"Syna bili aż zemdlał". Znęcający się nad dziećmi brutalny gang nastolatków pozostaje bezkarny

Uwaga! TVN: Gang nastolatków w Piszu
Uwaga! TVN: Gang nastolatków w Piszu
Uwaga! TVN: Gang nastolatków w Piszu
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak reagować na przemoc?
Jak reagować na przemoc?
Mówimy głośno o cichej przemocy
Mówimy głośno o cichej przemocy
Gang nastolatków zrobił sobie z bicia zabawę. W wyniku ataków Pawła K. i jego kolegów poważne obrażenia odniosło już kilku ich rówieśników z Pisza. U jednej z ofiar lekarze stwierdzili padaczkę pourazową. Choć sprawy są zgłaszane policji, napastnicy nie ponoszą większych konsekwencji. Dlaczego? Sprawie przyjrzeli się reporterzy programu Uwaga! TVN.

Uwaga TVN. Gang nastolatków w Piszu

W Piszu dramatyczna sytuacja trwa od dłuższego czasu. W tym nieco ponad 20-tysięcznym mieście powstał gang nastolatków, którzy biją rówieśników. Rodzice, bliscy, ani nauczyciele nie potrafią sobie z nimi poradzić. Mimo dozoru kuratora, cały czas dochodzi do patologicznych zachowań. Jednym z najbardziej zdemoralizowanych chłopców jest 16-letni Paweł K. Rok temu pobił on o rok młodszego Jakuba.

- Ten chłopiec złapał mojego syna za głowę i zaczął bić pięściami, łokciem, do momentu aż syn zemdlał. (...) Wkoło stała masa dzieci, która podżegała do tego, żeby to robił. Nagrywali to, śmiali się – opowiadała w Uwadze! TVN pani Katarzyna, matka Jakuba.

Kobieta od razu zgłosiła zdarzenie na policję. W następstwie w czerwcu zeszłego roku Paweł K. stanął przed sądem rodzinnym. Został uznany za winnego, w związku z czym sąd zdecydował się zastosować wobec niego środki wychowawcze w postaci nadzoru kuratora. Słysząc wyrok, pani Katarzyna wstała i powiedziała, że się z nim nie zgadza. Wyznała, że chciałaby, żeby ten nastolatek poniósł odpowiedzialność, ponieważ jej dziecko siedziało w domu dwa miesiące przez stwierdzoną padaczkę pourazową.

- Pani sędzia odpowiedziała, że sąd dla nieletnich nie karze. I on to usłyszał. Z sądu wychodził z uśmiechem na twarzy. (...) Po sprawie jego mama jeszcze chwilę ze mną rozmawiała, a on zaczął się śmiać. Więc ja go pytam: "Czemu tak ci wesoło?". A on rozkładając ręce, mówi do mnie: "Bo od rana mam dobry humor". Usłyszał, że sąd dla nieletnich nie karze i nic mu nie zrobi. Jednocześnie dał mu przyzwolenie, bo jeżeli nie ma kary, to można bić. I tak się stało – stwierdziła pani Katarzyna.

Co ciekawe, chłopak w mediach społecznościowych informuje z zadowoleniem o swoich występkach. Po pierwszej rozprawie napisał (pisownia oryginalna): "Ogłoszenie parafialne, idę na ugodę z nim nie mam kuratora i k... już wytrzymać nie mogłem. Dobrze, że maskę miałem, bo by widzieli jak się śmiałem cały czas". Z kolei przed drugą rozprawą napisał: "Będzie druga sprawa o te pobicie i najprawdopodobniej jego matka będzie próbować założyć mi dozór kuratora. Mają być robione testy na marihuanę a paliłem dziś więc wychodzi na to, że będzie lipa w ch...".

Pisz. Gang nastolatków terroryzował rówieśników

Mimo nadzoru, Paweł K. się nie uspokoił i zostało przez niego pobite kolejne dziecko. Przez rok od decyzji sądu, chłopak uczestniczył w trzech bójkach. Według sądu, kurator opracował plan działania z 16-latkiem, a także zalecił mu współpracę z policją i szkołą. Nie wiadomo jednak, czy chłopak współpracował z placówką, ponieważ ta odmówiła Uwadze! TVN rozmowy na jego temat.

- Ta pomoc powinna być wieloinstytucjonalna. Nie chodzi tylko o kuratora, ale również o pomoc psychologiczną, psychoterapeutyczną, możliwe, że też psychiatryczną. (...) Przy takim rozwiązaniu sprawy istnieje bardzo duże ryzyko, że taki młody człowiek może skierować się na drogę przestępczą. Nie nazwałabym tego czerwoną lampką. Ta sytuacja ewidentnie wymaga działania - mówiła psycholog kliniczny Marta Bąkowska.

Uwadze! TVN udało się skontaktować z matką Pawła K. Choć kobieta nie zgodziła się na spotkanie przed kamerą, tłumaczyła reporterowi, że nie wie, co się dzieje z jej synem. Wyznała, że nie daje sobie z nim rady. Dodała też, że w domu to "złoty dzieciak", ale nie panuje nad swoją agresją.

Ciężkie pobicie 14-latka

Ostatnią ofiarą jest 14-letni Andrzej (imię zmienione). Jego rodzice o bójce dowiedzieli się dopiero po pojawieniu się nagrania w sieci. W tym wypadku wszystko zaczęło się od zaczepek w mediach społecznościowych. Jeden z uczniów szkoły podstawowej przez dłuższy czas namawiał i prowokował nastolatka do bójki. Chłopak wspomina: "Wyzywał mnie od frajerów, pisał, że się boję. (...) Miałem się bić tylko z jednym, a pobili mnie większą ilością osób. (...) Po tym wszystkim czuję się słabo. Nie mogę się przemęczać, bo kręci mi się w głowie i mnie boli".

- W pewnym momencie chciałem ich pozabijać, ale stałbym się takim samym bydlakiem jak oni, a nawet gorszym. (...) Wcześniej syn miał chęć do wszystkiego, teraz przygasł. Nie może się skoncentrować. Nic mu się nie chce. Zamyka się w pokoju i za dużo z nami nie rozmawia. Próbujemy do niego w jakiś sposób dotrzeć, ale jest naprawdę ciężko – mówił pan Adam, ojciec Andrzeja.

Jak powiedziała nadkom. Anna Szypczyńska, oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Piszu: "Policjanci ustalili już tożsamość większości osób uczestniczących w tym zdarzeniu. To są osoby nieletnie, które zostały przesłuchane w charakterze świadków oraz nieletnich sprawców czynów karalnych". Dotychczas funkcjonariusze przesłuchali 10 osób, ale to nie koniec. Po zgromadzeniu całego materiału dowodowego sprawa zostanie przesłana do sądu rodzinnego, który zdecyduje, co dalej stanie się z napastnikami.

Wiadomo, że głównym atakującym był właśnie 16-letni Paweł. Pomagali mu jednak inni koledzy. Chłopak, który namawiał Andrzeja do bójki ma na imię Maksym. Od lat opiekują się nim dziadkowie - matka go porzuciła, a ojciec pracuje za granicą. Dziadek chłopaka, w rozmowie z reporterem Uwagi! TVN, przyznał, że nie ma na wnuka wpływu: "Byłem z nim na policji, ale on nie chce też zeznawać. Nie wiem, co się z nim dzieje. Od listopada nie chodzi do szkoły. Złapał jakiś żuli w mieście, zapoznał się, no i łażą. Nie ma kto go wychowywać, jesteśmy zajęci swoją pracą. Tyle co jeść damy, ubierzemy. Nawet nie wiem, gdzie się udać, żeby coś w tej sprawie zrobić".

Kolejnym uczestnikiem bójek jest Fabian. Z nim również nie potrafią sobie poradzić rodzice. Chłopak od lat przebywa w ośrodkach wychowawczych, ale wciąż z nich ucieka. Nie udało się nam z nim skontaktować, bo po raz kolejny uciekł z placówki.

Cały materiał na stronie programu Uwaga TVN.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji na Ukrainie.  Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości