Pożar Rodzinnego Domu Dziecka w Rębiszewie
To było chłodne, czwartkowe popołudnie, kiedy na strychu domu państwa Puchaczewskich pojawił się ogień. Jako pierwsza zauważyła go jedna z wychowanek i zaalarmowała resztę rodziny. W ciągu godziny spłonęła cała konstrukcja więźby oraz pokrycie dachu. Na szczęście w wyniku pożaru nikt nie odniósł fizycznych obrażeń.
- Mąż wszystkim kazał uciekać z domu, tak jak staliśmy, w krótkich spodenkach, krótkich koszulkach, bez kapci. Policzyliśmy się, okazało się, że brakuje jednego chłopca - powraca do dramatycznych wydarzeń Małgorzata Puchaczewska.
Na poszukiwania dziecka wyruszył Zdzisław Puchaczewski. - Tam było piekło, zobaczyłem palącą się butlę i wiedziałem, że ona zaraz wybuchnie - relacjonuje przebieg wydarzeń mężczyzna. - Krzyczałem, żeby on schodził, a on mnie nie słyszał, musiał mieć słuchawki na uszach albo zasnął. "Uciekaj jak jesteś", on zaczął uciekać, a pode mną złamał się schodek, ale jakoś się udało - wspomina wyraźnie poruszony.
Ludzie o wielkim sercu
Małgorzata i Zdzisław Puchaczewcy od piętnastu lat prowadzą rodzinny dom dziecka, w którym wychowało się ponad trzydzieścioro dzieci. - Zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę, nie mamy własnych dzieci - mówi pan Zdzisław. - Wzięliśmy pierwszą córkę, Kasię w adopcję, z jedną było fajnie, ale jak już przyszły dwie, to one miały siostry, koleżanki i tak się zaczęło powiększać. Wesoło jest, jest dla kogo żyć - dodaje.
Obecnie pod opieką państwa Puchaczewskich znajduje się 12 dzieci, które z dnia na dzień straciły dach nad głową. - Pytają o dom, o to kiedy wrócimy i czy będą mieć swoje pokoje - zdradza pani Małgorzata. - Chodzi im o taką stabilizację - zaznacza.
Tragedia państwa Puchaczewskich poruszyła ich byłych wychowanków, którzy postanowili wesprzeć swoich opiekunów. Wspólnie zorganizowali zbiórkę pieniędzy niezbędnych do odbudowy domu.
- Chcemy się odwdzięczyć za to, co zrobili dla nas przez te wszystkie lata - mówi Dorota Celt, była wychowanka państwa Puchaczewskich. - Nie znam cudowniejszych ludzi, dali nam bezpieczeństwo, miłość. Żal mi cioci i wujka, nie widziałam ich jeszcze w takim stanie. Wujek przestał się uśmiechać - dodaje.
Do tej pory udało się zgromadzić ponad 11 tys. złotych. Wychowankowie liczą na pozyskanie 100 tys. złotych, które umożliwią rodzinie powrót do domu. Tymczasowo rodzina oraz gromadka ich podopiecznych może korzystać z lokalnej świetlicy. Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć akcję, mogą wpłacać pieniądze za pośrednictwem strony zrzutka.pl.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki zobaczysz na Player.pl.
Zobacz też:
Jak uwolnić się od toksycznej matki? Psychoterapeuta: "Łatwiej opowiada się o przemocowym ojcu"
Autor: Adam Barabasz
Reporter: Sylwia Repeła