Polscy ratownicy w Turcji
Samolot z polskimi ratownikami ze strażackiej grupy HUSAR (Heavy Urban Search and Rescue) wystartował do Turcji w poniedziałek, 6 lutego. W grupie działało 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów.
- Nie dotarliśmy do najbardziej zniszczonych miejscowości. Zatrzymano nas po drodze. Mieliśmy udać się do Adıyaman - to jest miasto na północ od Syrii. Po drodze, przed nasze autobusy wybiegli i ludzie i zaczęli nas błagać o pomoc. Jedna z trudniejszych decyzji, co robić, czy pomagać ludziom tutaj czy gdzie indziej. Zdecydowaliśmy, że zostajemy na miejscu. I udało się uratować 12 osób – powiedział bryg. Grzegorz Borowiec, dowódca polskiej grupy ratowniczej HUSAR.
Aleksander Mirowski wyjaśnił także, na czym polegają zadania ratowników. - Na to wszystko pracuje sztab ludzi, w Polsce jest taki back office (...), a na miejscu (...) są osoby obsługujące urządzenia geolokalizacyjne, są przewodnicy psów, są lekarze, ratownicy medyczni, ratownicy, którzy są tam wewnątrz budynku, dokonują stabilizacji przebić, jest dowództwo. Mówimy o bardzo kompleksowym działaniu – powiedział Aleksander Mirowski.
Akcja ratownicza – jak wygląda praca z psem?
Lokalizacja ludzi, którzy znajdują się pod gruzami i czekają na pomoc jest trudnym i obciążającym zadaniem. Ratownicy opisali nam, jak krok po kroku wygląda akcja ratunkowa.
- Zespół dokonuje klasyfikacji budynku na to, jak bardzo rokuje on na możliwość wydobycia żywych ludzi. Bo na tym się skupiamy. Mamy dwa, maksymalnie do 4 zespołów, które mogą jednocześnie pracować, a mamy 30 budynków, w których mogą być ludzie. Musimy dokonać wyboru. Moją rolą jest przyjechać, ocenić, jakie są możliwości, jakie są szanse i tak zoptymalizować siły i środki, których użyjemy do pomocy tym ludziom, aby wydobyć ich jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie – powiedział Aleksander Mirowski.
Podstawowym pytaniem, jakie pojawia się w głowach ratowników brzmi: komu pomóc w pierwszej kolejności? - To jest ocena konstrukcji budynku, ocena zawaliska, ocena z pomocą piesków i urządzeń geolokalizacyjnych i ocena z dowódcami operacyjnymi, co musimy zaangażować, w jakim czasie, żeby się udało – powiedział Aleksander Mirowski.
Czworonogi, które poleciały do Turcji są szkolone do poszykowania zapachu żywego człowieka, nie oznacz to jednak, że wskażą konkretne miejsce, w którym należy kopać, lecz to, gdzie zapach jest najbardziej intensywny.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Stracił narzeczoną w trzęsieniu ziemi. Niedługo mieli się pobrać. "Otworzyłem worek i pocałowałem ją w czoło"
- Jedne ocalały, drugie runęły. Od czego zależy trwałość budynków podczas trzęsienia ziemi?
- Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii. Polscy strażacy ruszają z pomocą
Autor: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Michał Żebrowski/East News