Tomasz Makowiecki – udział w pierwszym polskim talent-show i nagła kariera
Kiedy miał 18 lat usłyszała o nim cała Polska. Tomasz Makowiecki po udziale w pierwszej edycji programu Idol momentalnie zdobył popularność. Muzyka towarzyszyła mu jednak znacznie wcześniej, bo od najmłodszych lat. Artysta nie ukrywa, że pochodzi z muzykalnej rodziny. Życie artystyczne obserwował u rodziców.
- Mama mojej mamy, babcia Danusia też była wokalistką. Mogę powiedzieć, że cały czas jest wokalistką, bo na spotkaniach rodzinnych daję o sobie znać. Oczywiście moi oboje rodzice są muzykami. Mój ojciec był założycielem niegdyś takiego zespołu studenckiego Babsztyl. Potem poznali się z moją mamą w wojsku, gdzie moja mama była wokalistką w wojskowym zespole Flotylla. Z tego wojska już wyszli jako para, zakładając swój zespół – powiedział.
Wkrótce rodzinną pasją zaraził się także Tomek. - Mój pierwszy świadomy wybór, że faktycznie chciałbym zająć się muzyką i chciałbym mieć swój zespół, grać koncerty w przyszłości to był tak naprawdę przełom podstawówki i liceum. W liceum zająłem się już twórczym procesem, pisaniem piosenek, chodzeniem na próby z zespołem, więc taką świadomą decyzję podjąłem w liceum, że faktycznie chcę to robić.
W 2002 roku młody artysta próbował swoich sił w programie telewizyjnym. Z dnia na dzień stał się tytułowym Idolem pokolenia millenialsów. Po latach przyznaje jednak, że rozpoznawalność nie do końca mu schlebiała, a wręcz była onieśmielająca. Wówczas muzyk chciał skupić się na tym, co kocha najbardziej, na muzyce.
- Nie ukrywam, że trochę podszedłem do tego programu nieświadomie, ale też może to wynikało z tego, że to był pierwszy tego typu talent show. Ja byłem tuż po maturze i też mam takie poczucie, że nie byłem do końca gotowy w ogóle na taką popularność i rozpoznawalność. Było to dla mnie zupełnie coś nowego i to się stało z dnia na dzień. Fajne było to, że faktycznie udało mi się podpisać kontrakt płytowy, wydać pierwszą płytę, pojechać w trasę, czyli to było takie spełnienie mojego marzenia. Ale miałem takie poczucie, że dużo pracy przede mną, że muszę sobie udowodnić i innym, że zasłużyłem na tę popularność – wyjaśnił.
Wkrótce wydał debiutancki album, a następnie drugi krążek "Moizm", którym zachwycali się nie tylko fani, ale i cała branża muzyczna. Następnie nastąpiła cisza. I to długa. Tomek zniknął ze sceny na dobre 10 lat, choć z muzyki nie zrezygnował, bo tworzył dla innych.
- Przez pewien czas łatwiej było mi się zająć innymi rzeczami. Miałem taki moment, że ten proces twórczy i tę odpowiedzialność, która ciążyła na mnie przy wydaniu solowej płyty, odkładałem na rzecz tego, że zajmowałem się pracą dla innych. Założyłem rodzinę, urodziły się dzieciaki, którymi też musiałem się zająć. Miałem takie poczucie, że jednak te inne rzeczy często przynoszą większe profity niż moja muzyka. Zawsze podchodziłem do swojej muzyki w taki sposób, że nie myślałem o niej koniunkturalnie. Nie miałem takiego założenia, że muszę teraz wydać płytę, żeby osiągnąć sukces i zarobić pieniądze. Zawsze to było dla mnie takim wypadkiem przy pracy. Po tych paru latach przyszedł taki czas i miejsce, że zdecydowałem, że znowu mogę uruchomić tę swoją artystyczną drogę. Przyszedł czas i miejsce, że mogłem sobie pozwolić na to, żeby wydać swój album. Mam nadzieję, że teraz po tej płycie nie będę już robił tak długiej przerwy, że szybciej uda mi się z kolejnymi rzeczami wrócić wydawniczo- zdradził.
Tomasz Makowiecki – "Płyta "Bailando" była moim katharsis"
W piątek 16 lutego 2024 roku nastąpiła wyczekiwana premiera płyty "Bailando". Utwory na nowy krążek są jednak efektem wieloletniej pracy. Pierwszy singiel powstał bowiem prawie 10 lat temu.
- Na pewno najstarszym utworem to jest utwór "Nie ma nas", który jest w duecie z Kasią Nosowską. I tak powoli, stopniowo gromadziłem ten materiał. Mam takie poczucie, że on (krążek) ukazał się naprawdę w dobrym czasie i w dobrym miejscu, dojrzał we mnie. (…) Miałem momenty zwątpienia. Pamiętam taki przestój, to było może z 3 lata temu, że też nie do końca byłem pewien, czy w ogóle mam coś do przekazania ludziom. Popełniłem też błąd porównywania się z innymi i to też trochę mnie zdemotywowało – powiedział.
Wszystko zmieniło się w momencie pandemii, kiedy z dnia na dzień odwołano trasy koncertowe, a branża artystyczna zamarła.
- To był taki czas, kiedy dla mnie praca z tym materiałem przyspieszyła. Wtedy też zaczęły powstawać teksty na tę płytę, więc miałem jakąś większą motywację, ale przede wszystkim też czas do przemyśleń, do namysłów, do zrobienia takiego rachunku sumienia przez te ostatnie 10 lat mojego życia. Pospisywałem trochę rzeczy i poczułem, że mam to, że ta płyta jest ukierunkowana już w jakąś stronę i że powoli można ten album zamykać i się z nim dzielić – powiedział.
Artysta wielokrotnie podkreślał, że płyta "Bailando" była dla niego oczyszczająca, że porusza to, czego wcale nie chciał poruszać. Dlaczego?- To jest płyta opowiadająca poniekąd moją historię i jest dla mnie płytą oczyszczającą, bo ja na co dzień jakoś nie jestem fanem, mówienia o sobie, nie przypadam za tym. Łatwiej jest mi wyrażać się poprzez muzykę. Te teksty faktycznie są spisanymi moimi doświadczeniami, przemyśleniami, przeżyciami. To jest takie wyrzucenie z siebie emocji.
Tomasz Makowiecki – "lgnę do ludzi, ale lubię też swoje towarzystwo"
Na płycie "Bailando" nie zabrakło wzruszających duetów m.in. z Kasią Nosowską oraz Julią Wieniawą. Utwór "Na paluszkach" szczególnie uwypuklił problem dzisiejszych czasów, problem narastającej samotności i deficytu bliskości. Na pytanie, czy Tomek boi się samotności, czy wręcz potrzebuje jej, by tworzyć, rzekł: - U mnie to jest dwojakie, bo ja bardzo lgnę do ludzi, lubię towarzystwo ludzi, ale też lubię swoje towarzystwo. Staram się trzymać jakiś balans w tym wszystkim. Ta samotność na pewno pomaga mi w procesie twórczym.
Jak się okazuje, Tomek poza muzyką pasjonuje się także architekturą i designem.
- Lubię tworzyć różnego rodzaju sztukę użytkową, chociażby meble. To jest coś, czym interesowałem się od lat i nawet myślałem o tym, żeby stworzyć kiedyś trzy rzeczy, które będą ze sobą powiązane fotel, regał i lampę w komplecie. Natomiast ubolewam, że nie mam wykształcenia w tym kierunku – zdradził.
Tomasz Makowiecki – "Nie jestem tatą boomerem"
Tomasz Makowiecki w latach 2008-2019 związany był z Reni Jusis. Małżeństwo dwa lata po ślubie doczekało się córki o imieniu Gaja, a nieco później syna Teofila. Choć związek z wokalistką nie przetrwał próby czasu, Tomek współuczestniczy w wychowywaniu dzieci i jak przyznaje: "podobno jestem fajnym tatą"
- Podobno nie jestem boomerem. Dzieciaki nie narzekają na mnie absolutnie. Wręcz ostatnio znowu ich zapytałem, bo robię to co jakiś czas, czy chciałyby, żebym coś zmienił, czy są jakieś rzeczy we mnie, w moim podejściu czy zachowaniu, które ich irytują. Usłyszałem, że jesteś spoko tatą, nie zmieniaj się – dodał.
Czy kolejne pokolenie pójdzie w ślady zawodowe mamy i taty?
- Są muzykalni, to na pewno. Zauważam u nich taką lekkość, że czasami nawet być może nieświadomie potrafią w domu sobie coś podśpiewywać. Ale mają inne zainteresowania. Mój syn bardziej pasjonuje się branżą IT, programowaniem, grafiką, 3D i myślę, że obierze ten kierunek. Córka ma dużo artystycznych talentów. Malarstwo, wszelkie plastyczne rzeczy. Ma zadatki na artystkę. Nie mam absolutnie ambicji, że muszę ich kierunkować w stronę muzyki, wręcz przeciwnie. Zresztą jakiś czas temu dzieciaki powiedziały, że mając rodziców muzyków, którzy są popularni, jednak chcieliby mieć większy spokój i być incognito – powiedział.
Tomasz Makowiecki rusza w trasę koncertową
Jednym z ulubionych cytatów Tomasza Makowieckiego jest tekst: "cały czas poszukuję, cały czas jestem w drodze". Dokąd obecnie prowadzi jego droga?
- Tego jeszcze nie wiem, bo ten album jest dla mnie przystankiem, na którym jeszcze troszeczkę poczekam. Myślę, że na koniec wakacji już będę obierał sobie następny kierunek. Zresztą już zbieram pomysły na kolejne wydawnictwo. A w jakim kierunku mnie poniesie, to tego jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć.
W kwietniu droga wokalisty z pewnością prowadzić będzie na scenę. Już 12.04 w Gdańsku w Teatrze Szekspirowskim odbędzie się pierwszy koncert z trasy. Następnie Tomasza Makowieckiego usłyszeć będziemy mogli w Szczecinie, Poznaniu, Toruniu, Lublinie, Białegostoku, Warszawie i w Katowicach. Ostatni koncert będzie 24 maja w Katowicach w Klubie Królestwa,
- Będą to świetne koncerty, bo mam naprawdę fajny skład, zespół i zaczynam już próby. Jestem pełen euforii – podsumował.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Tomasz Makowiecki na pewien czas zniknął z muzycznej sceny. "Musiałem sobie przemyśleć parę rzeczy"
- Tomek Makowiecki wraca po 8 latach z nowym singlem. "Wszystko wywróciło się do góry nogami, przewartościowało"
- Tomasz Makowiecki "Feels Like Heaven"
Autor: Nastazja Bloch
Reporter: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN