Julia Rosnowska jako mama
Julia Rosnowska została mamą dwa lata temu. Ostatnio dość głośno zrobiło się o decyzji aktorki, by do dziecka zwracać się w nurcie "gender neutral", co nie oznacza jednak, że mówi do niego bezosobowo. Bardziej chodziło o nienarzucanie mu pewnych schematycznych ról, które funkcjonują w społeczeństwie od wieków, a mogą krzywdzić młodego człowieka. – Chcę, żeby moje dziecko czuło wolność ekspresji własnej tożsamości bez strachu o nękanie psychiczne i fizyczne - powiedziała w rozmowie z serwisem dziendobry.tvn.pl.
Tym razem Julia Rosnowska, aktorka popularnego serialu "Julia" emitowanego na antenie TVN musiała zmierzyć się z trudną sytuacją, której doświadczyła z powodu innej kobiety, sąsiadki z bloku. Okazało się bowiem, że pani nie spodobało się to, że dziecko Julii głośno płakało. Postanowiła więc "pomóc" młodej mamie, przy okazji nazywając ją przy maluchu "niemądrą osobą".
Postanowiliśmy zapytać aktorkę, jak wyglądała sytuacja. - Płacz spowodowany był bezpośrednio śpiworkiem, który wsadziłam do wózka. Problem z perspektywy dorosłego może wydawać się dość absurdalny, ale dla dwuletniego człowieka stanowił powód do smutku i złości. Moje dziecko uznało, że nie ma takiej możliwości, żeby usiadło w wózku, w którym jest TEN śpiwór. Bardziej istotnymi stresorami było zmęczenie (dziecko nie miało tego dnia drzemki) oraz, co okazało się dzień później, najprawdopodobniej rozwijająca się infekcja – opisuje przyczyny płaczu dziecka aktorka w rozmowie z dziendobry.tvn.pl.
Julia Rosnowska od razu zareagowała na płacz dziecka, próbując ustalić jego przyczyny, a także szukając rozwiązania problemu. Niestety dość szybko pojawiła się sąsiadka, która miała inny pomysł na wychowanie czyjegoś dziecka.
- Nie umiem powiedzieć, ile minut trwała cała sytuacja, ponieważ całkowicie skupiona byłam na pomocy mojemu dziecku. Ważne jest zrozumienie, że sytuacja zdecydowanie nie wymagała interwencji osoby trzeciej; wszystko miałam pod kontrolą - rozmawiałam z dzieckiem, przytulałam je i wspólnie próbowaliśmy podjąć decyzję, czy wracamy do domu, czy jednak wychodzimy na popołudniowy spacer. Dowodem na to, że sytuacja była w pełni opanowana, było to, że w pewnym momencie moje dziecko po prostu poprosiło o przytulenie i powrót do domu, żeby pójść spać w swoim łóżku. Po drzemce z kolei... miało ochotę na spacer - koniecznie w "felernym" śpiworku – wyjaśnia Julia i dodaje: - W naszym budynku, poza nami, mieszka tylko dwójka sąsiadów, których znamy, i wiedziałam, że w razie czego mogę sytuację wyjaśnić i przeprosić za hałasy. Priorytetem w sytuacji kryzysowej było jednak dla mnie moje dziecko.
Julia Rosnowska o metodach wychowawczych
Sąsiadka postawiła sobie za cel, by uspokoić malucha, więc wyszła na korytarz i zaczęła uderzać dłonią w dłoń, by przyciągnąć jego uwagę. Potem powiedziała mu, żeby przestał płakać. Na prośbę aktorki, żeby nie klaskała i nie uciszała dziecka, a także na uwagę, że nie potrzebuje pomocy osób trzecich, kobieta miała bardzo się obruszyć. Stwierdziła, że Julia jest "niemądra, bo dziecko trzeba uspokoić". Po zajściu, aktorka wysłała sąsiadce prośbę, by ta nie podważała jej inteligencji i to szczególnie w obecności malucha.
"Złote rady" matek
W rozmowie z nami Julia Rosnowska wyjaśniła, jak jej zdaniem należy podchodzić do emocji najmłodszych.
- Każda matka na pewno przyzna, że już od ogłoszenia ciąży zasypywana jest złotymi radami wszystkich dookoła. Nie tylko radami, ale i krytyką. Od oburzonych głosów, że dziecko nie ma czapeczki, po zgorszenie, że się karmi butelką zamiast piersią, albo na odwrót, że dziecko jest karmione piersią zbyt długo. Jakiej decyzji by młoda mama nie podjęła, na pewno znajdzie się ktoś "życzliwy", kto ją skomentuje. Temat, który chciałam poruszyć przy okazji tej sytuacji, dotyczył tego, że małe dzieci płaczą. Po prostu. Wiele osób wciąż wierzy w to, że jeśli dziecko ma taką "awarię", to musi to być wina "rozpuszczenia" przez rodzica lub jego brak kontroli nad dzieckiem. A prawda jest taka, że samokontrola u dzieci zaczyna się dopiero rozwijać między 3. a 7. rokiem życia – wyjaśnia Julia Rosnowska.
To oznacza to, że dziecko musi się po prostu nauczyć swoich emocji i tego jak sobie z nimi radzić. - Trudne emocje, takie jak złość, frustracja czy smutek wciąż są w naszym społeczeństwie tabu. Kto z nas choć raz w życiu nie usłyszał "złość piękności szkodzi", "chłopaki nie płaczą", albo "nie można się tak denerwować"? Taka strategia "wypierania" nie sprzyja, w mojej ocenie, uczeniu się, jak sobie z tymi emocjami radzić. Dlatego staram się mojemu dziecku towarzyszyć w takich emocjach. Nazywamy je, uznajemy i staramy się znaleźć rozwiązanie. I zwykle komentarze obcych ludzi w stylu "Nie wolno tak płakać, chodź, zabiorę Cię mamusi, skoro jej nie słuchasz" naprawdę nie pomagają. A zdarzają się nagminnie. Tak samo jak zgorszone spojrzenia na rodzica, który "sobie nie radzi". Jeśli rzeczywiście mamy poczucie, że sytuacja wymaga interwencji, to zawsze można ciepło spytać rodzica, czy można jakoś pomóc. I zaakceptować, gdy rodzic uzna, że ma sytuację pod kontrolą – apeluje aktorka.
Julia Rosnowska widzi, że wielu osobom brakuje czasem szacunku dla młodych rodziców i taktu. - Uważam, że naszemu społeczeństwu zdecydowanie brakuje wyrozumiałości dla dzieci i ich rodziców. A wszechobecna narracja o "madkach", "rozwydrzonych bombelkach", "okropnych kaszojadach" i "pińcsetplusach" tylko podsyca negatywne nastroje względem najmłodszych ludzi i ich opiekunów.
Zobacz także:
- Młodzi Polacy żałują, że mają dzieci. Jaki jest główny tego powód?
- Julia Rosnowska wychowuje dziecko bez określania jego płci? Aktorka odniosła się do doniesień medialnych
- Ma 24 lata i niedawno została matką po raz 22. To jeszcze nie koniec, planuje mieć 105 dzieci
Obejrzyj wideo:
Autor: Ewa Podleśna-Ślusarczyk