Oliwia i Jarosław Bieniuk w pierwszym wspólnym wywiadzie. "Zawalił się świat całej naszej rodzinie"

Oliwia Bieniuk, Jarosław Bieniuk
Oliwia Bieniuk, Jarosław Bieniuk
Źródło: Dzień Dobry TVN/Instagram @oliwia.bieniuk, cover video/x-news
Od śmierci Anny Przybylskiej minęło już 7 lat. Teraz po raz pierwszy jej partner Jarosław Bieniuk z córką udzielili wspólnego wywiadu i znaleźli się na świątecznej okładce magazynu "Viva!". W szczerej rozmowie zdradzili, co po odejściu pięknej aktorki sprawiło im największy kłopot.

Jarosław Bieniuk o byciu matką

W lipcu 2013 roku Anna Przybylska przeszła operację usunięcia guza trzustki w gdańskiej klinice. Leczyła się nie tylko w Polsce, ale również w Szwajcarii. Niestety przegrała walkę z chorobą i zmarła 5 października 2014 roku w swoim rodzinnym domu w Gdyni Orłowie. Zostawiła partnera i trójkę dzieci. Oliwia miała wówczas 12 lat, Szymon 8, a Jan - 3. Jarosław Bieniuk jednak nie starał się im zastąpić matki.

- Myślę, że żaden facet nie jest w stanie zastąpić dzieciom matki. Ja w każdym razie nigdy bym się nie podjął takiego zadania. Oczywiście musiałem przejąć część obowiązków kobiecych, ale nie byłem w tym sam, bo moja mama mieszkała z nami przez dłuższy czas. (...) Teraz mieszkamy z moją dziewczyną Zuzą, ale wtedy, w tym strasznym okresie po odejściu Ani to babcia przejęła jej obowiązki. To ona scalała nasz dom. Moja mama zresztą zawsze dbała o to, żeby był obiad, śniadanie, pełna lodówka. Ale też i przytulanie, miłość - powiedział Jarosław Bieniuk w najnowszym wywiadzie dla "Vivy!".

- Zawalił się świat całej naszej rodzinie. Wszyscy byliśmy w szoku. Ja starałam się nie przygotowywać na śmierć mamy, bo nie wierzyłam, że odejdzie. Ale cóż, miałam wtedy 12 lat - dodała Oliwia Bieniuk.

Najgorszy dzień Jarosława Bieniuka

Jarosław Bieniuk wyznał, że starał się dzieciom tak okazywać uczucia, by nie odczuwały pustki. Nigdy nie miał z tym problemów, ponieważ w taki sposób wychowali go rodzice. Ze względu na to jeszcze pół roku po śmierci Ani spali we czwórkę w jednym łóżku. Pierwsza zbuntowała się Oliwia, która stwierdziła, że jej niewygodnie i wróciła do swojego pokoju.

- Były jednak bardzo trudne sytuacje, jak na przykład Dzień Matki obchodzony w przedszkolu. Popełniłem błąd i zamiast zatrzymać wtedy Jasia w domu, to pozwoliłem mu być w przedszkolu. Tam śpiewał piosenkę dla mam z innymi dziećmi, a ja widziałem, jak po policzkach lecą mu łzy, choć nie potrafił chyba nazwać tych emocji. Miał trzy lata. A dla mnie to był jeden z najgorszych dni w życiu. Czułem się, jakby ktoś moje serce kroił na kawałki - wspominał Jarosław Bieniuk.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości