Inna kobieta ma obsesję na punkcie Roberta Janowskiego. Jego żona ujawniła treść listu

mężczyzna kobieta kanapa
Monika i Robert Janowscy
Źródło: Mateusz Jagielski/East News
Monika Janowska, żona Roberta Janowskiego, w rozmowie z dziendobry.tvn.pl potwierdziła informacje, które pojawiły się w prasie. Stalkerka ich rodziny wróciła i wysyła im listy z pogróżkami. "Robercie, wróciłam. Już wkrótce będziemy razem. Tak jak ci obiecywałam, pozbędę się jej" - pisze psychofanka gwiazdora. 

Robert Janowski od ponad dekady walczy z natarczywą stalkerką. Choć zaczęło się od niewinnej pluszowej maskotki, którą kobieta wręczyła mu w 2011 roku, obsesja na punkcie gwiazdora eskalowała i z czasem przybrała niebezpieczną formę. Kobieta nie tylko zdobyła numer telefonu męża Moniki Janowskiej, ale również śledziła jego rodzinę i wysyłała pogróżki, w których pisała, że "zabije, zlikwiduje i obleje kwasem" jego partnerkę życiową. Psychofanka została skazana za nękanie i trafiła do więzienia. Po zakończeniu kary wyszła na wolność i ponownie zaczęła dręczyć muzyka.

Monika i Robert Janowscy otrzymują pogróżki od stalkerki

Tygodnik "Na Żywo" opublikował na swoich łamach druzgocące informacje o powrocie stalkerki i groźbach wysyłanych pod adresem Janowskich. Te informacje potwierdziła w rozmowie dziendobry.tvn.pl Monika Janowska. Stalkerka odzyskała wolność, a oni utracili spokój, o który walczyli od lat.

- Niestety to wszystko prawda. Jesteśmy tym zmęczeni, ale co mamy zrobić? - pyta Monika Janowska i zdradza kulisy. - Wypuścili ją z więzienia po pół roku. Później była przez kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. A teraz nas znalazła. Nie wiem, jak to zrobiła. Nikt nie wie, gdzie mieszkamy.

Jak odróżnić zaloty ze stalkingu?

Okazuje się, że stalkerka już nie tylko dręczy Monikę i Roberta Janowskich w sieci, ale posunęła się o krok dalej.

- Dostajemy nie tylko SMS-y i maile, ale również odręcznie pisane listy. Treść jednego z nich: "Robercie, wróciłam. Już wkrótce będziemy razem. Tak jak ci obiecywałam, pozbędę się jej". List bez znaczka, bez adresu, wrzucony do skrzynki, czyli wie, gdzie mieszkamy. Ma zakaz zbliżania się, ale co z tego? Żeby mogło to być egzekwowane, musielibyśmy zobaczyć, że jest przed domem, złapać za rękę i przytrzymać do przyjazdu policji. Inaczej nikt jej nie udowodni, że przekroczyła dozwolone 100 metrów — mówi Monika Janowska i dodaje:

- Oczywiście ona nigdy nie wchodzi do środka. Zbliża się tylko do furtki, ale my mieszkamy w lesie. To jest dla mnie trochę nie halo, kiedy jestem sama i chcę wyjść na spacer.

Małżeństwo nie zamierza odpuścić i już podjęło pierwsze kroki, by odzyskać upragniony spokój i bezpieczeństwo.

- Zgłosiliśmy sprawę na policję. Teraz jesteśmy na urlopie, ale po powrocie dołączymy resztę materiałów do akt. Mam nadzieję, że policja tego nie zlekceważy i nie będzie czekała, aż coś się stanie.

Zobacz także:

Autor: Aleksandra Głowińska

Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Jagielski/East News

podziel się:

Pozostałe wiadomości