Został wdowcem, gdy miał 36 lat. Wychował samodzielnie 5 pociech. "Naciskali, żebym oddał do domu dziecka"

Wzruszająca historia mieszkańca warszawskiego DPS-u
Wzruszająca historia mieszkańca warszawskiego DPS-u
Pan Andrzej jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej "Wójtowska" w Warszawie. Ma 79 lat i cztery miesiące. - Dawniej miesięcy nie liczyłem, teraz tygodnie nawet liczę. O, mówię, przeżyłem cały tydzień, jak dobrze - żartuje w rozmowie z redaktorką Dzień Dobry TVN Online Bereniką Olesińską. Senior opowiedział nam poruszającą historię swojego życia, w której poświęcenie rodzicielskie odegrało najważniejszą rolę. Jako wdowiec wychował samodzielnie pięcioro dzieci. - Nie żałuję - wyznaje, ocierając łzę. Zobacz materiał wideo.

Codzienność mieszkańca DPS-u

Pan Andrzej trafił do Domu Pomocy Społecznej "Wójtowska" w Warszawie, ponieważ w życiu osobistym doskwierała mu samotność. Jak zapewnia, w placówce otrzymuje należytą opiekę i jest pod wrażeniem cierpliwości, którą cechują się pracownicy instytucji. Senior chwali sobie również tamtejszą kuchnię. Docenia serwowane w obiekcie posiłki, a jako miłośnik zup chętnie korzysta z możliwości zjedzenia na raz trzech misek polewki podawanej w formie pierwszego dania.

- Mieszkałem sam kilkanaście lat po śmierci żony. Dzieci się wyprowadziły, pożeniły, wyjechały do Ameryki i innych państw. Jedna córka tylko w Polsce została. I przyszły panie do mnie, (...) i zapytały: "Czy byłby pan chętny iść do domu opieki?". Ja mówię: "Wie pani co, pójdę z chęcią". Chociaż towarzystwo, człowiek porozmawia, nie musi gotować. I tak sobie tu siedzę, i jestem zadowolony - wyznaje w Dzień Dobry TVN Online 79-latek.

Pan Andrzej wychował samotnie pięcioro dzieci

Zapytany o najpiękniejszy moment życia Pan Andrzej bez zastanowienia odparł: ślub kościelny. - Żona mnie zaprowadziła do kościoła za rękę: "Klękaj i przysięgaj" - krzyczała i mnie w łeb waliła - zażartował senior.

- Dobrą żonę miałem, gospodarna dziewczyna. Dostała wylewu i umarła - dodał po chwili. - Poszła do szkoły do syna, tam się zdenerwowała i tam w szkole dostała wylewu. Mnie zawiadomili, do szpitala pojechałem, lekarz mówi: "Proszę pana, powiem panu przykre słowa, nie ma ratunku, musi umrzeć". No i umarła, godzina 20 - nie żyje - wspomina mieszkaniec warszawskiego DPS-u.

Pan Andrzej nie wziął ponownie ślubu. - Musiałem dzieci wychować. 36 lat miałem. Młody człowiek jeszcze byłem. Dzieci pięcioro. (...) Naciskali mnie, żebym oddał dzieci do domu dziecka. No jak to, ja swoje dziecko oddałbym do domu dziecka? Chyba bym na łeb upadł - mówi 79-latek, nie kryjąc oburzenia i wciąż tlących się w sercu emocji.

Senior przyznaje, że samotne ojcostwo było trudnym wyzwaniem, ale jednocześnie zaznacza, że miłość wszystko przezwycięży. - Dla chcącego nie ma nic trudnego. Chcesz, to wychowasz. Ciężko, bo ciężko, ale wychowałem na dobrych ludzi. (...) Trzy mieszkania kupiłem, żeby mieli własne. (...) Nie żałuję tego - wyznał Pan Andrzej ze wzruszeniem w rozmowie z redaktorką Dzień Dobry TVN Online Bereniką Olesińską.

Jaki rytuał miał ponoć wpływ na to, że pan Andrzej w wieku prawie 80 lat cieszy się dobrym zdrowiem? Sprawdź w naszym materiale wideo zamieszczonym na górze strony.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości