Własnym ciałem ogrzewała ranną sarnę. To zdjęcie poruszyło ogromną rzeszę Polaków

Własnym ciałem ogrzewała ranną sarnę. 
Własnym ciałem ogrzewała ranną sarnę. 
Źródło: GettyImages/Andyworks/Gazeta Lubuska

Do sieci trafiło zdjęcie kobiety, która własnym ciałem ogrzewała ranną sarnę. Jak się okazało, do potrącenia zwierzęcia doszło w Zielonej Górze. Na pomoc czekano ponad dwie godziny. Całe szczęście sarnę udało się uratować dzięki pomocy ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt.

Dalsza część tekstu pod wideo:

Dzikie zwierzęta na drodze: zagrożenie dla nad i dla nich
Źródło: Dzień Dobry TVN

Ogrzewała sarnę własnym ciałem

W mediach społecznościowych pojawiło się poruszające zdjęcie. Przedstawiało ono kobietę przykrytą kocem termicznym, która ogrzewała ciałem ranną młodziutką sarnę. Jak czytamy na portalu Gazety Lubuskiej, do potrącenia zwierzaka doszło w okolicy cmentarza przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze.

Sprawca pojechał dalej, ale zatrzymali się inni kierowcy i przechodnie. Wśród nich była Katarzyna Świerczyńska. Kobieta opowiedziała gazecie, co wydarzyło się tego wieczoru.

- Powiedziałam do męża: zawróć, bo sarna leży. Zobaczyliśmy, jak dziewczyna ogrzewa ją swoim ciałem. Wyciągnęłam z auta koc. Jakiś chłopak dał kurtkę. Przyjechała policja, powiedzieli, że powiadomią odpowiednie służby. Dwie godziny czekaliśmy na zimnie. Było nas siedmioro osób. Nawet karetka się zatrzymała, bo nie wiedzieli, co się stało, a zobaczyli ludzi przy ulicy. Dali nam koc termiczny. Przykryłam tę dziewczynę i sarenkę - tłumaczyła.

Prezydent Zielonej Góry o zdarzeniu

Dzięki wytrwałości kobiety oraz świadków zdarzenia sarenka została uratowana. Pomoc nadeszła ze strony Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Nowej Soli.

Zdaniem Katarzyny Świerczyńskiej rannym zwierzętom należy zapewnić stałe wsparcie odpowiednich podmiotów, które szybką zareagują w podobnej sytuacji.

- Zielona Góra, otoczona lasami, siłą rzeczy staje się miejscem, gdzie dzikie zwierzęta - chcąc nie chcąc - pojawiają się wśród ludzi. To naturalne zjawisko, z którym musimy się zmierzyć. W związku z tym rodzą się pytania skierowane do władz miasta Szanowny prezydencie, dlaczego tak duże miasto, jak Zielona Góra nie ma podpisanej umowy z lekarzem weterynarii, organizacją czy fundacją, które mogłyby wziąć na siebie obowiązek udzielania pomocy w nagłych przypadkach, poszkodowanym zwierzętom? - pytała kobieta, korzystając z zasięgów portalu Gazety Lubuskiej.

Prezydent odniósł się do tej sprawy podczas konferencji.

- Podpisujemy umowę z lekarzem weterynarii. Zapominamy o tym, co było w przeszłości. Mamy nowe otwarcie, jeśli chodzi o opiekę nad zwierzętami. W odpowiednim czasie, po wyborze nowego kierownika schroniska poinformujemy o programie ochrony zwierząt i nowych zadaniach, które miasto będzie realizowało za pomocą organizacji pozarządowych - tłumaczył Marcin Pabierowski.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości