50. rocznica śmierci Jimiego Hendrixa. Wspominamy legendarnego gitarzystę

fhm/Getty Images
fhm/Getty Images
Nieodżałowany i niezapomniany. Od śmierci najwybitniejszego i najbardziej wpływowego gitarzysty wszech czasów mija pięćdziesiąt lat. Żył krótko, ale intensywnie. Przypominamy jakim był muzykiem.

Jimi Hendrix - życie

Urodził się w 1942 roku, w Seattle, w Stanach Zjednoczonych. Od najmłodszych lat muzykował. W wieku 5 lat grał już na harmonijce ustnej. Natomiast pierwszą akustyczną gitarę kupił za 5 dolarów kiedy miał 14 lat. Grał w lokalnych zespołach, jednak dopiero wyjazd do Londynu otworzył mu drzwi do kariery. W 1966 roku Jimi Hendrix został dostrzeżony w Nowym Jorku przez brytyjskich producentów muzycznych, którzy przekonali go do wyjazdu. Zgodził się polecieć do stolicy Wielkiej Brytanii pod warunkiem, że zostanie przedstawiony Ericowi Claptonowi. I tak też się stało. Jimi od razu zachwycił tych, którzy go słuchali. Grał szybko, a do tego niebywale się ruszał. Żywiołowy, nieobliczalny i pozostający wierny sobie zdobywał serca publiczności.

Po koncertach na Wyspach, wrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie na festiwalu Montray zaskarbił sobie serca amerykańskich fanów. Podczas występu pierwszą solówkę utworu "Hey Joe" zagrał zębami, drugą za plecami. Z pierwszym brytyjskim zespołem The Jimi Hendrix Experience nagrał albumy "Are You Expierienced?", "Axis: Bold As Love" i "Electric Ladyland", uznawany za jego największe osiągnięcie.

Jimi Hendrix - śmierć

Jego kariera była krótka, ale bardzo intensywna. Jimi Hendrix zmarł 18 września 1970 roku, w wieku 27 lat. Zgon nastąpił w wyniku komplikacji po zażyciu środków nasennych. Przed śmiercią muzyk napisał poemat "The Story of life", pił czerwone wino, po czym wziął 9 tabletek nasennych. W noc odejścia był nieprzytomny, dusił się i wymiotował. Nie przeżył mimo udzielonej pomocy.

Śmierć [Jimiego] była celowa. Umierał szczęśliwy. Umarł szczęśliwy i wykorzystał narkotyki, by zniknąć z życia i przenieść się gdzieś indziej.

- mówił Eric Burdon, angielski muzyk.

Tamten okres był dla niego bardzo trudny. Zażywał narkotyki, bo miał nadzieję, że mu pomogą, a była to przecież główna przyczyna jego śmierci. Narkotyki nie przyniosły mu żadnej korzyści, pozbawiły go tylko wiarygodności i siły twórczej. Prawdopodobnie nadal przekraczałby granice, ale starałby się, by jego muzyka była zrozumiałą i nie stała się zbyt trudna w odbiorze. Na tym polegała siła jego gry – zawsze robił to z myślą o odbiorcach. W pewnym momencie Jimi utknął w miejscu i nie mógł wykonać żadnego ruchu. Członkowie zespołu nie byli w stanie nadążyć za nim, ponieważ ciągle byli pod wpływem narkotyków. Było to bardzo frustrujące.

- wyznał Aynsley Dunbar, perkusista.

Jimi Hendrix we wspomnieniach

Jimi Hendrix stał się legenda i ikoną świata popkultury. Pomniki, pośmiertne nagrody i upamiętniającego go muzeum, a także rzesze oddanych fanów na całym świecie to przykład na to, jak wiele wniósł do muzycznego świata.

Kiedy już umrzesz, ustawiony jesteś do końca życia

- mówił.

Jimi Hendrix twierdził, że muzyka jest jego religią. Dla wielu to on i jego twórczość stały się kultem. Wspominany przez najwybitniejszych muzyków, dla wielu artystów jest inspiracją. We Wrocławiu, co roku, jego fani spotykają się, żeby wspólnie zagrać "Hey Joe". Zobaczcie wideo:

TVN24

Zobacz też:

Przyjaciele o Gienku Losce: "Artysta nie umiera, artysta żyje wiecznie"

9. rocznica śmierci Amy Winehouse. 5 piosenek artystki, które zawsze będziemy pamiętać

Druga rocznica śmierci Kory. Mąż piosenkarki opublikował wzruszające zdjęcie

Autor: Anna Korytowska

podziel się:

Pozostałe wiadomości