba. Dziś Moran wspomina to z uśmiechem, przyznając, że bardziej przeszkadzali, niż pomagali. - Poszliśmy tutaj o trzeciej w nocy, otwieraliśmy drzwi i robiliśmy ten chleb z nimi do szóstej, siódmej rano - dodał.

Niezapominane wspomnienia z Kordoby

W opowieści Michela Morana Kordoba staje się symbolem dziecięcej radości - miejscem, gdzie wystarczyło wypełnić patio wodą, by stworzyć "basen marzeń". Szef kuchni podkreślał, że współczesny świat często zapomina, jak ważna jest prostota i wspólnota.

Choć od lat mieszka w Polsce i przez ponad trzy dekady żył we Francji, wciąż czuje w sobie hiszpańską duszę. Uważa, że jego tożsamość to mieszanka trzech kultur – jak koktajl, w którym każda nuta ma znaczenie.

- Wychowanie, krew i duszę mam hiszpańską - podsumował Michel.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości