Wybory 2020 i łańcuszek "nie wyrażam zgody na dostęp do moich danych"
Raz na jakiś czas Polskę obiegają łańcuszki, w których coś masowo oświadczamy w naszych mediach społecznościowych. Zamieszczamy wtedy najczęściej płomienne wpisy, że nie zgadzamy się by dane medium społecznościowe zrobiło coś z naszymi danymi. Towarzyszy to najczęściej publicznym doniesieniom o uruchamianiu nowych funkcjonalności w takim medium lub informacjom o wycieku naszych danych. Tym razem Polskę obiegł kolejny łańcuszek, w którym masowo oświadczamy, że nie wyrażamy zgody na to, by Poczta Polska uzyskała dostęp do naszych danych osobowych zamieszczonych w spisach wyborczych.
Czy takie oświadczenie w social media jest skuteczne?
Nie odnosząc się do samego procesu pozyskiwania takich danych przez Pocztę Polską, do którego mam dużo uwag, oświadczenia takie – jak zresztą każde inne, są prawnie bezskuteczne. Po pierwsze, aby oświadczenie o braku zgody na przetwarzanie naszych danych miało moc prawną, ich przetwarzanie musiałoby odbywać się w oparciu o naszą zgodę, którą w ten sposób cofamy. Tak jednak nie jest. Nasze dane przez administratorów mediów społecznościowych przetwarzane są w oparciu o umowę którą zawarliśmy z takim medium. Jest nią regulamin, który przy zakładaniu takiego konta akceptujemy. Nasze dane trafiły z kolei do spisu wyborców, bo tak mówią przepisy, a nie bo taką zgodę komuś wyraziliśmy. Po drugie, nawet przyjęcie, że jakieś dane przetwarzane są w oparciu o nasza zgodę nie oznacza, że możemy ją cofnąć przez oświadczenie w mediach społecznościowych. Aby było ono skuteczne, musi zostać doręczone temu, która nasze dane gromadzi a ten nie ma obowiązku śledzenia naszych wpisów.
Jeżeli wiemy, że nasze dane są z kolei przetwarzane bez jakiejkolwiek podstawy prawnej, nasze oświadczenie w mediach społecznościowych też nic nie da. Powinniśmy w takim przypadku zawiadomić prokuraturę i złożyć skargę do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Dane pozyskiwane przez Pocztę Polską - możemy wnieść sprzeciw
Powyższe nie oznacza jednak, że tu i teraz nie możemy nic zrobić. Brak jest wyraźnej podstawy prawnej regulującej zasady udostępniania danych przez samorządy do Poczty Polskiej co oznacza, albo że dane pozyskiwane są przez Pocztę Polską w oparciu o tzw. ogólną przesłankę interesu publicznego przewidzianą w RODO, albo udostępniane są po prostu bezprawnie. W pierwszym przypadku przysługuje nam prawo do wniesienia „sprzeciwu” od przetwarzania naszych danych. Jeżeli ma być on jednak skuteczny, powinien zostać doręczony jednostce samorządu terytorialnego która nasze dane udostępnia Poczcie, lub samej Poczcie Polskiej. I znów, takim skutecznym doręczeniem nie jest zamieszczenie wpisu o sprzeciwie na naszej tablicy w mediach społecznościowych. W drugim przypadku, powinniśmy złożyć skargę do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Tak więc w żadnym z możliwych wariantów, nasze oświadczenie w mediach społecznościowych nie wywołuje skutków prawnych. Część z takich oświadczeń to zapewne manifesty, w których wyrażamy swoja dezaprobatę przed takimi a nie innymi działaniami. To zrozumiałe. Warto jednak w takim przypadku zamienić prawnie nieskuteczne i wprowadzające innych w błąd oświadczenie o cofnięciu zgody, na prawdziwy manifest.
Zobacz także:
- IQ spada z roku na rok. Czy nowe technologie obniżają poziom inteligencji?
- Pierwszy w Polsce wyrok za wysyłanie spamu. Sąd: "Już pojedyncza taka wiadomość narusza dobra osobiste"
- Sztuczna inteligencja. Kto nas śledzi? Czy mamy się jej bać?
Autor: Maciej Kawecki