Uwaga TVN. Mężczyzna z aplikacji randkowej wyłudził pieniądze?
Pani Katarzyna jest rozwiedziona i ma dwoje dorosłych dzieci. Pracuje jako psycholog. Kilka lat temu zarejestrowała się w popularnym serwisie randkowym. Spędzała czas na "babskim wieczorze", kiedy na ekranie telefonu pojawił się jej profil Tomasza. Jej siostra zabrała w żartach komórkę i zaakceptowała jego profil. Nie minęło dużo czasu, a mężczyzna się odezwał. Nie miał w profilu wielu informacji, bo wyłącznie swoje zdjęcie oraz to, że ma ponad 40 lat. Mimo tego pani Katarzyna zdecydowała się z nim kilka dni później spotkać.
- Od razu było na luzie, nie było żadnego dystansu. Nie było zażenowania czy zawstydzenia. Czuliśmy się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie. Mówił, że jest samotny od dłuższego czasu, że szuka kobiety na dłużej. W pewnym momencie z mojej strony padło, że rozglądam się za nowym samochodem. On stwierdził, że lepiej nie mogłam trafić. Powiedział, że chętnie mi pomoże - wspominała pani Katarzyna w Uwadze! TVN.
Mężczyzna zrobił duże wrażenie na kobiecie, a następnie na jej bliskich. Był przekonujący i wylewny. Pragnął kontaktu z dziećmi pani Katarzyny i przysięgał miłość. Po dwóch tygodniach znajomości snuł plany kupna mieszkania na nowym osiedlu. Roztaczał wizję wspólnego bycia i życia. Kobieta dodała: "Przyjeżdżał dobrymi i drogimi samochodami. Ubierał się na sportowo, ale zawsze w firmowe ciuchy. Jak szliśmy razem do restauracji, to miał gest i zostawiał spory napiwek".
Zadłużyła się dla ukochanego mężczyzny
Kobieta przekazała później Tomaszowi T. 40 tysięcy złotych na samochód, który ten miał jej kupić. Niestety auto nigdy się nie pojawiło. Choć widziała je tylko na zdjęciach, nadal trwała w tym związku. Wyznała: "Miałam nadzieję, że ta sprawa się wyjaśni". Potem pani Katarzyna dała się namówić na leasing innego auta, ale to nie ona, a jej partner nim jeździł. Wielokrotnie pożyczała różne kwoty poznanemu w sieci mężczyźnie. Pieniądze trafiały na wskazane przez Tomasza T. rachunki bankowe lub brał od niej gotówkę. W sumie przekazała mu 300 tys. złotych. Po półtora roku znajomości pani Katarzyna zdecydowała się zawiadomić policję o oszustwie dokonanym na jej szkodę. Kobieta nadal płaci raty leasingowe i spłaca kredyty zaciągnięte na prośbę mężczyzny.
- Do samego końca twierdził, że pamięta o wszystkim. Mówił, że zwróci pieniądze. I było tak do momentu, kiedy się dowiedział, że sprawa trafiła do prokuratury. Dostał wezwanie na przesłuchanie, wtedy przestał do mnie dzwonić – powiedziała kobieta.
Okazało się, że Tomasz T. to recydywista skazany w 2019 roku na 10 lat więzienia za oszustwa. Mężczyzna przedstawiał się m.in. jako przedsiębiorca i pożyczał duże sumy pieniędzy. Skazany nie trafił jednak do więzienia, bo wyrok nie był prawomocny. W tym czasie zawarł znajomość z panią Katarzyną.
- Oskarżony ma postawionych 121 zarzutów. Dotyczą one brania udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu. Część z tych przestępstw oskarżony popełnił w warunkach recydywy, to jest pięć lat od odbycia części kary pozbawienia wolności za podobne przestępstwa. (...) Sąd zobowiązał też oskarżonego do naprawienia szkody wyrządzonej przestępstwem poprzez zapłacenie na rzecz osób pokrzywdzonych ponad 8 mln zł – mówi sędzia Roman Kowalkowski z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Tomasz T. wniósł do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od skazującego go wyroku. Niezależnie od tego, w Sądzie Okręgowym w Gdańsku mężczyzna stara się o odroczenie wykonania kary pozbawiania wolności ze względu na swój stan zdrowia. O tym, czy mężczyzna trafi do więzienia, sąd zdecyduje dopiero w lipcu, czyli rok po wydaniu prawomocnego wyroku skazującego. Mężczyźnie nie dokuczają jednak problemy zdrowotne. W reportażu Uwagi! TVN pani Katarzyna umówiła się z nim na spotkanie. Zjawił się, lecz zaprzeczył wszelkim zarzutom.
Jak działają oszuści z Tindera?
W materiale Uwagi! TVN wypowiadała się również dziennikarka Anna Klimczewska, która napisała dwie książki na temat randkowania w sieci. Zdradziła ona, jak działają oszuści z aplikacji randkowych. Powiedziała, że "jeżeli od pierwszego spotkania widać, że mężczyźnie bardzo zależy, żeby pochwalić się, że jest człowiekiem sukcesu, że ma drogi portfel czy zegarek, który często jest podróbką, albo przyjeżdża świetnym samochodem, który jest z wypożyczalni, to zwykle jest to po to, żeby stworzyć iluzję, omotać".
- Niestety, są mężczyźni, którzy odgrywając rolę księcia z bajki, osaczają kobietę i rozkochują w sobie, a jak już mają wykonaną taką pracę, to przechodzą do drugiego etapu. Etapu – "na moment potrzebuję twojej pomocy". I przekonują kobiety, że im to wynagrodzą. Ale teraz nie mogą z powodu rzekomej ważnej inwestycji albo choroby mamy. Kobiety, które już są zakochane po uszy, bardzo często wpadają w taką pułapkę. (...) Najprostsza rada - nigdy nie pożyczać żadnych pieniędzy. Trzeba wyjaśnić i powiedzieć, że nie znamy się długo i po prostu nie pożycza się pieniędzy – mówi Anna Klimczewska.
Cały materiał na stronie programu Uwaga TVN.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Dziewczynki ślubujące swoim ojcom dziewictwo. Niepokojąca ceremonia przywodzi złe skojarzenia
- 11-latek uratował rodzinę przed pożarem. "Gdyby nie nasz syn, to wszystko mogłoby się skończyć tragicznie"
- 11-miesięczny chłopiec stracił oko. Zaczęło się od niepokojącej zmiany
Autor: Sabina Zięba
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN