Śmierć w szpitalu
Pani Izabela do szpitala trafiła w 22. tygodniu ciąży z powodu odejścia wód płodowych. Przez cały dzień kontaktowała się z matką za pomocą SMS-ów. Relacjonowała, że czuje się coraz gorzej. Podejrzewała, że ma sepsę. Lekarze, choć mogli legalnie dokonać aborcji w sytuacji zagrożenia życia kobiety, czekali, aż płód sam obumrze, co zdaniem pełnomocników rodziny mogło doprowadzić do tragedii. 30-latka zmarła.
Na miejsce udała się Joanna Bukowska, reporterka programu "Uwaga TVN" i przeprowadziła dziennikarskie śledztwo. Na nagraniu rzeczniczka szpitala zarzekała się, że pacjentka przed śmiercią była pod stałą opieką lekarzy. - Nie było sytuacji, w której pozostawiona była bez opieki. Dbał o nią cały zespół i proces leczniczy był prowadzony od samego początku – twierdzi Barbara Zejma-Oracz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatowego w Pszczynie.
Zwróćmy uwagę, że rzeczniczka powiedziała to kilka dni temu przed naszym materiałem. Wczoraj zostali zawieszeni lekarze, więc jaki związek między jednym a drugim musi być. Jeżeli zostali zwieszeni, to ten proces leczniczy w moim przekonaniu był błędny. Z tego co my wiemy, jakie SMS-y nam pokazywano, wiemy, że tam się nic nie działo. Ta dziewczyna była zostawiona sama sobie. Mówią o tym pacjentki, które były z nią w sali. Czekano, nie podejmowano żadnych działań leczniczych wobec płodu i dziewczyny
Jak przyznała reporterka, Izabela czuła, że coś się dzieje, jednak nikt jej nie słuchał. Mówiła, że to nie jest zwykłe przeziębienie. Czuła, że to jest coś więcej, zdawała sobie z tego sprawę. Jednoczenie chyba do końca nie przyjmowała do wiadomości, że coś złego może się zdarzyć. W końcu była w szpitalu, gdzie miała otrzymać pomoc.
Dlaczego lekarze dopiero teraz zostali zawieszeni?
Do tragicznego wydarzenia doszło 22 września. Dopiero niedawno pojawiła się informacja o zawieszeniu lekarzy. Dlaczego? - Przez cały ten czas trwała procedura wyjaśniająca. My teraz prosimy o wyniki wewnętrznego postępowania w szpitalu. Skoro zostało ono przeprowadzone tuż po śmierci dziewczyny. Dlaczego dopiero teraz lekarze zostali zawieszeni? Prawdopodobnie dlatego, że wyszły na jaw SMS-y, że zrobiliśmy dwa materiały i pacjentka z łóżka obok opowiedziała, jak było. Możliwe, że medialny rozgłos nadał sprawie właściwej powagi – tłumaczyła Joanna Bukowska.
Dziennikarka dodała również, że podczas śledztwa wielokrotnie próbowała kontaktować się z lekarzem. - Powiedział, że nie czuje się odpowiedzialny za śmierć tej kobiety i że zrobił wszystko, żeby ratować jej życie. Nie wiemy, jaki był powód tego, że lekarz, który był po południu, kiedy ona się już znacznie gorzej czuła, nie reagował – powiedziała.
Śledztwo dziennikarskie nadal trwa, a Joanna Bukowska przyznała, że o dalszych wynikach sprawy będzie na bieżąco informować. Jak zakończy się ta tragiczna historia? Kto poniesie odpowiedzialność za śmierć dziewczyny?
Zobacz także:
- To miał być prosty zabieg. "Weszłam do lekarza z dzieckiem, które chodziło, a wyszłam z rośliną"
- Przez błąd medyczny jego syn jest niepełnosprawny. Jaką drogę musiał przejść, aby wywalczyć odszkodowanie?
- Spór lekarzy z Ministrem Zdrowia. O co w nim chodzi?
Autor: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Molęcki/EastNews