Skazano ją za morderstwo, zwolniono z więzienia po 18 latach. Przypadek podobny do Tomasza Komendy? "Nie ma bezwzględnych dowodów na winę tej kobiety"

Źródło: x-news
Beata Pasik po 18 latach warunkowo opuściła więzienie. Kobieta została skazana na 25 lat więzienia za morderstwo w sklepie Ultimo, którego - jak twierdzi - nie dopuściła się. To początek jej walki o uniewinnienie. Czy tak jak w przypadku Tomasza Komendy doszło do pomyłki sądowej?

W grudniu 1997 roku, w centrum Warszawy padły cztery strzały. Zginął 26-letni mężczyzna, a jego żona, kierowniczka sklepu Ultimo, została ciężko ranna. Już po dwóch dniach od zabójstwa policja zatrzymała młodą kobietę, byłą pracownicę sklepu Ultimo. Sąd dwukrotnie ją uniewinnił, jednak za trzecim razem skazał Beatę Pasik na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa.

Beata Pasik została skazana za morderstwo w Ultimo

Jedynym dowodem obciążającym Beatę Pasik były zeznania kierowniczki sklepu Ultimo, która przeżyła napaść. Żaden inny dowód nie potwierdził jej wersji. Mimo to, trzeci skład sędziowski, choć niejednomyślnie, skazał kobietę.

- Miałam zaledwie 23 lata. Spałam spokojnie, układałam sobie życie. Nagle, o 6:00 rano, weszli antyterroryści. Nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego leżę skuta w kajdanki. Żadnych odpowiedzi, same pytania, przeszukanie mieszkania. Nie mogłam się nawet dowiedzieć, o co chodzi – wspomina Beata Pasik. I dodaje: - Przesłuchiwał mnie dobry i zły policjant. Dobry powiedział, żebym sobie szukała adwokata. Zły przeklinał, wyzywał: "Ty k.., ty szmato, zabiłaś, przyznaj się, może dostaniesz niższy wyrok".

Trudno uwierzyć, aby 23-letnia wówczas kobieta potrafiła oddać cztery celne strzały, do tego z broni wówczas praktycznie niedostępnej, nawet na czarnym rynku. Pokrzywdzona w swoich zeznaniach jednoznacznie wskazała, że Beata strzelała do niej z pistoletu i na pewno nie był to rewolwer.

- Był to bez wątpienia rewolwer. A w roku 1997 roku raczej nie była to broń popularna – podkreśla pracujący przy sprawie biegły z zakresu balistyki.

Beata Pasik miała nie pozostawić po sobie żadnego, nawet najmniejszego, śladu. Sprawca nie działał chaotycznie, o czym świadczy strzał z przyłożenia w tył głowy mężczyzny, gdy ten już leżał. Sprawca chciał mieć pewność, że ofiara nie żyje. Potem spokojnie opuścił sklep, nie zapomniał nawet o tym, żeby zamknąć drzwi na klucz od zewnątrz. Psycholodzy i psychiatrzy, którzy badali Beatę Pasik 24 lata temu, stwierdzili, że czyn, którego miała się dopuścić, jest obcy jej osobowości.

Zdaniem śledczych, motywem zbrodni miało być to, że kierowniczka sklepu zwolniła Beatę Pasik z pracy za rzekomą kradzież pieniędzy. Beata do kradzieży nigdy się nie przyznała, tak jak i do tego, że strzelała do kierowniczki sklepu i jej męża.

- W tej sprawie są na tyle duże wątpliwości, których nie wyjaśniono, że warto spojrzeć na to jeszcze raz, poskładać całość i mieć większą pewność, czy doszliśmy do prawdy – przekonuje Ludomir Niewiadomski, były policjant techniki kryminalistycznej. 

Uwaga TVN. Sprawa Beaty Pasik

Policja i prokuratura zadowolili się zeznaniami pokrzywdzonej i nigdy nie badali innych wątków sprawy. Po skazaniu Beaty Pasik, akta sprawy morderstwa w butiku Ultimo na długie lata wylądowały na półce. Kiedy Pasik dowiedziała się o sprawie niewinnie skazanego Tomka Komendy, postanowiła skontaktować się z naszym reporterem, który spotkał się z jej obrońcą. Efektem ich pracy był wniosek o warunkowe przedterminowe zwolnienie, na które zgodził się sąd.

- W moim osobistym przekonaniu, po analizie akt sprawy, doszłam do wniosku, że nie ma tutaj bezwzględnych dowodów na winę tej kobiety. Dwa pierwsze wyroki były uniewinniające, a dopiero trzeci był skazujący – mówi Sylwia Kamińska, adwokat, obrońca Beaty Pasik.

- Sprawa Ultimo jest dla mnie potwierdzeniem tego, co spotykałem przez całe moje policyjne życie. To nie jest seria fajerwerków i błyskotliwych akcji, ale żmudna i ciężka praca połączonych sił policji – pracy dochodzeniowej, operacyjno-śledczej i techniki kryminalistycznej – dodaje Ludomir Niewiadomski.

Bardzo rzadko zdarza się, by sąd penitencjarny warunkowo darował skazanemu aż siedem lat odbywania kary i to za najcięższą z możliwych zbrodni. Przypadek Beaty Pasik jest jednak szczególny, a wątpliwości wokół sprawy jest zbyt dużo, by nie przyjrzeć się jej raz jeszcze.

- W tym roku mijają 24 lata, jak walczę w tej sprawie. To kawał mojego życia, ciężkiego życia. Straciłam najbliższe osoby, mamę. Straciłam swoje najpiękniejsze lata – wyznaje Pasik.

Kobieta jest dziś wolna, jednak to dopiero początek walki o uniewinnienie. Czy, tak jak w przypadku Tomasza Komendy, znajdą się śledczy, którzy jeszcze raz sprawdzą wszystkie tropy? Jeżeli Beata Pasik jest niewinna, to znaczy, że na wolności cały czas przebywa morderca.

Cały materiał na stronie programu "Uwaga! TVN".

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości