Czy synowie Roberta Makłowicza poszli w jego ślady? "Nie ma gorszej rzeczy niż mówienie dziecku, kim ma być"

Robert Makłowicz
Święta u Makłowiczów
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zdaniem Roberta Makłowicza, stół obok łóżka jest najważniejszym meblem w życiu człowieka. A co króluje na wielkanocnym stole w rodzinie kulinarnego znawcy? Czy są spory, co gotować? Jakie podróżnicze plany ma kulinarny ekspert? O tym opowiedział w rozmowie z reporterką Dzień Dobry TVN.

Reporterka Dzień Dobry TVN towarzyszyła znawcy kuchni podczas wizyty na krakowskim Starym Kleparzu. Czy to targowisko jest miejscem, które zawsze odwiedza on przed świętami?

- Nie tylko przed świętami, świątek i piątek. W tym roku święta są dość późno, więc trzeba korzystać z tego, co daje wiosna. Jest na przykład czosnek niedźwiedzi, genialny w surówkach. Surówka z rzepy, jest szpinak, tu jest kolendra. Na tych straganach można znaleźć nowalijki, zieleniny, mnóstwo cudownych rzeczy. I to wszystko tu czuć. Są tutaj też budki, dość często z bardzo wyrafinowanym, delikatesowym asortymentem z całego świata. Jest tu budka grecka, węgierska, bliskowschodnia, ukraińska, hiszpańska - pokazywał.

A jakie korzenie ma Robert Makłowicz?

- Przede wszystkim jestem Polakiem, bo się w Polsce urodziłem. Ale rodzina w tych wcześniejszych pokoleniach z różnych stron pochodziła i być może to jest zamiłowanie do podróży i do tej kuchni - mówił ekspert kulinarny.

Co króluje na świątecznym stole wielkanocnym u Makłowiczów?

- Wielkanoc jak wiadomo jest świętem ruchomym. Jak jest wcześniej, jeszcze jest zimno, to pieczeń jagnięca, jagnięcina, baranek boży, nie pod postacią baranka z cukru. Ale teraz to już prawie lato temperaturowo, więc będą białe szparagi polskie, ugotowane na parze, do tego zrumieniona w maśle bułka tarta, młode ziemniaki w mundurkach z koperkiem, cienko pokrojona szynka i trochę innych wędlin, więcej szparagów niż szynki. Jeszcze jest czosnek niedźwiedzi, więc zupa krem z niedźwiedziego czosnku. Potem słodycze: babka, mazurki, moja żona robi fantastyczny kajmakowy mazurek. No i sery, żeby posiłek wiedział, że został dopełniony - wyliczał.

Czy w rodzinie co spory o to, co gotować na święta?

- Nie. Umawiamy się, gdzie spędzamy który dzień świąt i ten, kto to organizuje, ten przygotowuje całość - zdradził.

Obiady w rodzinie zawsze były świętością.

- Stół obok łóżka jest najważniejszym meblem w życiu człowieka i łączy, więc przy stole warto siedzieć, stół łagodzi obyczaje. Ten rytuał związany z siedzeniem przy stole, z jedzeniem, po prostu zbliża ludzi. To jest truizm, ale prawdziwy - zaznaczył.

Robert Makłowicz o synach

Dziennikarz ma już dorosłych synów. Czy oni też celebrują wszystkie posiłki ?

- Widujemy się regularnie przy stole, mimo że nie mieszkamy razem - podkreślał. Czy wiedział, że pójdą w jego ślady?

- Nie. Jeśli praca, to mimowolna, bo jak coś jest w domu, o czym się mówi, to młody człowiek tym w pewnym sensie nasiąka, albo odrzuca totalnie, albo przyjmuje. Ale nie ma gorszej rzeczy, moim skromnym zdaniem, niż mówienie dziecku, kim ma być - stwierdził.

Jakie plany ma Robert Makłowicz?

- Zaraz po świętach lecę do Kapadocji, z czego się niezwykle cieszę, bo nie byłem tam nigdy, a to jest miejsce podobno bajkowe. W czerwcu jedziemy do Szwecji, na północ. Czerwiec to będzie tam ładny miesiąc, będzie słońce nie zachodzić, a potem znikam w Dalmacji - zdradził. Czy jest coś, co go szczególnie inspiruje kulinarnie?

- Życie mnie inspiruje. Świat mnie inspiruje, to, że on jeszcze jest i że jeszcze można korzystać z jego uroków, jest niezmiennie i cały czas inspirujące. Więc to wcale nie muszą być najdalsze, egzotyczne podróże. Sama konstatacja, świadomość, że człowiek się budzi, dobrze się czuje i świat jeszcze istnieje i i można z jego dóbr korzystać, jest wspaniałe - podsumował.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości