Skandaliczne zachowanie widzów w jednym z polskich teatrów. Aktorka "nie czuje się bezpiecznie"

GettyImages-1414039710
GettyImages-1414039710
Źródło: Moment RF
Aktorka Justyna Bartoszewicz w rozmowie z PAP powiedziała, że na scenie teatralnej nie czuje się bezpieczna. Na portalach społecznościowych opisała sytuację, w której jeden z widzów podczas spektaklu w Teatrze Wybrzeże fotografował lub nagrywał nagich aktorów.

Justyna Bartoszewicz oburzona zachowaniem widzów

Na początku października aktorka Justyna Bartoszewicz opisała w sieci sytuację, która miała miejsce podczas premiery spektaklu "Memling. Historia końca świata" w reż. Agaty Duda-Gracz w Teatrze Wybrzeże. Jak się okazało, jeden z widzów w trakcie spektaklu fotografował lub nagrywał nagich aktorów. Bartoszewicz poinformowała o tym jedna z jej koleżanek, która była na widowni.

- Nie jestem specjalnie aktywna w wypowiedziach na fb, ale o tym chciałabym powiedzieć głośno. Była wczoraj moja dobra koleżanka, która siedziała w ostatnim rzędzie, więc miała również ogląd na publiczność. Mimo wyraźnych zakazów fotografowania i filmowania byli widzowie, którzy w scenach nagości nie mieli skrupułów użyć swojego telefonu. Jeden z nich siedział w rzędzie przed moją koleżanką. Jestem dumna z jej prawidłowego impulsu. Niesubordynowany widz otrzymał kuksańca z kolana - relacjonowała Bartoszewicz w mediach społecznościowych.

Pod wpisem aktorki pojawiło się wiele komentarzy zarówno widzów, jak i ludzi związanych z teatrem: "To ważne, że o tym piszesz", "To przygnębiające. Ale nie mniejszym problemem jest sprawdzanie godziny i SMS-ów podczas spektaklu (...)", czy "Niestety, jest to nagminne i kompletnie nie zależy od wieku – od młodych po, wydawałoby się, zacnych. W piątek miała miejsce podobna sytuacja, a pani, której zwrócono uwagę, jeszcze długo dawała do zrozumienia, że nie rozumie, co jest w tym niewłaściwego".

Aktorzy nie czują się bezpiecznie na scenie

Kilka tygodni później Bartoszewicz udzieliła wywiadu PAP, gdzie przyznała, że przygnębia ją i denerwuje, że widzowie nie przestrzegają zasad savoir-vivre.

- Nie mam szans tego zauważyć, ponieważ nie widzę publiczności. Niestety sama świadomość, że takie sytuacje mogą się powtórzyć, sprawia, że jako aktorka nie czuję się na scenie bezpiecznie – powiedziała.

Wyjaśniła, że zdjęcia czy nagrania wykonane przez widzów mogą później zostać wykorzystane na wiele sposobów.

– Oczywiście byłoby to działanie wbrew prawu, bo takowe nas, jako artystów chroni. Jednak zanim procedury prawa autorskiego zadziałają, nie mam żadnego wpływu na to, do czego może zostać wykorzystany dany materiał. Nie ma tu różnicy, czy ktoś robi to dla celów własnych, czy planuje opublikować - jest to równie, dla mnie jako aktorki, niekomfortowe – stwierdziła.

Artystka przyznała, że nie rozumie, dlaczego widzowie robią zdjęcia lub filmują aktorów podczas spektaklu. Podkreśliła, że ona – jako widz – kiedy ogląda przedstawienie, "chce coś przeżyć, a nie się zdystansować".

Zaznaczyła, że takie zachowanie widzów bardzo utrudnia odbiór spektaklu innym, którzy zamiast spektaklu, zmuszeni są oglądać czyjś telefon.

Irytujące zachowania widzów

To jednak nie są jedyne zachowania widzów, które negatywnie wpływają na aktorów. Inną, lecz równie ważną kwestią są wibrujące lub dzwoniące telefony.

– Irytujący jest również wibrujący sygnał – nie wszyscy zdają sobie sprawę, że taką wibrację naprawdę słychać, zarówno na widowni, jak i na scenie, i że potrafi ona wybić z rytmu podczas grania – tłumaczyła.

Bartoszewicz przytoczyła również inne sytuacje, które zdarzają się w trakcie przedstawień teatralnych.

– Moja koleżanka, wspaniała aktorka Dorota Kolak, nie zawahała się zabrać frytek widzom siedzącym w pierwszym rzędzie na spektaklu "Raj dla opornych", którzy najwyraźniej pomylili teatr z fast foodem. Nie bała się też wyciągnąć paluszków z dłoni innych widzów podczas intymnego, granego blisko publiczności spektaklu "Matka" – dodała. 

Dyrekcja teatru zabiera głos

Były dyrektor Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku Dominik Nowak powiedział PAP, że szczególnie naganne jest fotografowanie aktorów w scenach intymnych. Zaznaczył, że takie zachowanie jest absolutnie niedopuszczalne.

– W teatrze zawsze dbaliśmy o to, by podobne zdjęcia nie były wykonywane nawet przez naszych fotografów podczas sesji promujących spektakle. Nagość na scenie jest szczególną formą ekspresji artystycznej i niezwykle ważne jest, by takie obrazy służyły wyłącznie zaplanowanym celom artystycznym, a nie funkcjonowały w przestrzeni publicznej czy prywatnej bez jednoznacznej zgody twórców – powiedział.

Jego zdaniem do sytuacji, w których widzowie robią zdjęcia w trakcie spektaklu, dochodzi bardzo rzadko.

Staramy się uświadamiać naszym widzom, że chwalenie się takimi materiałami w mediach społecznościowych nie jest dowodem zainteresowania kulturą, lecz raczej świadczy o braku wychowania – stwierdził.

Dodał, że oprócz kwestii braku zgody osób fotografowanych czy naruszenia praw autorskich, takie zachowanie zwyczajnie przeszkadza pozostałym widzom w odbiorze spektaklu.

Po opublikowaniu wpisu przez aktorkę Teatr Wybrzeże zamieścił na swojej stronie przypomnienie, że "fotografowanie i nagrywanie spektakli jest kategorycznie zabronione".

Podkreślono, że każde zdjęcie lub nagranie wykonane bez zgody teatru narusza prywatność aktorek i aktorów oraz obowiązujące w przestrzeni scenicznej zasady. Zaznaczono, że w przypadku stwierdzenia takiego zachowania osoby łamiące zakaz będą proszone o opuszczenie widowni.

- Zadbajmy razem o to, by teatr pozostał miejscem prawdziwego spotkania, tu i teraz – napisali przedstawiciele gdańskiej sceny. – Cieszę się, że po sytuacji na spektaklu "Memling. Historia końca świata" rozgorzała dyskusja na temat savoir-vivre'u – zarówno w naszym zespole, jak i poza nim – podsumowała Bartoszewicz.

Więcej przeczytasz na tvn24.pl

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości