Epidemia hejtu. Jak piętnowano 100 lat temu i dziś?

hejt
Koldunova_Anna/Getty Images
Najpierw tłumnie dziękowaliśmy personelowi medycznemu za ciężką pracę. Później zaczął się pojawiać społeczne wykluczenie tych, którzy są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Dlaczego tak jest? - odpowiada dr Maciej Kawecki w specjalnym felietonie dla Dzień Dobry TVN.

Hejt - z Internetu do świata rzeczywistego

Parę dni temu na drzwiach jednej z piekarni w Poznaniu zawisła karta " personel medyczny i osoby zainfekowane prosimy o powstrzymanie się od zakupów ”. Szybko spotkała się z krytyką, więc zniknęła, a sama piekarnia przeprosiła, wytłumaczyła się troską o zdrowie klientów i zaoferowała personelowi medycznemu darmowy chleb. Mimo tego Wielkopolska Izba Lekarska złożyła zawiadomienie na policję.

Nie dalej jak wczoraj główne wydania programów informacyjnych w Polsce udostępniły informację o Panu Karolu, który chcąc w trakcie kwarantanny przebywać z dala od rodziny zamieszkał na swojej działce. Społeczność działkowa zdecydowała się oznaczyć jego dom jako objęty kwarantanną. Po dwóch dniach nieznani sprawcy wybili szyby w jego oknach i przebili opony w jego samochodzie. Naruszono też jego nietykalność osobistą. Sprawą zajęła się policja.

Podobnych sytuacji w całym kraju mamy setki. Pani Anna z Darłówka [miasto i imię jest fikcyjne celem zapewnienia bezpieczeństwa] napisała do mnie, że dom jej mamy, która jest emerytowaną, ale pracującą jeszcze pielęgniarką, oblewany jest farbą. Sam przeczytałem parę dni temu, jak w Katowicach stojące przy domach mieszkańców objętych kwarantanną kosze na śmieci oznaczone napisem "COVID", są powodem do szyderstw i dyskryminacji.

Wszystkie nagłówki gazet krzyczą, o nowej analogowej formie hejtu, która przeniosła się z Internetu do świata rzeczywistego. Wersja analogowa mowy nienawiści. Wersja, która dotyczy szczególnie personelu medycznego, nauczycieli i osób chorych wraz z ich bliskimi.

Okazuje się, że pandemia koronawirusa naprawdę urzeczywistnia tezę, że historia lubi się powtarzać.

Powtórka z historii - koronawirus a grypa hiszpanka

Wszystko rozpoczęło się podobno 4 marca 1918 roku, gdy Albert Gitchell, będący wojskowym kucharzem w centrum szkoleniowym Camp Funston w stanie Kansas w USA, zobaczył u siebie symptomy przeziębienia. Po paru dniach dotknęły one ponad 1000 osób. Po paru miesiącach, epidemia grypy hiszpanki (na przełomie 1918 i 1919 roku) objęła 8 milionów obywateli Hiszpanii, co stanowiło 40 procent populacji państwa. Wśród zarażonych monarcha Alfons XIII. Zmarło 300 tysięcy Hiszpanów. Finalnie na całym świecie, grypa kosztowała 40-100 milionów ludzi, co mogło stanowić do 7 procent populacji globu.

Po ujawnieniu w prasie informacji o wpływie wojskowych na rozpowszechnianie się epidemii, byli oni wtedy wykluczani z udziału w jakichkolwiek aktywnościach społecznych. Wystarczyła tylko informacja o tym, że wśród znajomych ma się taka osobę, by w wielu miejscach na świecie nie móc wejść do kasyna czy na spotkanie towarzyskie. Bardzo podobne objawy dotykały lekarzy, którzy przez falę oszustw byli najbardziej narażeni na zachorowania. „Dużo winy ponosi chory, który przy lekkim bólu głowy i łamaniu w kościach, lekceważąc te objawy, nie kładzie się do łóżka i nie wzywa lekarza” - informował w 1918 r. krakowski dziennik „Nowa Reforma”.

Jak wskazuje dr hab. Anna Marek, "choroby zakaźne praktycznie towarzyszyły człowiekowi od zawsze. Próbowano wyjaśnić przyczyny ich występowania. Wzmogły się tendencje do szukania kozłów ofiarnych i prześladowań współwinnych tych sytuacji. Jako potencjalne źródło zakażenia uznawano obcych czy osoby siejące zło moralne. Mogli nimi być zarówno Żydzi, jak i różnego rodzaju „odmieńcy”, innowiercy, prostytutki a nawet zwykli ludzie. Nasilone zjawisko piętnowania, w praktyce wykluczenia spotykamy w historii podczas epidemii dżumy, trądu, ospy, cholery, a nawet epilepsji czy we współczesnych nam czasach w związku z AIDS. Niekiedy ta nienawiść przeradzała się w napady, rabunki oraz morderstwa. Osoby podejrzane mogły być torturowane, palone czy wieszane. Często zmuszano ich do noszenia oznakowanych ubrań oraz zamykano w specjalnych miejscach odosobnienia czy dzielnicach miasta - gettach".

Powyższe nie pozostawia żadnej wątpliwości, że zwykle boimy się tego co obce, inne, trudne do wyjaśnienia czy zrozumienia, dlatego też z niechęcią podchodzimy do chorych na zespół Downa, choroby nowotworowe a nawet choć w mniejszym stopniu niewidzących czy niesłyszących. Dziś reagujemy strachem, niechęcią a nawet wrogością wobec osób chorych, zakażonych lub tylko podejrzanych na COVID-19. Współczesnymi kozłami ofiarnymi stali się pracownicy służby zdrowia czy nauczyciele.

Debata o hejcie - 14 maja o 20:00 na FB Dzień Dobry TVN

Odpowiedzi na pytanie, czy ze zjawiskiem hejtu jako odpowiedzią na wszystko co nieznane, możemy skutecznie walczyć, będziemy poszukiwali 14 maja. W mediach społecznościowych Dzień Dobry TVN będą Państwo mogli zobaczyć debatę Instytutu Lema organizowaną w Wyższej Szkole Bankowej w Warszawie z udziałem psychologów, prawników i historyków medycyny. Gościem specjalnym debaty będzie Maciej Stuhr - aktor, któremu tematyka mowy nienawiści jest szczególnie bliska, odtwórca głównej roli w filmie "Sala samobójców. Hejter" Jana Komasy.

Transmisję znajdziecie pod tym adresem .

mat. promocyjne


Zobacz także:

Autor: Maciej Kawecki

podziel się:

Pozostałe wiadomości