Traktuje swoje życie, jak idealny film, w którym odgrywam główną rolę. "To realizacja skryptu pod publikę"

GettyImages-648179492
GettyImages-648179492
Źródło: Digital Vision
Życie niekiedy przypomina nam film, czasami komedię, niekiedy dramat. Pełno w nim dobrych i złych bohaterów, którzy potrafią wprowadzić nieoczekiwane zwroty akcji. Ale czy odkrywanie głównej roli we własnej produkcji to dobra droga? Czy tworzenie bajkowej historii nie jest prostą drogą do życia w kłamstwie i iluzji? O tym opowiedział nam dr Mateusz Grzesiak, psycholog i wykładowca Akademii WSB. 

Gram główną rolę, a filmem jest moje życie

Każdy z nas w życiu doświadcza zarówno szczęśliwych chwil, jak i sytuacji, o których wolelibyśmy zapomnieć. Choć w sennych wizjach wyobrażamy sobie świat idealny, rzeczywistość szybko sprowadza nas na ziemię. Praca, obowiązki domowe, kłopoty ze zdrowiem, problemy wychowawcze z dziećmi czy kurczący się budżet domowy. Tak wyglądają realia, które należy przysłowiowo wziąć na klatę i iść dalej. Niektórzy jednak wolą wierzyć w filmowy scenariusz, który pozbawiony jest wad. Romantyczny związek, książę na białym koniu, który wybawia nas z samotności, szczęśliwa rodzina, idealna figura i idealny porządek w domu.

- Czasami wyobrażam sobie, że gram w filmie. Spaceruję po centrum handlowym i czuje się jak Carrie z "Seksu w Wielkim Mieście", która robiła zakupy w drogich sklepach. Nie patrzę na ceny, żyje chwilą, wtedy czuje wolność. W wolne weekendy biegam po parku, wyobrażając sobie, że to Nowy Jork, potem szybka kawa w małej, modnej kawiarni, modne śniadanie i dzień od razu jest lepszy. Jeszcze, żeby tylko pojawił się przystojny królewicz na białym koniu. Najlepiej inteligentny, oczytany i wyższy ode mnie. Wtedy mój scenariusz byłyby idealny – powiedziała nam Klaudia.

Czy kreowanie życia na wzór filmu z happy-enedem ma sens? Czy powielanie scenariusz naszych idoli z wielkich bądź małych ekranów to dobra droga? Pozwala nam się poczuć lepiej, dowartościować się, a może wręcz przeciwnie, życie w wiecznej iluzji to tylko próba ucieczki przed problemami?

- Film jest reżyserowany i oparty o scenariusz, a ludzie w nim występujący to aktorzy wchodzący w określone role. W filmie nie ma spontaniczności ani nieprzewidywalności, bo każda scena jest wcześniej przygotowywana. Film jest robiony dla widzów, jego przeznaczenie to dostarczenie określonych przeżyć innym czy zarobienie pieniędzy. Gdybyśmy mieli tak żyć, to nie byłoby to już życie, ale realizacja skryptu pod publikę – przyznał dr Mateusz Grzesiak.

Życie w filmie i romantyzowanie rzeczywistości bywa jednak pomocne. Jak przyznał nasz ekspert, gdy "rola filmowa" ma nas zbliżyć do realizacji celów długodystansowych, nie ma w tym nic złego. Marząc o lepszej przyszłości, zawczasu możemy podjąć kroki, które nas do niej przybliżą. Problem zaczyna się wówczas, gdy nasz "świat" jest senną wizją, a fantazja ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

- Jeśli traktujemy ten zabieg narzędziowo i robimy to w określonym celu, to może nam się to przydać do zarządzania różnymi aktywnościami życiowymi. Techniki określania celów sugerują wizualizację stanu docelowego - dokładne wyobrażenie sobie, właśnie jak w filmie, jak ma wyglądać idealna przyszłość. To pomaga. Ale jeśli żyjemy w iluzji, w której pozycjonujemy siebie jako umięśnionego herosa, którym w rzeczywistości choruje na otyłość albo celebrycką ikonę, choć jesteśmy na co dzień niezauważalni poza najbliższym gronem, to wówczas mamy do czynienia z mechanizmem obronnym fantazji. Kompensuje ona nasze braki i wymyślonymi narracjami wypełnia umysł, uciekając w tę wyidealizowaną przyszłość od niechcianej rzeczywistości. I to jest niebezpieczne, bo zabiera nas w świat nieprawdy, odciągając od pracy nad tym, co jest tu i teraz – powiedział ekspert.

Kto jest reżyserem naszego życiowego filmu?

Każdy film potrzebuje nie tylko aktorów, ale i reżysera, który w logiczny sposób uporządkuje fabułę.  Kto jest nim zatem w naszej życiowej produkcji? Niestety zdaje się, że tutaj nasze własne "ja" nie będzie wystarczające. Obsada może być nieco większa, a wpływ na przebieg historii będą mieć kręgi, w jakich się obracamy, tradycja i kultura oraz budżet, jakim dysponujemy.

- Przebieg naszej życiowej historii uzależniony będzie od epoki, kultury i rodziny - te czynniki są kluczowe w kontekście wyznaczania treści narracji życiowej. Pół tysiąca lat temu ważna była odwaga i miecz u mężczyzn a dziś pieniądze i sukces; w wiktoriańskiej Anglii kobiety uczony mdleć na zawołanie, a dziś się im wmawia, że dopóki się nie pomalują, ubiorą, schudną, zbudują mięśnie itd., to nie będą wartościowe. Jeśli w dzieciństwie dziecko słyszało, że najważniejsza jest uroda, to będzie pewnie fantazjować o byciu zwyciężczynią konkursu piękności, a jeśli stawiano na niezależność, to fantazja wypełni się treścią zdobywania pieniędzy, wykształcenia i innych emanacji sukcesu - powiedział Mateusz Grzesiak.

Ekspert podkreślił także, że w filmie, jaki staramy się odgrywać, często narzucamy innym przypisane z góry role. Nasza rodzina, czy przyjaciele mają bowiem stać się archetypowymi osobowościami bez indywidualizmu, jak w telenowelach.

- Policjant ma być proceduralnym służbistą, ksiądz świętoszkiem reprezentującym moralność, a matka oddana dzieciom bez pamięci. Te role są społecznie potrzebne, ale nie mogą zabierać nam autonomii i ograniczać bycia sobą – podsumował psycholog.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości