Czym są mikro naruszenia?
Do sytuacji doszło na siłowni, w połowie listopada, gdy trenerka somatyczna i reżyserka Bogna Kowalczyk poczuła dyskomfort spowodowany zachowaniem obcego mężczyzny. Po konfrontacji z natrętnym trenerem opublikowała na social mediach krótkie nagranie. W filmiku pełna emocji opowiedziała o rozmowie z mężczyzną, który od dłuższego czasu napastliwie przyglądał jej się podczas ćwiczeń. Nagranie wywołało lawinę hejtu, a Bogna, na przekór nienawistnym komentarzom, postanowiła wesprzeć wszystkich tych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji nadużycia.
Granice personalne są przestrzenią, nie tylko fizyczną, wokół nas. Definiują naszą tożsamość: kim jesteśmy, co lubimy, na co mamy ochotę, jakie mamy wartości i które zachowania uznajemy za akceptowalne. Jak przekonuje Bogna Kowalczyk - w ramach tych granic mamy też takie, które zależą tylko i wyłącznie od nas i takie, które każdy z nas musi "negocjować". Jeśli druga osoba nie jest zainteresowana ustalaniem tych granic i próbuje wymusić swoje zasady, nie odpowiada na zaproszenia do rozmowy lub ignoruje brak naszej zgody, to jesteśmy w sytuacji konfliktu.
- Jeśli dodamy do tego hierarchię narzuconą formalnie lub społecznie to lądujemy w sytuacji, w której ja "muszę coś znosić" bo osoba, która jest ze mną w jakiejś różnicy, ma poparcie społeczne często wyrażone biernością czy "przymykaniem oka". Życie w takiej dynamice może być pełne małych, prawie niewidocznych przekroczeń, z którymi zrobienie czegokolwiek wiązałoby się ze złamaniem zasad społecznych i konsekwencjami większymi niż "ten drobiazg". To nas niejako blokuje - jesteśmy w miejscu samotnym, męczącym i wydającym się nie mieć wyjścia bez dużych emocjonalnych konsekwencji – tłumaczy trenerka somatyczna.
Czym zatem w skrócie są mikro naruszenia? Jak przekonuje Bogna Kowalczyk, to sytuacje niewerbalne, małe "rozmowy", które codziennie odbywają się bez słów i opierają się na gestach, czy drobnych ruchach, takich właśnie jak spojrzenie. Jeśli ktoś nas obserwuje, a my tego nie odwzajemniamy, a wręcz ignorujemy i mimo to druga strona nie przyjmuje odmowy - poczucie naszego dyskomfortu jest uzasadnione.
- Ludzie nieświadomie robią rzeczy, które nam przeszkadzają. Jest to normalny element dzielenia przestrzeni. My musimy mieć swobodę, żeby komunikować dyskomfort, ale też odwagę i zaufanie do siebie, by to zauważyć i by tego w sobie nie bagatelizować. Może być też tak, że osoba wie, że nam coś robi i nie chce wziąć za to odpowiedzialności – dodaje ekspertka.
Jak poradzić sobie z dyskomfortem?
Gdy zachowanie drugiej osoby sprawia, że czujemy się źle, musimy pamiętać, by zaufać swoim odczuciom. Choć niewygodne sytuacje to stały element ludzkiego funkcjonowania, gdy nasze granice są naruszane warto zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Bogna Kowalczyk zapytana o to, jak radzić sobie z mikro naruszeniami wskazuje na przyjrzenie się własnym potrzebom.
- Zastanówmy się, jak możemy wtedy polepszyć swój komfort. Może najpierw warto zgłosić naruszenie naszych granic recepcji, swojemu trenerowi lub pracodawcy, w zależności, gdzie doszło do tej sytuacji. Możemy też po prostu wyjść z pomieszczenia i wrócić do domu, ale można też postąpić jak ja. Warto dobrać rozwiązanie, które będzie adekwatne dla nas. Warto zgłaszać, ale nie trzeba wywierać na siebie presji bycia aktywistką/tą. Może postawimy tę granicę innym razem. Uczmy się, zaczynając od zauważenia i niebagatelizowania własnych uczuć – podkreśla.
Dyskomfort wywołany zachowaniem drugiego człowieka uruchamia falę emocji, którym warto się przyjrzeć. Jak tłumaczy trenerka somatyczna – już samo nazwanie własnych uczuć może poprawić nasze samopoczucie, a zarazem – dodać nam odwagi.
- Jeśli ufamy sami sobie, to łatwiej przebiegnie nasza rozmowa z kimś, kto mówi nam "przesadzasz", "wymyślasz", "masz obsesję". Wtedy ja mogę odpowiedzieć, że chcę dowiedzieć się, co się między nami dzieje na płaszczyźnie faktów. Opowiedzmy o naszej osobistej perspektywie na ten dyskomfort. W mojej sytuacji nie chciałam wyprosić mężczyzny z siłowni - to była nasza wspólna przestrzeń. Chciałam mu powiedzieć, że czuję za każdym razem jego przeciągające spojrzenie na plecach i chciałabym, żeby przestał na mnie wciąż patrzeć. I już. Ja mogę zarządzać swoją przestrzenią i wyraźnie zakomunikowałam to, co wcześniej, nie zostało przyjęte: "Nie jestem zainteresowana tym kontaktem i go sobie nie życzę" – podsumowuje Bogna Kowalczyk.
Emocje spotkały się z hejtem w sieci
Konfrontacja z obcym człowiekiem, który dodatkowo – sprawia, że czujemy się źle, może być wyjątkowo stresująca. Silne emocje to naturalna kolej rzeczy, której nie powinniśmy powstrzymywać, a reakcja na stres powinna po rozmowie znaleźć ujście. Według trenerki somatycznej warto ze zrozumieniem obserwować swoje ciało.
- Jeśli mamy w sobie narastające napięcie i boimy się, że nie mamy siły na konfrontację, to musimy wiedzieć, że siła nie bierze się ze zbroi. Ona bierze się z umiejętności samo zaleczania i odreagowania. Możemy regulować ekspresję na czas rozmowy, ale emocji nie da się wypchnąć, zlikwidować. One w naszym ciele pracują, choćby chemicznie. Zły sen, drżący głos, problemy z żołądkiem. Największemu twardzielowi trzęsą się ręce. Nie da się tego zatrzymać, bo nasze ciało jest super mądre - po dużym stresie próbuje nas ocalić, proponując różne reakcje, które pozwolą nam ten stres odreagować, przepuścić – przekonuje rozmówczyni.
Reakcja Bogny na rozmowę z natrętnym obserwatorem opublikowana na TikToku i Instagramie wzbudziła skrajne emocje. Wiele osób komentujących wyznało, że również doświadczyło tego typu nadużycia a jej reakcja – jest naturalna. Nie zabrakło też treści hejterskich, wyśmiewających jej uczucia. Zapytana o źródło nienawiści, którą wygenerowała jej naturalna reakcja, Bogna stwierdza, że hejt to złożona kwestia, często wynikająca ze strachu i braku zrozumienia dla własnych przeżyć.
- Szum, który pojawił się w sieci potem, opierał się na szukaniu winnych, czyli mnie. Chcę zaznaczyć, że nikt nie zasługuje na groźby ani hejt, który się na mnie wylał. Chciałabym, by osoby hejterskie odrobiły pracę domową i sprawdziły, czemu tak bardzo chcą zabrać komuś obcemu prawo do odczuwania. Dlaczego uznają łzy za słabość? Może te osoby w słabości, którą z taką swobodą i bez wstydu obnażyłam, widzą własną słabość, do której boją się przyznać? Może mają poczucie winy za własne zachowania? Może, widząc łzy, reagują ludzko: współodczuwając i to jest dla nich tak nowe, że wolą zaatakować źródło tego bodźca? Chcą mnie zastraszyć, żebym to ja ograniczała własną ekspresję i tym samym ułatwiła im życie. Ja pracy nad sobą za nich nie zamierzam wykonywać. To ich niewygoda. Mogą: albo wyłączyć się z tej dyskusji, albo zastanowić, dlaczego ich to aż tak uruchamia. Tu jest do zrobienia praca. Jako społeczeństwo jesteśmy jednym wielkim rozregulowanym układem nerwowym – podsumowuje trenerka.
Bogna Kowalczyk jest organizatorką darmowego webinaru "Feet dont' fail me now - Jak stać po swojej stronie, kiedy jesteśmy zawstydzani?”, który odbędzie się 30 listopada 2023 roku o 19:00. Link do spotkania można znaleźć na Facebooku pod wskazaną nazwą.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Czujesz się niczym kropla w oceanie? Być może doświadczasz occhiolismu
- Jak radzić sobie z konfliktami w związku? "Była wielka kłótnia, ale zaczęła się od błahostki"
- Odstresowujące gry i zabawy dla dzieci. "Normalnie można sobie to gryźć"
Autor: Zofia Wierzcholska
Źródło zdjęcia głównego: instagram.com/bogna_srogna, Jordi Salas/Getty Images