"Zawsze mówi, że wróci" – książka o kobietach himalaistów
Sukcesy himalaistów przyciągają zainteresowanie mediów i fanów. Ich niezwykła pasja i wola walki sprawiają, że dla wielu stają się bohaterami. Gdy oni docierają do miejsc dla innych nieosiągalnych i zdobywają najwyższe szczyty świata, ich bliscy zostają w domach, czekając na powrót ukochanych mężów i ojców. Kasia Zdanowicz, dziennikarka TVN24 napisała książkę, której bohaterkami są życiowe partnerki himalaistów.
- Był pewien klucz, chciałam pokazać żony, partnerki ludzi, którzy mają absolutną miłość do gór i to jest ich pasja. Ale to nie jest tak, że miałam całą listę osób, z którymi chciałabym porozmawiać. Robiłam to bardzo symetrycznie, zaczęłam od Kasi Wielickiej. Zafascynował mnie wywiad z nią. Między Krzyśkiem a Kasią jest spora różnica wieku, interesowało mnie, jak oni poukładali swoje życie, jak dopełnili się swoimi pasjami, jak zbudowali swój normalny dom – mówiła Kasia Zdanowicz.
Kobiety himalaistów. "Nikt nie chciał słuchać normalnej historii"
Jedną z bohaterek książki jest Elżbieta Dąsal, żona Mirka "Falco" Dąsala, który zginął w 1989 podczas wyprawy na Mount Everest.
- Krzysiek Wielicki powiedział mi o Eli Dąsal. Ja nie znałam wcześniej Eli, nie znałam Falco, nie byłam w tym środowisku wspinaczy, himalaistów, więc to też było dla mnie odkrywanie poszczególnych osób, himalaistów i ich żon, partnerek – przyznała Kasia Zdanowicz.
Elżbieta Dąsal początkowo nie była chętna, aby podzielić się z dziennikarką swoją historią. Po śmierci męża kobieta musiała nie tylko zmierzyć się z tragedią, ale także z zainteresowaniem mediów.
- Dla mnie to była tragedia, dla dziennikarzy sensacja. Pojawiali się ciągle z tymi samymi pytaniami, jedni chcieli pisać książkę, drudzy artykuły. Był pomysł, żeby zrobić film. Oczekiwali ode mnie, że mam ołtarz w domu, że będę brana na czarno, a tu trzeba żyć dalej. Nikt nie chciał słuchać normalnej historii, jak ja żyję, co ja robię. Każdy chciał sensacji, tragedii i łez – wspominała Elżbieta Dąsal.
Choć za miłość do gór czasem płaci się najwyższą cenę, to większość żon himalaistów również się wspina.
- Większość żon, dziewczyn chodzi po górach. Myśmy się też poznali w górach, ja chodziłam po jaskiniach, byłam speleologiem – dodała Elżbieta.
Mirosław "Falco" Dąsal planował zrezygnować z wyjazdów w Himalaje i po powrocie z wyprawy na Mount Everest chciał się zająć innymi pasjami. - Falco mówił, że chyba już zakończy te wyjazdy w Himalaje i zacznie pisać książki. Pojechał na ostatnią wyprawę i już nie wrócił – opowiadała żona zmarłego himalaisty.
O śmierci męża dowiedziała się z telewizji. – To już była końcówka wyprawy, wszyscy czekaliśmy, że wrócą. I dowiaduję się, że zeszła lawina i wszyscy zginęli. Najpierw takie straszne zderzenie, że to możliwe, ale może mój mąż przeżył – wyznała Elżbieta Dąsal.
Strata ukochanego męża to niewątpliwie jedna z największych życiowych tragedii. I choć żony himalaistów są przyzwyczajone do długiej rozłąki, a tęsknota wpisana jest w ich codzienne życie, to nie sposób przygotować się na śmierć. Zwłaszcza, że zarówno ci, którzy idą zdobywać szczyty, jak i ich bliscy, nigdy nie zakładają tragicznego finału.
Zobacz także:
- "Płaczę codziennie". Kayah o depresji poporodowej i trudnych chwilach w życiu
- W przychodniach oblężenie. Lekarze alarmują, po jakie zaświadczenia przychodzą rodzice
- Co czują bliscy osób, które targnęły się na swoje życie? "Wyrzuty sumienia zabijają mnie każdego dnia"
Autor: Martyna Trębacz