- Dwa razy udało mi się wejść do mojego mieszkania, ale z policją i tyle – mówi Zofia Twaróg. I dodaje: - Zadłużenie wynajmującej to około 15 tys. zł. Podejrzewam też, że mieszkanie jest zdemolowane.
Problemy pani Zofii zaczęły się ponad pół roku temu, kiedy emerytka wynajęła mieszkanie kobiecie z dwojgiem nastoletnich dzieci.
- Jak ta osoba przyszła podpisać umowę, to przyszła z pełnoletnim synem. Ona była bardzo rozmowna, syn spokojny. Nie zanosiło się, że to jest patologiczna rodzina, jak się później okazało – mówi emerytka.
W wynajmowanym mieszkaniu miało dochodzić do nocnych libacji alkoholowych oraz awantur.
- Wiem, że bardzo długo dzieci nie kładły się spać. Były krzyki i przekleństwa. Widziałam 4-letniego chłopczyka, który chodził ze smoczkiem, prawie nie mówił – opowiada pani Zofia.
Lokatorka zataiła przed właścicielami, że w rodzinie jest jeszcze dwoje nieletnich dzieci.
- Wie, że z małymi dziećmi trudniej jest ją wyrzucić z mieszkania czy eksmitować – mówi emerytka.
Uwaga! TVN. Problemy poprzednich właścicieli wynajmujących tej samej rodzinie
Problemy poprzednich właścicieli wynajmujących tej samej rodzinie
Zanim rodzina wprowadziła się do mieszkania pani Zofii, wcześniej wynajmowała inny lokal. Właścicieli wpędziła w kłopoty oraz kilkunastotysięczny dług.
- Mieszkanie jest totalnie zdewastowane. Cały parkiet jest zalany i trzeba go zdjąć – ubolewa Barbara Woć.
- Miało to być małżeństwo z dwójką nastolatków. Po podpisaniu umowy okazało się, że są też małe dzieci – mówi Krzysztof Woć. I zaznacza: - Już na samym początku zaczęły się problemy, pierwsze miesiące zamiast czynszu były szczątkowe wpłaty. Nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy na opłaty.
Nie najlepiej obecność rodziny wspominają sąsiedzi.
- Dzieci chodziły głodne. Płakały, szczególnie małe dziecko. Nigdy nie było na dworze. Takie niedożywione, biedne. Matka się nimi nie zajmowała – ciągle były libacje, krzyki, przekleństwa, wyłamywanie drzwi – słyszymy od jednej z mieszkanek bloku.
Rodzina jest dobrze znana służbom. W mieszkaniu dochodziło do licznych interwencji policji. Matka dzieci została w przeszłości skazana za kradzież z włamaniem, z kolei jej partner odbywa karę więzienia. W sądzie rodzinnym toczą się także postępowania dotyczące opieki nad dziećmi.
- Policję wzywała 40-letnia lokatorka, która najczęściej nie mogła dojść do porozumienia ze swoim konkubentem. Były to interwencje dotyczące zakłócania porządku, często dochodziło do awantur – mówi nadkom. Kamil Gołębiowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Mimo licznych interwencji policji, rodziny nie objęto procedurą Niebieskiej Karty. Współpraca z matką dzieci nie udała się także pracownikom ośrodka pomocy rodzinie. Kobieta nie skorzystała z propozycji zamieszkania w domu samotnej matki.
- Nie ma przymusu korzystania z pomocy, natomiast jest coś takiego jak współpraca. Często staramy się podejmować właśnie współpracę, w zależności od sytuacji i potrzeb – mówi Norbert Pędzisz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.
Jak w tym wypadku wygląda współpraca z rodziną?
- Nie mogę odnieść się do sytuacji, to są dane wrażliwe – tłumaczy Norbert Pędzisz.
A co z sytuacją dzieci?
- Dzieci, jeżeli tylko są zagrożone, to podejmujemy odpowiednie działania, które wynikały z naszych kompetencji – zapewnia Pędzisz.
Pani Zofia czeka na rozstrzygnięcie sądu w sprawie eksmisji.
- Nie mogę się pogodzić, że nic złego nie zrobiliśmy, a nie mamy żadnej pomocy, żadnej ochrony. A osoba, która wykorzystuje ludzi, jest prawnie chroniona – ubolewa pani Zofia.
Czy jest sposób na pozbycie się niechcianych lokatorów? Nadzieję daje wyrok sądu karnego w Warszawie, który skazał za oszustwo dzikiego lokatora. Wyrok, to efekt pracy mecenasa Andrzeja Szmigla, który doprowadził do ukarania nieuczciwego najemcy.
Cała rozmowa z mecenasem tutaj.
Reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Dwudniowy Szymek doznał wylewu krwi do mózgu. "Jest uwięziony w swoim ciele"
- Zrobił zdjęcie chorej córce i zarzucono mu eksperymentowanie na dziecku. "Nie ma dowodów"
- Czteromiesięczna Nadia skatowana przez rodziców? "To dla mnie koszmar"
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN