Pracownica bacówki w Bieszczadach o makabrycznym odkryciu. "Nie były sztuczne"

Bieszczady, szlak
Znalezisko w schronisku w Bieszczadach
Źródło: Radoslaw Malinowski/Getty Images
Turyści spragnieni odpoczynku często zapominają się i czują jak u siebie w domu przebywając w hotelu czy pensjonacie. Niekiedy dopuszczają się tak absurdalnych czynów, że trudno w nie uwierzyć. Podróżniczka i blogerka Mewa w locie opowiedziała, z czym mierzą się pracownicy schronisk i górskich obiektów.

Turyści w górach

Wydawałoby się, że dzisiaj nie trzeba nikomu przypominać o szacunku do natury. Wiele osób przestrzega zasad obowiązujących na stokach czy górskich szlakach. Zdarzają się jednak i tacy, którzy nad Morskie Oko podjadą bryczką, a na przebytej drodze pozostawią po sobie ślady w postaci śmieci niczym Jaś i Małgosia

Aggie opowiada o swoich podróżach. Ile krajów odwiedziła gwiazda?
Źródło: Dzień Dobry TVN Online

Choć to już dużo, okazuje się, że może być jeszcze gorzej. Podróżniczka Mewa w locie ma masę historii ze swoich podróży, w których zaobserwowała nie tylko niewłaściwe, ale i gorszące zachowania turystów. Co przytrafiło się jej tym razem?

Co ludzie zostawiają w schroniskach?

Ewa Zwolska, która stoi za blogiem Mewa w locie, podzieliła się przerażającym znaleziskiem podczas sprzątania w jednym ze schronisk w Bieszczadach. W swojej relacji na Instagramie opowiedziała, że gdy wycierała kurze z belki pod sufitem, znalazła odcięte łapy ptaka z pazurami.

- Najpierw zawał, potem mówię, może sztuczne? Ale nie były sztuczne - powiedziała w sieci. Niestety, najprawdopodobniej nie dowiemy się już, jak się tam znalazły.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Oskar Netkowski

Źródło zdjęcia głównego: Radoslaw Malinowski/Getty Images

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana