Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce
- Sytuację mamy dobrą - mówiła Jadwiga Caban-Korbas na początku pandemii. Kiedy ówczesna dyrektor słubickiego Sanepidu apelowała o spokój, śmiała się z niej cała Polska. Wówczas chorowała jedna osoba. 1 kwietnia 2022 roku odnotowano 4053 przypadków koronawirusa, zmarły 74 osoby, a Polacy – za pozwoleniem ministra zdrowia – ochoczo porzucili maseczki i zatłoczonymi autobusami wracają do pracy stacjonarnej. I nikt z tej okazji żartów nie robi.
- Oficjalnie zostały zniesione, ale rekomendacja ich noszenia jest zachowana – zaznacza Jadwiga Caban-Korbas. - Jeżeli ktoś rozumie znaczenie tego słowa i ma poczucie odpowiedzialności, to na pewno w sytuacji, kiedy przebywa w zamkniętym pomieszczeniu, wśród osób o nieznanym statusie zdrowotnym, to moim zdaniem powinien nosić maseczkę. Odtrąbienie końca pandemii jest troszeczkę na wyrost. Schorzenia o tym charakterze w naszym klimacie występują w zmniejszonych ilościach o tej porze roku. Wszystko wróci jesienią, bo wirus pozostanie w naszym środowisku. W tym czasie świat będzie musiał zweryfikować szczepionki i zastanowić się nad cyklem ich podawania. Wcześniej nie było na to czasu. Należałoby wyprodukować preparat, który uodparniałby przeciwko typom wirusa, z którym możemy mieć styczność w naszym otoczeniu. Tak jest to robione w przypadku grypy, tylko o niej wiemy znacznie więcej - dodaje.
Jadwiga Caban-Korbas zwróciła również uwagę na fakt, że istotne jest opracowanie harmonogramu szczepień, który pozwoli na utrzymanie poziomu przeciwciał na poziomie dającym odpowiednią ochronę. Wciąż istotna jest higiena kaszlu i kichania oraz dystans społeczny.
COVID-19
- Musimy się do tego przyzwyczaić i to polubić – zaznacza. – To nie jest taka uciążliwość, jak nieustanne trzymanie nas w lockdownach, zmarnowanie dzieciom szkoły i parę innych rzeczy, które się wydarzyły, kiedy się paliło, ale nikt nie gasił pożaru, tylko postanowiono leczyć poparzonych. To trochę mało, żeby zwalczyć pandemię. W takim zjawisku im więcej zrobi inspekcja sanitarna, tym mniej kłopotów ma lecznictwo. Wszystko zostało zepchnięte na lekarzy - stwierdza.
Pani Jadwiga z Sanepidu
Lekarka jest przekonana, że zmiany wprowadzone do zasad wakcynacji nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i ostatecznie obróciły się przeciwko rządzącym.
- Szczepionki to jedyny zastrzyk rozsądku, a Polska miała jeden z lepszych systemów w Europie, który był oparty na gabinetach szczepiennych - wyjaśnia. - Było wiadomo, że kiedy system zostanie scentralizowany, to wszystko się rozsypie. Do tego nie było dobrej akcji promocyjnej. I tak plan rządzących, że do końca sierpnia 2021 roku wyszczepią 80 proc. populacji, był od razu skazany na porażkę. W pewnym momencie wszystko zostało puszczone na luz, niech się buja samo - stwierdza.
Jadwiga Caban-Korbas nie ukrywa, że poważną rolę w zniechęcaniu do szczepień odegrał chaos informacyjny, ideologiczne rozgrywki oraz brak edukacji prozdrowotnej.
- Pojawiło się za dużo wiadomości, które były niespójne i niezgodne z prawdą – wyjaśnia. – To zbudowało bazę dla antyszczepionkowców, którym było łatwiej wyjść frontem do reszty społeczeństwa.
Była dyrektor słubickiego Sanepidu wyraziła również opinię na temat lockdownu.
- Nie możemy żyć w ciągłym zamknięciu, bo nie dość, że jest to niemożliwe, to niewiele daje - podkreśla. - Kończy się lockdown i jesteśmy w punkcie wyjścia. Powinien być krótki i głęboki, żeby odciążyć służbę zdrowia. W tej epidemii nie jest istotne to, ilu ludzi zachoruje, tylko kto. Trzeba chronić ludzi starszych i schorowanych, otyłych, cierpiących na choroby somatyczne - wylicza.
Wystąpienie Jadwigi Caban-Korbas w lokalnej telewizji odbiło się szerokim echem w całej Polsce. Ostatecznie dyrektor sanepidu podała się do dymisji.
- Jestem emerytowanym lekarzem, więc państwo większej krzywdy mi nie zrobiło - mówi z uśmiechem. - I tak odeszłabym w tym roku, bo tak byłam umówiona ze starostą. Wiję nowe gniazdko. Ostatecznie wyprowadzam się do Warszawy i będę żyła życiem, które zawsze chciałam mieć na emeryturze: kina, teatry, opery, filharmonie. Będziemy mieszkać niedaleko Zalewu Zegrzyńskiego, więc będzie piękna przyroda. Tak sobie wymarzyłam, że na emeryturze przeniosę się do dużego miasta. Nie lubię ziemi, więc nie mam działki. Przyjechaliśmy tu z mężem po studiach, nie mamy tu rodziny ani grobów, córka mieszka w Warszawie. Liczę, że uda mi się przeczytać "W poszukiwaniu straconego czasu", bo nigdy nie było ku temu okazji. Zawsze miałam taką wizję, że czas na emeryturze podzielę pomiędzy naturę i sztukę. Najważniejsze, żeby było zdrowie, a ja będę wolna i swobodna – podsumowuje.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Dlaczego Pola Raksa zrezygnowała z kariery aktorskiej? "Nic nie zapowiadało, że zupełnie się wycofa"
- Koniec pandemii COVID-19? Koronawirus skreślony z chorób wymagających hospitalizacji
- Zmiany w obostrzeniach po przylocie do Polski. Czy w samolocie nadal trzeba mieć maseczkę?