Ma tylko 24 lata, a życie jej nie oszczędzało. "Obudziłam się z wielką blizną na brzuchu"

Daria Gruzlewska
Daria Gruzlewska przeszła operację, która zmieniła jej życie
Źródło: Archiwum prywatne
24-letnia Daria Gruzlewska ma za sobą szereg trudnych doświadczeń. Stoczyła walkę o zdrowie, była wielokrotnie zdradzana i oszukiwana przez partnera, a kropką na nad "i" okazała się operacja, która zmieniła jej życie. - Do wszystkich kobiet: Naprawdę jesteśmy w stanie dużo znieść i na pewno nie jesteśmy słabe - apeluje w cyklu "Siła jest kobietą".

Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.

Walka o życie

Źródło: Dzień Dobry TVN
Jak słyszysz hasło nowotwór – sztywniejesz
Jak słyszysz hasło nowotwór – sztywniejesz
Mama, która wygrała z nowotworem
Mama, która wygrała z nowotworem
Depresja poporodowa - czym różni się od "baby bluesa"?
Depresja poporodowa - czym różni się od "baby bluesa"?
Maja Kapłon o walce z chorobą
Maja Kapłon o walce z chorobą
O choroba! Książka, która oswaja traumę
O choroba! Książka, która oswaja traumę

Ból głowy? "Wyrośnie z tego"

Dominika Czerniszewska: Dario, w nadesłanym zgłoszeniu napisałaś, że w młodzieńczych latach mierzyłaś się z migrenowymi bólami głowy, przy których mdlałaś i wymiotowałaś, a nikt nie potrafił Ci pomóc. Jak długo to trwało?

Daria Gruzlewska: Od 10 do 14. roku życia. Przez pierwsze miesiące żaden lekarz nie potrafił mi pomóc. W gabinetach mówili do mojej mamy: "Ona z tego wyrośnie", więc nikt tak naprawdę na poważnie się mną nie zajął. Nie skierowano mnie na badania, mimo że przez ból nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Nie chodziłam do szkoły po 2-3 tygodnie. Miałam ogromne zaległości. Było mi naprawdę ciężko. Nie dość, że fizycznie czułam się wrakiem, to byłam z dala od rówieśników. Bardzo się męczyłam. Dzień w dzień leżałam w łóżku przy zasłoniętych oknach i przyjmowałam tabletki przeciwbólowe.

Dopiero po roku dostałam skierowanie na tomografię głowy, podczas której "coś" wykryto, ale lekarz to zbagatelizował. Dopiero kolejny zlecił dodatkowe badania. Finalnie w wieku 11-12 lat wykryto, że mam naczyniaka.

Słowo "naczyniak" w tak młodym wieku niewiele mówi. Pamiętasz, jak zareagowałaś na diagnozę?

Pamiętam, że jak lekarz przyszedł i powiedział: "To naczyniak. Trzeba zrobić dalsze badania", to się popłakałam. Tak samo rodzice, bo dla nich to też była jedna, wielka niewiadoma. Stresowałam się, bo nie wiedziałam, co będzie. Myślę, że każdy, by tak zareagował, niezależnie od wieku. Jak słyszymy diagnozę, to naturalne, że zaczynamy się bać o własne życie.

Naczyniaki uznawane są za zmiany łagodne, a w większości przypadków nie wymagają leczenia. Jak było u Ciebie?

Tak samo. Lekarze stwierdzili, że lepiej tego nie operować, bo jest fatalnie umiejscowiony. Gdyby zaczęli to ruszać, mogłoby się źle skończyć. Natomiast od postawienia diagnozy muszę co 2-3 lata się badać. Podczas ostatniej kontroli okazało się, że naczyniak trochę się zmniejszył.

A co z bólami głowy?

Dzięki lekarzowi z małej wioski ustąpiły. Przepisał mi odpowiednie lekarstwa, a nie tabletki przeciwbólowe. To trochę ironia losu, że dopiero on był w stanie mi pomóc. Wcześniej jeździłam z rodzicami do Warszawy, Olsztyna, gdzie nas nie było… Przez dwa lata regularnie przyjmowałam tabletki, a po odstawieniu ból był do zniesienia i pojawiał się sporadycznie.

Zdradzana

W wiadomości wspomniałaś: "Chciałabym wielu osobom odpowiedzieć na pytanie, dlaczego siła jest kobietą oraz ostrzec wiele kobiet, aby nie popełniły podobnych błędów". Co kryje się za tymi słowami?

Po maturze przeprowadziłam się do Warszawy, a w wieku 22 lat nieszczęśliwe się zakochałam. Niestety byłam w związku z mężczyzną, który mnie poniżał oraz próbował wmówić, że jestem do niczego. Nigdy dobrego słowa od niego nie usłyszałam. Chciałabym przestrzec kobiety przed takimi związkami.

Jak długo w nim wytrzymałaś?

Na szczęście tylko 1,5 roku. To nie dużo, ale kiedy jesteś okłamywana, a najbliższa osoba sprawia ci ból, to później bardzo się odbija na psychice. Nie ukrywam, że musiałam skorzystać z pomocy specjalisty. Pewne sytuacje zostawiły ślad. Stałam się mniej ufna. Czasem mam wrażenie, że jestem detektywem, który doszukuje się złych rzeczy. Myślę, że muszę jeszcze pewne rzeczy przepracować na terapii.

Co było tym momentem przełomowym, że zdecydowałaś się odejść?

Kiedy dowiedziałam się, że mój partner mnie oszukiwał i zdradzał. Jednak zanim to odkryłam, trochę czasu minęło. Żałuję, że nie zaufałam kobiecej intuicji, bo pierwsze czerwone lampki pojawiły się już na początku naszego związku. Czułam, że coś jest nie tak, bo np. kiedy wchodziłam do pokoju, od razu chował telefon lub zamykał laptopa. Dopytywałam, dlaczego tak robi, ale on odpowiadał, że wymyślam. Uwierzyłam mu i przyznałam rację, że chyba faktycznie wymyślam. Pamiętam, jak pojechał na weekend do rodziny. Napisał, że kładzie się spać, a przez całą noc był dostępny na Facebooku. Dzwoniłam do niego, ale on odrzucał moje połączenia. Następnego dnia powiedział: "Spałem. Chyba się nie wylogowałem". I znów mu uwierzyłam.

Później pojechał z kolegami na wieczór kawalerski. Byłam w tym czasie w domu rodzinnym. Koleżanka wysłała mi screena z Tindera z zapytaniem: "Czy to twój facet?". Odpowiedziałam, że tak i przesłałam to partnerowi. Wyjaśnił, że ktoś z niego zażartował. Gdy oboje wróciliśmy do Warszawy i porozmawialiśmy, jego wersja wydawała się wiarygodna. Nie dawało mi to jednak spokoju i po raz pierwszy sprawdziłam jego telefon. Nigdy nie posunęłam się do czegoś takiego. Cieszę się, że w tamtym momencie to zrobiłam, bo uchroniło mnie to przed dalszym byciem w związku z takim mężczyzną. Okazało się, że mój partner nagminnie rozmawiał z różnymi kobietami i korzystał z Tindera. Dowiedziałam się, że będąc u rodziców, wcale nie poszedł spać, a był na imprezie, a zamiast na wieczorze kawalerskim był u pewnej kobiety na noc. Umawiał się w różnych miastach. Gdy to odkryłam, byłam w szoku. Byłam z osobą, której – jak się okazało – wcale nie znałam.

"Mogłam umrzeć"

Jak udało Ci się podnieść po tych doświadczeniach?

Wbrew pozorom bardzo szybko się podniosłam. Uświadomiłam sobie, że szkoda marnować życie na osobę, która mnie nie szanowała. To, że zostałam zdradzona, to nie znaczy, że to była moja wina, tylko że on miał ogromne kompleksy. Przecież zazwyczaj, jak ludziom się nie układa, to się rozstają, a nie zdradzają. Dlatego postanowiłam, że udowodnię mu, ale przede wszystkim sobie, że mogę być szczęśliwa. Poza tym operacja pokazała mi, jak kruche jest życie. Mogłam umrzeć.

Mogłabyś to rozwinąć?

Pewnej nocy obudził mnie okropny ból brzucha. Na początku myślałam, że to coś z jelitami. Wzięłam tabletkę, ale nie pomagała. Zaczęłam płakać z bólu. Powiedziałam byłemu partnerowi - wtedy jeszcze z nim mieszkałam, bo szukałam nowego lokum - że jadę na SOR, a on: "Ok". Nawet nie dopytywał, nie zaproponował pomocy. Spojrzał tylko i powiedział: "No chyba nie umierasz". Zatrzasnęłam drzwi i pojechałam do szpitala z brzuchem wielkim jak balon. Pracownik placówki widząc mnie, oznajmił: "Będzie pani czekała ok. 8 h". Odparłam, że zwijam się z bólu i robi mi się czarno przed oczami, a on: "Jeśli chce pani to przyspieszyć, proszę pojechać po skierowanie do lekarza rodzinnego". Pomyślałam, że to chyba jakiś żart, ale nie miałam wyjścia. Blada jak ściana udałam się do przychodni. Tam dostałam okropnego ataku bólu. Zaczęłam krzyczeć, a potem mdleć. Od razu wezwano karetkę i zrobiono mi badania w szpitalu. Okazało się, że doszło do pęknięcia 9-cm torbieli jajnika i konieczna była natychmiastowa operacja. Znów zostałam zabrana karetką. Tym razem do szpitala ginekologicznego. Dostałam dokumenty do wypełnienia i zaczęłam krzyczeć: "Nic nie słyszę". Zaczęłam im schodzić. Nie pamiętam, co się dalej działo. Wiem tylko, że zrobiono mi laparoskopię, a jak się wybudziłam, był zamęt. Personel biegał dookoła mnie. Półprzytomna zapytałam, co się dzieje, a oni, że konieczna będzie druga operacja, bo jest krwotok i trzeba rozciąć brzuch. Dali mi do podpisania kolejne dokumenty i zoperowali.

Co się działo po wybudzeniu?

Pomału zaczęło do mnie docierać, że miałam drugą operację. Byłam strasznie obalała i uświadomiłam sobie: "Boże, ja jednak żyję". Spojrzałam na brzuch i zobaczyłam, że jest pocięty od piersi w dół. Popłakałam się. Nie wiedziałam, czy to łzy szczęścia, że żyje, czy ze smutku przez to, co przeszłam. To była za duża dawka emocji. Na drugi dzień doktor powiedział do mojej mamy: "Cud. Pani córka żyje, a było bardzo źle. Straciła prawie 2,5 l krwi". Oszacowali, że mam około 4 l i musiałam mieć transfuzję. Operowali mnie ponad 8 godzin. Musieli zlokalizować źródło krwotoku. Przez kilka dni wyglądałam jak chodzący trup. Mama powiedziała, że rodzina i znajomi przez te 8 godzin koczowali pod szpitalem.

Jak dochodziłaś do siebie po zabiegach?

Fizycznie dość szybko. Pielęgniarki bardzo mnie chwaliły. Mówiły, że silna dziewucha się trafiła. Po dwóch narkozach, dwóch operacjach i transfuzji szybko udało mi się podnieść z łóżka. Personel był ze mnie dumny, tak samo, jak rodzina. Psychicznie było gorzej. Byłam w ogromnym szoku - jeszcze kilka dni temu było ok, badałam się regularnie, nie było słowa o torbieli, a nagle leżałam w szpitalu z wielką blizną na brzuchu.

Jesteś młodą kobietą, która wiele doświadczyła w życiu. Jak z perspektywy czasu patrzysz na te wydarzenia?

To była solidna lekcja. Na pewno jestem silniejsza niż myślałam. Często od byłego partnera słyszałam i sama też tak myślałam, że jestem słaba psychicznie. Szybko się wzruszałam i łatwo było mi sprawić przykrość, a po tych wydarzeniach naprawdę jestem z siebie dumna, że dałam radę. Te sytuacje pokazały mi, że trzeba doceniać życie, bo tak naprawdę nie znamy dnia, ani godziny. Nie wiemy, co zaraz może nam się przytrafić. Mamy marzenia i plany, więc nie ma, co odkładać ich "na potem". Możemy nie zdążyć powiedzieć, że kogoś kochamy, że jesteśmy dumni. Trzeba żyć chwilą. Do wszystkich kobiet: Naprawdę jesteśmy w stanie dużo znieść i na pewno nie jesteśmy słabe.

Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Dominika Czerniszewska

Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne

podziel się:

Pozostałe wiadomości