Historię Państwa Szwajka ze Stalowej Woli, którzy walczą z sąsiadem zadymiającym ich dzielnicę pokazaliśmy w UWADZE! kilka miesięcy temu.
Podwórko pokryte tłustą sadzą
Stan zdrowia pana Grzegorza i pani Janiny systematycznie się pogarsza. Mimo to żadna instytucja nie chciała im pomóc w walce o czyste powietrze. - Temperatura wynosi 30 stopni, a dym od sąsiada dalej leci. Proszę sobie wyobrazić, że nie możemy korzystać z własnego podwórka – opowiada Janina Szwajka. I dodaje: - Na posadzce przed domem gromadzi się czarna maź, której nie możemy zmyć. To jest tłusta sadza.
Wielokrotnie wzywane służby były nieskuteczne, długo nie potrafiły zweryfikować, czym palił w piecu sąsiad państwa Szwajka. Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta badał popiół jedynie wizualnie. Kilka miesięcy temu w końcu udało się przeprowadzić profesjonalną analizę w laboratorium.
- Zadzwoniłem do pani kierownik z ochrony środowiska, która przyjechała do sąsiada i pobrała próbki. Zostały one wysłane do laboratorium. Z ekspertyzy wynika, że spalane tam były śmieci – opowiada pan Grzegorz. Ku jego zdziwieniu, to właśnie on został w tej sprawie ukarany.
- To ja zostałem ukarany grzywną 1500 zł plus koszty sądowe. Mam zapłacić za to, że ktoś mnie truje – żali się pan Grzegorz i dodaje: - Nie nękałem nikogo, tylko prosiłem o pomoc, bo mnie truli.
"To barbarzyństwo"
Wniosek o ukaranie Grzegorza Szwajki policja przygotowała po zawiadomieniu jego sąsiada. Jak sprawę komentuje Zdzisław Kuczma, były policjant i działacz Rybnickiego Alarmu Smogowego. - Pan Grzegorz został skazany za to, że bronił prawa do życia w czystym powietrzu. Nie tylko swojego, bo wylatujące z komina kłęby toksycznych spalin nie oddziałują tylko na posesję pana Grzegorza. On jako jedyny podjął działania, żeby zmienić sytuację w tej okolicy i został tak potraktowany. Dla mnie to barbarzyństwo – komentuje Kuczma.
Przedstawiciele policji w Stalowej Woli odmówili rozmowy przed kamerą. Tłumaczą, że obie sprawy – zgłaszającego oraz domniemanego truciciela – przekazali już do Sądu Rejonowego w Stalowej Woli. Sprawę pana Grzegorza Szwajki zakończono w pięć dni, a co ze sprawą domniemanego truciciela przekazaną do sądu pod koniec czerwca?
- Sprawę mojego ukarania załatwiono w pięć dni. Tyle zeszło od wniosku o ukaranie do wpłynięcia zawiadomienia. Z sąsiadem walczę od pięciu lat. To próba zastraszenia mnie, żebym już nic nie robił w tej sprawie – żali się pan Grzegorz.
Sprawa trafiła do sądu
- Nie dostrzegam w tej sytuacji żadnego uprzywilejowania którejś ze stron. Wpłynął już sprzeciw pana Grzegorza, w związku z czym ten wyrok upadł, a sprawa będzie się toczyć w normalnym trybie – komentuje Marek Nowak z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.
Pan Grzegorz szykuje się do swojej sądowej obrony. Będzie się starał udowodnić, że w ogóle nie popełnił wykroczenia, o które został oskarżony. Pierwsza rozprawa została wyznaczona na październik.
- Pan Grzegorz został skazany za wykroczenie, którego nie popełnił. Sąd powinien umorzyć to postępowanie albo go uniewinnić – podkreśla Zdzisław Kuczma z Rybnickiego Alarmu Smogowego.
- Walczę o czyste powietrze i za to jestem karany – kończy pan Grzegorz.
Reportaże programu "Uwaga!" można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Zobacz także:
- Rodzina K. aresztowana. Sąsiad: Po trzech latach mogę wreszcie spokojnie wyjść z domu
- Sprawa Bożeny Wołowicz. Rodzina K. postanowiła przedstawić swoją wersję
- Sprawa Bożeny Wołowicz. Po 10 latach proces rusza od początku
Autor: Oskar Netkowski