Polski siatkarz przeżył trzęsienie ziemi w Turcji. Szukał żony i syna. "Biegłem przez zawalone budynki"

Źródło: Dzień Dobry TVN
Przeżył trzęsienie ziemi w Turcji
Przeżył trzęsienie ziemi w Turcji
Bądź bezpieczna!
Bądź bezpieczna!
"Projekt Lady". Dom uczestniczki ucierpiał w pożarze. Trwa zbiórka pieniędzy
"Projekt Lady". Dom uczestniczki ucierpiał w pożarze. Trwa zbiórka pieniędzy
Pożar domu jednorodzinnego w Kole. Zginęła 5-letnia dziewczynka
Pożar domu jednorodzinnego w Kole. Zginęła 5-letnia dziewczynka
Uwaga! TVN: Rodzice nie puszczali dzieci do szkoły. W trosce o bezpieczeństwo
Uwaga! TVN: Rodzice nie puszczali dzieci do szkoły. W trosce o bezpieczeństwo
Bezpieczny dom dla dzieci
Bezpieczny dom dla dzieci
Trzęsienie ziemi w południowo-wschodniej Turcji i północnej Syrii było jedną z największych katastrof ostatnich 100 lat. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła już 16 tys. W chwili tego tragicznego zdarzenia Bartosz Bućko, polski siatkarz, był ze swoją drużyną i z rodziną w Turcji. W Dzień Dobry TVN opowiedział o swoich doświadczeniach. Z kolei dr hab. Grzegorz Lizurek z Instytutu Geofizyki wyjaśnił, czy można było przewidzieć tak silne wstrząsy.

Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii

Od kilku dni Turcja i Syria zmagają się z konsekwencjami trzęsienia ziemi o magnitudzie ok. 7,8. Skala ofiar, rannych i innych osób poszkodowanych jest ogromna. Na miejscu katastrofy był Bartosz Bućko, który przebywał w Turcji w ramach meczu wyjazdowego. Jechał do swojej żony i syna, gdy rozpoczęły się wstrząsy.

- Wracaliśmy z meczu, a trzęsienie ziemi nastąpiło około godz. 3:30. Myślę, że byliśmy jeszcze jakieś 2 godz. drogi od naszej miejscowości Antiochia w prowincji Hatay. Moja żona poczuła wstrząsy. Były tak silne, że ściany działowe się zawalały, szafa praktycznie spadła na podłogę. Żona szybko wzięła naszego syna i tak, jak stała, wybiegła z budynku. My później wjechaliśmy najgłębiej, jak się dało do miasta, a resztę drogi trzeba było pokonać pieszo. Zanim się znaleźliśmy w tej całej panice, jaka panowała w mieście, bo nie było prądu, padał deszcz, było chłodno, to minęły jeszcze 2 godziny. Wiedziałem, że żona żyje, bo jakimś cudem udało się nam połączyć. Cały sztab szkoleniowy miał w tym mieście swoją rodzinę. Trener, drugi trener, fizjoterapeuta, kierownik im się nie udało dodzwonić. Proszę sobie wyobrazić, jaka była atmosfera. Jechaliśmy, budynki były zawalone jeden po drugim na godzinę przed miastem i nie można było się dodzwonić do rodziny. Do tej pory drugi trener nie może odnaleźć trzech synów i żony. Czekamy na te informacje. Było to naprawdę straszne przeżycie, szczególnie dla mojej żony, bo to ona była w środku tej katastrofy. Ja widziałem skutki tego, co się działo. Wszystko skończyło się dla nas dobrze. (...) Teraz jesteśmy już w Ankarze. Jesteśmy bezpieczni, cali i zdrowi - powiedział Bartosz Bućko.

Siatkarz przyznał, że choć odczuwał duży stres i niepokój, to chciał za wszelką cenę odnaleźć żonę i dziecko.

- Kiedy się dodzwoniłem do niej, to odetchnąłem. Zacząłem myśleć, jak rozwiązać tę sytuację, żebyśmy jak najszybciej opuścili to miasto. Na początku nie zadałem sobie sprawy, że miasto będzie wyglądało tak tragicznie, bo bloki przewracały się na główne ulice, dlatego wjazd był zablokowany. Biegłem 3-4 km od miejsca, gdzie zatrzymał się autobus do miejsca, gdzie była moja żona. Przed blokiem był duży plac, więc na szczęście wiedziałem, gdzie mam biec. Momentami biegłem przez zawalone budynki, więc to był scena jak z jakiegoś filmu katastroficznego. (...) Wiedziałem, że żona jest w jakimś aucie koło zielonej ciężarówki i to mi bardzo pomogło, natomiast zanim się odnaleźliśmy, to minęła godzina, bo panował bardzo duży chaos. (...) Sytuacja tam jest cały czas bardzo trudna - podkreślił Bućko.

Bartosz zaapelował o pomoc dla ofiar trzęsienia. - Ci ludzie cały czas tam walczą. Jeśli można pomóc przez różne zbiórki, to zachęcam, żeby cokolwiek tam wpłacać, bo brakuje naprawdę podstawowych rzeczy, jak koce, jedzenie, ubrania. Takie rzeczy są bardzo potrzebne - podsumował sportowiec.

Skutki trzęsienia ziemi

W wyniku trzęsienia ziemi Turcja przesunęła się o 3 m. Dr hab. Grzegorz Lizurek z Zakładu Sejsmologii Instytutu Geofizyki PAN wyjaśnił, co to oznacza.

- Uskok, który był źródłem tego trzęsienia ziemi, przesunął się o 3 m. Hipocentrum było na 16 km pod powierzchnią ziemi. (...) Efekt jest taki, że na powierzchni dochodzi do deformacji, ale co ważniejsze, ten efekt, który niszczy domy, to nie jest tylko to przesunięcie 3 m w 80 parę sekund. Z tego źródła wyzwalają się fale sejsmiczne, czyli drgania gruntu. To, co czujemy jako trzęsienie ziemi, to efekt tego, że są tarcia na uskoku. One powodują, że mamy drgania o amplitudzie bardzo dużej, która zawala domy - przekazał dr hab. Grzegorz Lizurek.

Czy można było przewidzieć taką katastrofę? Okazuje się, że w tej kwestii nauka nie daje jednoznacznych odpowiedzi.

- Nie w sensie takim, że jak puszczę szklankę, to widzę, że ona spadnie i wiem kiedy. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić i przewidzieć trzęsienia ziemi z dokładnością co do tego, gdzie, kiedy i jak duże będzie. Współczesna sejsmologia jest w stanie przewidywać w taki sposób, że jesteśmy zdolni napisać programy, które potrafią nam wygenerować prawdopodobieństwo wystąpienia wstrząsu o danej magnitudzie, na danym obszarze, w ciągu 100-150 lat. Na przykład, że jest 10 proc. szans, że w ciągu 50 lat pojawi się tam 5 takich zjawisk - powiedział Lizurek.

Całą rozmowę można zobaczyć w materiale wideo. Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry Extra znajdziesz na platformie Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Justyna Piąsta

Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana