Po rozstaniu mieszkali pod jednym dachem przez 16 lat. Wszystko dla dobra dziecka

Rodzina na tle plaży. Rodzice mają dzieci na plecach.
Fot. monkeybusinessimages / Getty Images
Pewnego dnia nadchodzi czas, kiedy dwoje ludzi zdaje sobie sprawę, że uczucie, które do tej pory ich łączyło, po prostu się wypaliło. Znika miłość, namiętność i pożądanie, za to w głowie coraz częściej pojawią się myśli o rozstaniu. Choć dla każdej ze stron jest to najlepsza opcja, ze względu na dzieci, rodzice boją się radykalnych zmian. Zatem… rozchodzą się, ale wciąż mieszkają pod jednym dachem. Jakie mają szanse na poznanie nowej miłości? Jak taka sytuacja wpływa na potomstwo "byłych" już partnerów? Na te pytania opowiedziała Katarzyna Kucewicz, psycholog, psychoterapeuta.

Po rozstaniu przez 16 lat mieszkała z byłym pod jednym dachem

Wieloletni związek, wielka miłość i dwoje dzieci, syn i córka. Obrazek szczęśliwej rodziny runął po 15 wspólnych latach. Choć nic nie zapowiadało, że tę parę cokolwiek rozłączy, życie zweryfikowało rzeczowość. Pewnego dnia po prostu usiedli przy jednym stole i ze spokojem powiedzieli sobie wprost – coś się wypaliło. Skończyły się randki, bliskość i namiętność, wciąż pozostały jednak obowiązki – dom, dzieci i kredyt. Dla dobra dzieci podjęli decyzję, że do czasu, aż maluchy nie dorosną, będą mieszkać pod jednym dachem, zachowując pozór "wzorowej" rodziny. Mijał rok, dwa, trzy, dzieci poszły do szkół, a życie nadal wyglądało tak samo. Nigdy nie było odpowiedniego czasu, by powiedzieć sobie – stop, ktoś musi się wyprowadzić. I mimo tego, że każdy z nich miał wolną rękę, mógł zacząć nowy związek i ułożyć sobie życie, zarówno ona, jak i on nigdy tego nie zrobili. Dlaczego?

- Po rozstaniu cały czas myśleliśmy o dzieciach, co powiedzą, jak zareagują, czy decyzja o wyprowadzce nie odbije się na ich zdrowiu. Zupełnie zapomnieliśmy o sobie. Ta sytuacja miała trwać kilka lat, przeciągnęła się do 16. Może gdyby były między nami kłótnie, decyzja byłaby łatwiejsza. My żyliśmy spokojnie, dzieliliśmy się obowiązkami i opieką nad maluchami. I choć mieliśmy wolną rękę, żadne z nas nigdy nie ułożyło sobie nowego życia. Pojawiały się krótkie znajomości, jednak nie przetrwały próby czasu. I szczerze mówiąc, patrząc na to z perspektywy partnerów, wcale się im nie dziwię. Sytuacja ta nie była komfortowa dla żadnej ze stron – opowiadała Magda.

Gdy młodszy syn pani Magdy skończył 18 lat, kobieta podjęła decyzję o wyprowadzce. Obecnie mieszka sama i jak przyznaje, czuje do siebie lekki żal.

- Ta decyzja mogła paść znacznie wcześniej. Być może moje życie wygadałoby zupełnie inaczej. Od 16 lat jestem singielką, a dopiero teraz czuję swobodę, by zaprosić kogoś do siebie, czy wyjść na romantyczną randkę bez obaw.

Doro dzieci a samopoczucie rodziców

Rodzice dla swoich dzieci są w stanie zrobić naprawdę wiele. Decyzja podjęta przez Magdę i jej partnera wydawała się słuszna. Niestety chwilowe rozwiązanie przeciągało się latami. Czy istnieje więc "magiczny" moment, w którym dwa domy powinny zostać odłączone?  

- Wszystko zależy od tego, jakie mamy relacje z ekspartnerem. Jeśli trudne, naznaczone przemocą to oczywiście jak najszybciej. Jeśli zaś jesteśmy w dobrych relacjach, to możemy chwile poczekać, ale tez nie przedłużać sztucznie tego, co nieuniknione, bo dla dziecka może być to sygnał, że jest jeszcze nadzieja, że rodzice się zejdą, a dziecko może czuć się odpowiedzialne za cała sytuacje. Na pewno warto przygotować dziecko na wyprowadzkę, wyjaśnić krok po kroku jak będzie wyglądało życie w nowych okolicznościach, a dopiero potem sukcesywnie realizować plan odseparowania się od siebie – powiedziała Katarzyna Kucewicz.

Psychoterapeutka zapytana o to, kiedy jest najlepszy czas, by zakomunikować dziecku, że rodzice się rozchodzą, odpowiedziała:

- Na pewno im spokojniejsza codzienność dziecka, tym lepiej. Dziecko w okresie dużego buntu, depresyjne, mające swoje małe problemy, może ciężko przeżyć kolejny cios - rozstanie i wyprowadzkę rodzica. Dobrze dlatego z wyprowadzką poczekać na neutralny moment w jego życiu, ale wiadomo, czasem nie jest to takie proste.

 Nie(idealna) rodzina a dobro dziecka

Rodzice zazwyczaj próbują ukryć przed dziećmi osobiste problemy. Dla ich dobra tuszują niedociągnięcia, zagryzają zęby i udają, że wszystko jest w porządku.  

- Pewna ilość par, dla dobra dzieci decyduje się dać sobie szansę i okazuje się, że ratuje to związek. Dzieci sprawiają, że ludzie dłużej myślą, zanim podejmą decyzje o rozstaniu - czasem to dobre. Ale dziecko nie powinno być głównym argumentem do ratowania relacji – podkreśla Katarzyna.

Psychoterapeutka zwróciła uwagę na fakt, że tkwienie w związku i rodzinie, w której obie strony czują do siebie chłodna obojętność nie jest dobre dla nikogo, ani dla dorosłych, ani dla dzieci.

Maluchy świetnie wyczuwają konflikt, niechęć i chłód między rodzicami, widzą, że coś się dzieje złego i często w sobie szukają winy tego stanu rzeczy - dlatego, kiedy zostajemy w rodzinie dla dobra dziecka, czując jednocześnie gniew albo złość do partnera to wcale nie jest to działanie w służbie rodziny. Jeśli dorośli mieszkają ze sobą, ale są skrzywdzeni, pełni nienawiści do siebie, przemocowi to mieszkanie razem będzie fatalnym pomysłem, pogłębiającym konflikt. Niektórzy badacze twierdzą, że "udawanie rodziny" daje dziecku większy komfort niż dwa oddzielne domy, ale powiedzmy sobie szczerze - to dotyczy tylko tych par, które rozstają się w przyjacielskości i życzliwości. Większość z nas jednak czuje silne emocje, złości, zniecierpliwienia, poczucia winy, uraz. W takiej atmosferze wspólne mieszkanie generuje nieprzyjemną atmosferę, którą dziecko nasiąka, stresując się jeszcze bardziej
- powiedziała.

A co w sytuacji, gdy rodzice przyjaźnią się ze sobą i nie ma między nimi zatargów?

- W domu będzie miło i taki układ może być udany przez jakiś czas, ale co kiedy mama lub tata kogoś pozna i nagle odejdzie? To może być dla dziecka bardzo trudne, niezrozumiałe doświadczenie - jak to? Było miło, żyło się nam fajne pod jednym dachem i nagle ktoś się wyprowadza i to wszystko burzy? Wyprowadzka jest zawsze trudnym doświadczeniem, generującym u wrażliwych ludzi poczucie winy. Osoby, które tkwią w takim układzie rodzinnym dla dobra dzieci, często mają olbrzymie kłopoty z kończeniem, z pożegnaniami, z domykaniem spraw. Mogą bać się konfrontacji, wzroku pełnego rozczarowania więc dla swojego wewnętrznego spokoju decydują się tworzyć taki rodzaj domu, wyjaśniając to postawą "wszystko dla dobra dziecka". Dlatego nim zdecydujemy się na tworzenie takiego rodzaju patchworku, dobrze by było najpierw porozmawiać o tym z psychologiem rodzinnym, wspólnie przygotować plan jak to będzie wyglądało i jak o całej sytuacji opowiedzieć dzieciom – wyjaśnia specjalistka.

Mieszkanie pod jednym dachem z byłym a nowy związek

Poznajemy kogoś, informować o tym dzieci czy nie? Dla maluchów może być to niejasna sytuacja. Mieszkamy z mamą i tatą, a nagle w naszym życiu pojawia się nowa osoba, albo i dwie.

- Jestem zdania, że dzieci powinny poznawać tych partnerów, którzy są w naszym życiu na poważnie. Jeśli to przelotne znajomości nie ma sensu w nie angażować dziecko. Ale kiedy poczujemy, że znajomość ma naprawdę znaczenie, to należy wybrać taki moment, który będzie najbardziej odpowiedni. Raczej już po wyprowadzce. Układ, w którym ktoś mieszka z rodziną, a jest w innym związku, wydaje mi się sytuacja nazbyt skomplikowaną i generująca masę niejasności, niedomówień i niezręczności - dla wszystkich stron, i dla dziecka, i dla obu partnerek. Żeby coś nowego stworzyć- stare trzeba zamknąć - wyjaśnia psychoterapeutka.

Jak na taką sytuację mają reagować osoby z zewnątrz, nowi partnerzy? W ich oczach może pojawiać się przeświadczenie, że rozbijają rodzinę.

- Czym innym jest przyjaźnienie się, a czym innym wspólne mieszkanie. Jest wiele par tworzących patchworkowe rodziny w przyjaźni i dużym szacunku do siebie. Natomiast codzienne życie w układzie, w którym "udajemy" rodzinę, zwykle jest dla nowego partnera zbyt dużym obciążeniem, chyba że sam żyje podobnie, albo że taki układ jest mu na rękę, pozwala mu realizować siebie. Ale przeważnie większość ludzi wchodząc w związek, oczekuje pewnej wyłączności i stabilnej, jasnej sytuacji. Nikt nie chce się czuć, jak piąte koło u wozu a niestety taka sytuacja jest możliwa, kiedy nasz partner żyje na co dzień ze swoją rodziną. W związku miłosnym ważne jest uczucie wyjątkowości. A trudno tak się czuć i tworzyć rodzinę z kimś, kto funkcjonuje w takim układzie - podsumowała Katarzyna Kucewicz.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości