Ola Żebrowska jest najstarsza z ośmiorga rodzeństwa. Ma sześć sióstr i jednego brata. Co ciekawe, w momencie, w którym rodziła swoje pierwsze dziecko, synka Franka, jej mama także była w ciąży. Kilka miesięcy później na świat przyszła Zuzia, siostra Oli.
- To był bardzo śmieszny okres, bardzo fajny. Byłyśmy dla siebie wsparciem. Ola urodziła Franka 6 miesięcy przed tym, jak ja urodziłam Zuzię. Ona stała się dla mnie wsparciem, bo ja zapomniałam, jak to jest z małym dzieckiem. Poprzednie nasze dziecko miało 6 lat, więc zapomina się jakichś drobiazgów - zdradziła Justyna Adamczyk.
- Ola zawsze dawała przykład. To na pewno. Jest zresztą najstarszą naszą córką i kiedy któreś z dzieci nie chciało się z czymś do mnie zwracać, to mówiło właśnie jej. (...) Ale nie mogę powiedzieć, żeby rogów nie pokazywała. Miała bardzo przywódczy charakter. Miała ksywkę "kierowniczka" w domu. Ona lubiła zarządzać grupą dzieci, która była w domu. Dzieci to akceptowały i lubiły i coś z tego zostało, bo rodzeństwo lubi ją odwiedzać. Nasze dzieci są bardzo związane ze sobą - wspominała mama Oli.
Justyna Adamczyk prowadzi swój profil na Instagramie, gdzie dzieli się doświadczeniami m.in. z życia prywatnego. - Kiedy byłam mała, to zawsze bawiłam się, że jestem mamą dużej rodziny - wtedy miałam sześcioro dzieci. To było dziwne, faktycznie. Ale później, jak miałam te sześcioro dzieci w prawdziwym życiu, to nie było już tak zabawne. A na samym końcu okazało się, że mam ośmioro dzieci. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Uwielbiam, jak jest chaos wokół mnie i nie wszystko jest muzealnie poukładane. Nawet teraz, kiedy dzieci się powyprowadzały, zastępuję je kotami i zwierzętami - mówiła Justyna Adamczyk.
- Bardzo się staraliśmy, żeby dać każdemu tyle samo uwagi. Ale każde dziecko ma inne oczekiwanie i zdolność do otwierania na rodzica. W dużej gromadzie może zdarzyć się tak, że nie każdego potrzeby emocjonalne zostaną zaspokojone. Ale też dzieci nawzajem pomagają sobie w tym - dodała.
Justyna Adamczyk o zmartwieniach rodzicówJustyna Adamczyk dobrze rozumie świeżo upieczonych rodziców. Kiedy sama pierwszy raz została mamą, nie wiedziała, co ma robić. Dzisiaj inaczej podeszłaby do kwestii wychowywania dzieci, które najwcześniej urodziła.
- Pierwsze dzieci są stresujące dla rodziców. Chciałam, żeby wszystko było idealnie. Ciągle wydawało mi się, że z czymś nie zdążyłam. Miałam wyrzuty sumienia i stres. Bardzo dużo reguł wprowadzałam - np. że tylko w niedzielę słodycze, z zegarkiem w ręku pilnowałam, ile czasu zęby myły dzieci. Wariactwo. Nikt mnie do tego nie zmuszał. To pochodziło z mojego wnętrza, że byłam niepewna, czy uda mi się to wszystko dobrze zrobić. To ostatnie nasze późne dziecko, bo Zuzę urodziłam po 40-tce, było radością i przyjemnością. Miałam w głowie, żeby okazywać jej miłość i uwagę - zdradziła.
- Po dwójce dzieci miałam chwile zwątpienia. Myślę, że każdy je ma, będąc rodzicem. Kiedyś z mężem rozmawialiśmy, że jak już mamy czworo, to już bez różnicy, ile jeszcze będziemy mieli. Ogrom pracy, jaki dźwigają rodzice jest przerażający, ale kiedy on się już dzieje, to się to dźwiga. Dotyczy to nie tylko rodziców wielodzietnych. Rodzice z jednym czy dwójką dzieci też mogą być przerażeni. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie zawsze wszystko się udaje - podsumowała.
Zobacz także:
- Horoskop miesięczny na listopad - czas nerwów i lęków
- Kultura gwałtu w polskich szkołach. "Chłopcy otrzymują przyzwolenie na stosowanie przemocy"
- Grzyb, wilgoć i gryzonie. "Szczury zrobiły dziurę w suficie i spadały nam na stół"
Reporter: Oskar Netkowski
Źródło zdjęcia głównego: Bartosz Krupa/East News, Dzień Dobry TVN Online