Tragedia na jeziorze. Rodzice zginęli ratując córeczkę. "Nie była świadoma tego, co się wydarzyło"

Uwaga! TVN. Rodzice zginęli w jeziorze, próbując ratować swoje dziecko
Uwaga! TVN. Rodzice zginęli w jeziorze, próbując ratować swoje dziecko
Źródło: Uwaga TVN
Tragedia na Mazurach. Rodzice zginęli, próbując ratować swoje 4-letnie dziecko, które wypadło za burtę. Co wydarzyło się na Jeziorze Mikołajskim? Sprawie przyjrzeli się reporterzy programu "Uwaga! TVN".

Uwaga TVN. Rodzice zginęli w jeziorze, próbując ratować swoje dziecko

To miały być wymarzone wakacje. Niestety, rodzinna wyprawa zakończyła się dramatem. - To była krótka informacja: trzy osoby wypadły z motorówki nad Jeziorem Mikołajskim – mówi Daniel Borkowski, ratownik MOPR ze stacji ratowniczej w Mikołajkach.

Co wydarzyło się na jeziorze? Póki co są to jedynie spekulacje. Służby we wtorek o 12:30 otrzymały alarmujący telefon. – 4-letnia dziewczynka została podjęta przez żeglarzy. Mama i ojciec dziecka byli poszukiwani – informuje ratownik.

Niestety, po trwającej akcji poszukiwawczej odnaleziono ciała rodziców dziewczynki. Policja nadal szuka świadków, a hipotez przyczyny wypadku jest kilka. Na razie żadne nie są potwierdzone.

- Z relacji świadków dostaliśmy informację, że dwie osoby wskoczyły do wody, żeby ratować dziewczynkę – mówi Daniel Borkowski.

- Policjanci przesłuchali świadków, którzy podjęli dziewczynkę z wody. Podczas przepływu zauważyli unoszący się na wodzie kapok, w którym znajdowało się dziecko. Była to 4-letnia dziewczynka, przytomna, jej stan nie zagrażał jej życiu ani zdrowiu – mówi mł. asp. Paulina Karo.

- Trafiła do karetki wodnej, mówiła, że jej rodzice zanurkowali. Myślę, że jeszcze nie była świadoma tego, co się wydarzyło – mówi Daniel Borkowski.

4-letnie dziecko trafiło do szpitala w Piszu w stanie ogólnym dobrym. Dziewczynkę do czasu przyjazdu dziadków opieką objął psycholog.

- Z naszych ustaleń wynika, że mama z dziewczynką wypadły za burtę. Tata wskoczył do wody za nimi - opowiada Borkowski. - To jest bardzo niebezpieczna sytuacja, jeżeli chodzi o ratowanie czyjegoś życia. Nie powinno podchodzić się bezpośrednio do poszkodowanego, ponieważ jedyne czym się kieruje w takiej sytuacji to chęć przetrwania – przyznaje.

Jakie są częste przyczyny utonięć?

Od chwili informacji o tragedii wczasowicze na Mazurach nie tylko spekulują o możliwych przyczynach tragedii, ale też obawiają się o własne bezpieczeństwo nad wodą.

- Nie wiadomo, czy oni potrafili pływać (...). W tym przypadku zwyciężyły emocje – stwierdza pan Patryk, turysta z Płońska. I dodaje: - Ta sytuacja powinna dać każdemu z nas do myślenia.

- W tym roku mamy zatrzęsienie, jeżeli chodzi o ofiary na wodzie. W przeciągu tygodnia w naszym rejonie było to 4-5 osób – mówi ratownik Daniel Borkowski. – Przyczyną był brak kamizelki i alkohol – stwierdza.

Od kwietnia ponad 200 osób straciło życie w wodzie.

Czym pływają turyści?

Pogoda sprzyja wypoczynkowi nad wodą, a łatwość w wypożyczaniu sprzętu wodnego bez uprawnień zachęca do aktywności. - 80% jachtów to są łodzie bez patentów, które może wypożyczyć każdy – stwierdza Borkowski.

Reporter Uwagi! udał się do portu jachtowego, aby wypożyczyć łódkę bez patentu, którą mógłby wypłynąć na środek jeziora.

- Posiadamy takie łódki. Są one bezpieczne i proste w obsłudze, my dajemy pełny instruktaż – mówi Krystian Śliwiński, właściciel portu jachtowego w Mikołajkach. - Osoba, która kieruje łódką, nie powinna z niej wyskakiwać. Każdy kto znajduje się na łódce powinien mieć kapok – stwierdza.

Kamizelka ochronna ratuje życie

Jak jest w praktyce? Czy turyści zakładają kapoki? - Osoba, która wypożycza łódkę powinna na początku dopasować osobie wypożyczającej odpowiedni kapok i dopiero wtedy wpuścić na pokład – stwierdza Śliwiński. - Możliwe, że było za gorąco i ta osoba ten kapok zdjęła. Nie możemy brać odpowiedzialności za tych, którzy już wypłyną. Kamizelka po prostu ratuje życie – zaznacza.

- Kamizelkę zapinamy i sprawdzamy, czy jest prawidłowo zapięta. Wtedy kierujemy się do łódki, którą chcemy wypłynąć – tłumaczy właściciel portu. I kontynuuje: - Powinniśmy płynąć bokiem, nie za blisko brzegu, zachowując bezpieczną odległość – tłumaczy.

Brak umiejętności, głupota, nieszczęśliwe wypadki, obszerny teren, a możliwości służb są ograniczone. - Za każdym razem zadajemy sobie pytanie, czy bylibyśmy w stanie zrobić coś lepiej – przyznaje Daniel Borkowski.

- Nie ma obowiązku pływania w kapokach, jednak istnieje obowiązek posiadania kapoku na łodzi – mówi mł. asp. Karo. I dodaje: - Zdrowy rozsądek podpowiada, aby mieć założony kapok. Woda pewnych błędów nie wybacza.

- Ludzie muszą dać nam szansę, aby dać się uratować. Taką szansą może być kamizelka i to, że ktoś będzie trzeźwy. Respekt do wody to podstawa. My nie jesteśmy po to, żeby utrudnić komuś wakacje. Chcemy, aby każdy wrócił z nich bezpiecznie do domu – tłumaczy Borkowski.

Reportaże "Uwagi!" można oglądać na player.pl

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: DP/ID

Źródło: Uwaga! TVN

Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości