Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.
Jak powstała Psorbona?
Katarzynę od zawsze ciągnęło do zwierząt. Mimo że początkowo miała zupełnie inny pomysł na życie, wciąż współpracowała ze schroniskami dla zwierząt i organizowała różnego rodzaju akcje pomocowe. Kiedy przez przypadek znalazła studia z "behawiorystyki zwierząt", pomyślała, że to, coś dla niej.
- Jak kończyłam studia, to była tylko weterynaria, nikt nie słyszał o czymś takim jak behawioryzm zwierząt. Więc mówię: idę – wspominała w rozmowie z serwisem dziendobry.tvn.pl Katarzyna Iwańczuk, behawiorystka i założycielka "Akademii Psorbona".
Po studiach poszła za ciosem i zrobiła kurs trenerski. – I wtedy zaczęli się do mnie zgłaszać znajomi, żeby im pomóc albo przeprowadzić jakieś szkolenie. Okazało się, że umiem to robić. Początkowo jeszcze pracowałam normalnie i traktowałam to jako hobby. Jednak w pewnym momencie stwierdziłam, że dość, że już dłużej w biurze nie wytrzymam i zrezygnowałam z pracy - tłumaczyła.
Psia akademia - dla kogo?
Z pomocy Kasi i jej współpracowników może skorzystać każdy. Trzeba jednak spełnić pewne warunki. Po pierwsze: kursant nie może się zachowywać agresywnie wobec psa. Po drugie: obowiązuje całkowity zakaz korzystania z narzędzi awersyjnych takich, jak kolczatki czy obroże elektryczne.
– Nie tolerujemy żadnych szelek typu easy walk czy czegokolwiek, co może spowalniać psa. Bardzo dbamy o dobrostan zwierząt – podkreśliła. Zapytana, czy potencjalni kursanci przestrzegają tych zasad, przyznała, że z tym bywa bardzo różnie.
– To zapisane w regulaminie. Zdarza się, że gdy organizujemy turnusy Psiakacji i wyjeżdżamy, to okazuje się, że ludzie przyjeżdżają z kolczatkami ukrytymi pod zwykłymi obrożami. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się rzadko – zaznaczyła.
Czego mogą nauczyć się psy?
W Akademii prowadzone są zajęcia z posłuszeństwa, ale nie tylko. Zwierzęta uczy się też rozpoznawania zapachów, odnajdowania ludzi oraz ratowniczej pracy wodnej. Trzeba tutaj podkreślić, że takie zajęcia nie mają nic wspólnego z kursami organizowanymi i prowadzonymi przez służby.
– Nie mówimy nikomu, że może zostać ratownikiem. Uczymy pracy w wodzie, żeby pies pomógł nam np. dotrzeć do brzegu lub przyciągnął łódkę ratowniczą. Uczymy też rozpoznawania i poszukiwania zapachów. Kładziemy nacisk nie tylko na naukę komend, lecz przede wszystkim na dobrą komunikację, wzajemne zrozumienie i budowanie silnej więzi między psem a opiekunem – wyjaśniła nasza rozmówczyni. Podczas tego szkolenia nie chodzi o to, żeby pies idealnie wykonywał wszystkie komendy i siadał centymetr od nogi. Celem zajęć jest sprawienie, aby właściciel nauczył się rozumieć i rozpoznawać potrzeby swojego czworonoga.
Według behawiorystki pies nie musi przechodzić takiego szkolenia, ale ponieważ są zajęcia są prowadzone w formie zabawy, to zarówno zwierzaki, jak i opiekunowie świetnie się przy tym bawią - bez względu na wiek. Przyjść można już z 8-tygodniowym szczeniakiem. Dla tak małych psów prowadzone jest specjalne psie-przedszkole.
– W przedszkolu dla psów, bo tak to nazywamy, nie uczymy psów prawie żadnych komend. To nie o to chodzi. Zależy nam, żeby psa przyzwyczaić do świata. Żeby nie bał się samochodów, nie rzucał się na rowerzystów czy małe dzieci. Żeby reagował pozytywnie - wyliczała.
Czy nauczenie czegoś psa jest trudne?
Zdaniem Katarzyny Iwańczuk praca ze zwierzętami jest dość prosta, dużo trudniej jest przekazać wiedzę właścicielowi i zmienić jego myślenie.
– Gdybyśmy uczyli tylko psy, to nasza praca byłaby dużo łatwiejsza, ale my musimy nauczyć właścicieli. Każdy z nich, gdy przychodzi na kurs, dostaje narzędzia i materiały. Mają tam – krok po kroku – rozpisane, jak pracować ze zwierzakiem, jak utrwalać z nim to, czego się nauczył – wskazywała.
Trzeba mieć świadomość, że choć psy uczą się bardzo szybko, to nie zawsze chcą wykonywać polecenia i trzeba je do tego zachęcić. Nie chodzi jednak o to, żeby za każdym razem nagradzać zwierzaka smakołykiem, ale raz na jakiś czas warto to zrobić.
Czy był jakiś pies, który szczególnie utkwił jej w pamięci? Wyjątkowa była suczka Jadzia.
– Jadzia jest malutkim psem i nie ma oczu. Na pierwszym spacerze właścicielka trzymała ją na rękach prawie cały czas. Na kolejnym chodziła już normalnie wokół innych psów, a zadaniem właścicielki było, żeby w ogóle się do niej nie odzywać. I Jadzia sama ją odnajdywała i chodziła za nią. Właścicielka, dzięki temu, że przyszła z Jadzią do nas zobaczyła, że suczka jest normalnym psem i świetnie sobie radzi – opowiadała założycielka Akademii.
Jak działa szkoła dla psów?
O tym, jak dużo mogą zmienić takie zajęcia, przekonała się też Olga. Kiedy wzięła psa – Freję – okazało się, że zwierzak, choć jeszcze bardzo młody (suczka miała wtedy 9 miesięcy), już wyrobił sobie złe nawyki. Suczka była uparta i nie za bardzo chciała współpracować. Na początek Olga wybrała zajęcia z posłuszeństwa. – Gdyby nie to, nie wiem, jak byśmy teraz funkcjonowały – wyznała. Kurs bardzo dużo zmienił, sprawił, że jej relacja z psem jest zupełnie inna, zwierzak się słucha, wykonuje polecenia, jednym słowem – współpracuje. Obecnie Freja uczy się rozpoznawać zapachy.
– Okazało się, że pies najbardziej się męczy i najbardziej rozwija przez węch, dlatego jest tyle zajęć węchowych. Od dwóch latach chodzimy na "nosework". Widzę, że Freja przełamuje swoje bariery. Ona nie lubi przechodzić pod wiszącymi przedmiotami, a na zajęciach jest to konieczne i ona sobie z tym świetnie radzi – relacjonowała.
– Jako właściciel zauważam, że mamy lepszą współpracę, relację między sobą. To też jest już jej rutyna. Widzę, że jest wdzięczna, widzę, jak wchodzi w interakcję z innymi zwierzętami i behawiorystą. To wszystko przekłada się na to, jak ona się później zachowuje. Nie wyobrażam sobie zrezygnować teraz z tych zajęć – podsumowała Olga.
Zobacz także:
- Psie wakacje. Jak przygotować się do wspólnej podróży? "Musimy o tym pamiętać"
- W Warszawie zaginął charcik włoski. Za odnalezienie Heńka oferowana jest duża nagroda pieniężna
- Nietypowy gość. Krowa weszła na trzecie piętro budynku mieszkalnego
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło zdjęcia głównego: fotografixx/Getty Images