Stewardesa i jej uratowany pies z Kosowa
Dominika Kleszcz z Tarnowa jest stewardesą w litewskich liniach lotniczych. Kocha podróże oraz zwierzęta - ma 7 kotów i dwa psy. Jeden z nich to suczka, którą znalazła w Prisztinie. Kobieta na trawniku przed hotelem zobaczyła biały, zwinięty, wychudzony kłębuszek. Postanowiła pomóc zwierzakowi. Suczka Mela została załogowym psem, którym stewardesa opiekowała się prawie 3 miesiące, a w karmieniu pomagali jej koledzy i koleżanki.
- Od urodzenia ma wadę wzroku, nie widzi na jedno oko - opowiada Dominika Kleszcz, która zdecydowała, że zabierze czworonoga do Polski. Proces był jednak skomplikowany.
Mela - suczka z Kosowa
Żeby Mela mogła trafić do Polski, trzeba było pokonać wiele przeszkód. Przed wylotem badania, szczepienia i paszport. Potem samolotem do Monachium, a stamtąd przez Frankfurt do Warszawy. W całą operację zaangażowała się firma lotnicza.
- Dla osoby, która nie jest z załogi, zwłaszcza w czasach pandemii, to jest dosyć trudne ze względu na brak połączeń. Na pewno są duże koszty - przyznaje stewardesa.
Mela miała nieprzyjemną przygodę między Monachium a Warszawą. Personel naziemny rzucił coś ciężkiego i złamał jej kontener, co było dla suczki ogromnym stresem. Na szczęcie nic jej się nie stało.
Nowe życie suczki Meli z Kosowa
Teraz Mela czuje się bardzo dobrze. Jest spokojna, lubi spacery oraz kontakt z ludźmi. Gdziekolwiek nie pójdzie, szybko się aklimatyzuje. Jest bardzo przyjazna i szybko się uczy.
- Jest przyzwyczajona do hałasu, bo mieszkała na ulicy - podkreśla Dominika Kleszcz.
Teraz będzie jeszcze musiała oswoić się z domem i ogrodem na wsi, gdzie będzie przebywać.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz też:
Polska podbija biegun. Rozpoczyna się budowa nowej stacji polarnej na Antarktyce
Rzuciła wszystko i wyjechała na... Malediwy. "To miejsce stało się moim domem"
Autor: Luiza Bebłot