Czy będzie rejestr osób po próbach samobójczych?

Żółta wstążka - symbol solidarności z osobami chorującymi psychicznie
Chinnapong/Getty Images
Źródło: iStockphoto
Parę dni temu Polskę obiegła informacja o uchwale podjętej przez zespół roboczy ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia. Wyrażono w niej konieczność podjęcia prac nad Krajową Bazą Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych. Baza miałaby zawierać spersonalizowane informacje o próbach samobójczych podejmowanych przez Polaków.

Propozycja nowego publicznego elektronicznego rejestru osób po próbach samobójczych

Zdaniem uczestniczących w pracach zespołu psychiatrów, psychologów, toksykologów, policjantów i strażaków informacja, że pacjent, zatrzymany lub ofiara przestępstwa już raz targnęli się na własne życie, mogłaby pomóc zapobiec kolejnemu takiemu zdarzeniu. Warto tutaj podkreślić, że powyższa propozycja to propozycja ekspertów, a nie resortu zdrowia jako takiego.

Na pewno nie można odmówić dużej wagi poruszanego tematu. Tylko w 2019 r. samobójstwo popełniło w Polsce 5255 osób, w tym ponad 4,5 tys. mężczyzn. Ocenia się, że prób samobójczych było między 10 a 15 razy więcej. Już teraz mówi się, że są tereny w Polsce, gdzie okres pandemii koronawirusa stał się przyczynkiem do wzrostu tych statystyk.

Debata publiczna nad rejestrem osób po próbach samobójczych

W debacie publicznej nad propozycją stworzenia rejestru większość osób skupia się na problemie związanym z ochroną prywatności. I słusznie. Trudno nawet powiedzieć, że informacje o próbach samobójczych to dane wrażliwe. Ja bym je nazwał danymi "ultrawrażliwymi". Ich nieuprawnione udostępnienie ma ogromne ryzyko stygmatyzacji społecznej, mogącej osiągnąć odwrotny efekt chociażby w postaci ponownych prób samobójczych. Nie ma sensu tworzyć baz danych, do których nikt nie ma przecież dostępu. Nawet uzyskiwanie do niej dostępu przez osoby uprawnione jak lekarze czy urzędnicy, nie minimalizuje ryzyka, że ktoś z nich może informację tę chociażby ustnie przekazać komuś innemu. O ile na lekarzu ciąży tajemnica lekarska, na urzędnikach już nie. Wystarczy kilka takich przypadków w skali kraju, by projekt osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego.

Prywatność to jednak nie jest jedyny problem wynikający z propozycji tworzenia rejestru. Choć samobójstwa bardzo często popełniane są przez osoby chore psychicznie, jednostki działające w afekcie, czy takie, które na skutek poważnego uzależnienia, stadium choroby, nie są w stanie myśleć racjonalnie, nie można zakładać, że nigdy nie są dobrowolne. Jeżeli tak, to nie można wprowadzać takiego rejestru bez przeprowadzenia debaty publicznej o „prawie do samobójstwa”. Debata taka musiałaby pomóc nam w odpowiedzi na pytanie, czy każdy z nas ma prawo sam zdecydować o swojej śmierci. Do tej pory, debata taka w Polsce nie została przeprowadzona a względy utylitarne, religijne, filozoficzne i społeczne na pewno tego wymagają.

Na ten moment projekt tworzenia rejestru oceniam negatywnie i trudno mi się wyobrazić sobie tworzenie go, bez rozbudowanych konsultacji publicznych.

Zobacz też:

Kontrowersyjna technologia 5G. Czy rzeczywiście szkodzi naszemu zdrowiu? Ekspert rozwiewa wątpliwości

Dane osobowe, czyli waluta XXI wieku. Co zmieniły 2 lata z RODO?

Epidemia hejtu. Jak piętnowano 100 lat temu i dziś?

Zobacz wideo: Polska młodzież na 2. miejscu w Europie w statystyce samobójstw

Autor: Maciej Kawecki

podziel się:

Pozostałe wiadomości