Tragedia w Gniewoszowie
W środę po południu 14-letni Patryk, uczeń ósmej klasy Zespołu Szkolno-Przedszkolnego źle się poczuł. Jego stan się pogarszał, dlatego wezwano pogotowie. Kiedy na miejsce dotarła karetka, postanowiono, że niezbędny będzie także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Podjęto reanimację chłopca.
Żałoba
Kozienicka prokuratura przekazała dziennikarzom TVN24, że pomimo reanimacji nie udało się uratować życia 14-latka. Około godziny 17 lekarz stwierdził zgon.
- Jesteśmy bardzo poruszeni i wstrząśnięci tą tragedią, która spotkała rodzinę i całą naszą społeczność. Zapamiętamy Patryka jako uśmiechniętego, pogodnego chłopca - napisano w mediach społecznościowych szkoły, do której uczęszczał Patryk.
Trwa śledztwo prokuratury w sprawie śmierci 14-latka
- Wszczęliśmy śledztwo z artykułu 155 Kodeksu karnego, który mówi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci - poinformowała TVN24 prokurator Joanna Żak, szefowa Prokuratury Rejonowej w Kozienicach.
Dodała, że wyniki sekcji zwłok odpowiedzą między innymi na pytanie, czy chłopiec był pod wpływem jakichkolwiek leków, środków odurzających czy alkoholu - Wstępnie rodzice dziecka poinformowali nas, że chłopiec nie miał żadnych problemów zdrowotnych, nie przyjmował żadnych leków. Według relacji świadków 14-latek nie stwarzał żadnych problemów wychowawczych, był dobrym uczniem - dodała szefowa prokuratury.
14-letniego chłopca pożegnała między innymi Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza przy Ochotniczej Straży Pożarnej w Gniewoszowie, której był członkiem. - Pogrążeni w smutku druhny i druhowie zapamiętają go jako uśmiechniętego i pełnego pasji, aktywnego w szeregach MDP młodego człowieka - napisali w mediach społecznościowych strażacy z OSP w Gniewoszowie.
Mama chłopca odpowiada na pomówienia
Rodzina nastolatka przechodzi przez ogromną traumę. Mama zmarłego musiała zabrać głos, by uniknąć rozpowszechniania krzywdzących plotek na temat jej syna. Zaczęto bowiem sugerować, że chłopak mógł znajdować się pod wpływem substancji odurzających. Kobieta ma w sobie ogromny żal do pracowników szkoły. - Dopiero na moją prośbę zadzwonili po pogotowie. Dyrektor do dyspozytora powiedział, że Patryk coś zażył. Mówił, że coś od niego poczuł, że powinnam sprawdzić jego rzeczy. To jedno zdanie sprawiło, że pojawiły się plotki o tym, że Patryk brał narkotyki. To nieprawda, nie chcę, żeby tak mówiono o moim synu - powiedział kobieta w rozmowie z echodnia.eu.
- Robię to tylko dlatego, żeby nikt nie mówił, że nasz syn zażył jakieś tabletki, narkotyki. To nieprawda. Nasze dziecko nigdy tego nie robiło. Powiem to, bo jak nie ja, to nikt go nie obroni. Mieliśmy kochane, cudowne dziecko, musimy go teraz bronić - stwierdziła.
Zobacz także:
- 3,5 letnia Maja wpadła do miski z gorącą wodą. "Lekarze nie mogli ocenić, jaki to stopień poparzenia"
- Jak wrócić do formy po ciąży? "Najważniejsze, to mieć zielone światło od lekarza"
- "Dajemy dziecku odbezpieczony granat". Nadmierne korzystanie z telefonów komórkowych jest niebezpieczne?
Autor: Daria Pacańska, bp/tam
Źródło: TVN24, echodnia.eu
Źródło zdjęcia głównego: Jose Maria Hernandez/Getty Images